Łączna liczba wyświetleń

piątek, 3 maja 2013

Kolejny sukces śledczych, holenderski łącznik w polskim areszcie! Menenke!


Kolejny sukces śledczych, holenderski łącznik  w polskim areszcie! 


Robert Hörchner zwykle przesypia nie więcej niż dwie godziny. Budzi się zlany potem, dręczą go koszmary nocne. Jego żona Annelies  też ma kłopoty ze snem. Budzi się kilka czasami kilkanaście razy każdej nocy. Każdy nowy dżwięk i ruch na zewnątrz domu paraliżują ją.  Nie podchodzi do okien i nie odsłania w dzień zasłon. Żyje w ciągłym strachu. Obydwoje mają ataki paniki i ciężką nerwicę.

Gehenna Roberta i jego rodziny rozpoczęła się cichym wieczorem w kwietniu 2007 roku. W jego domu w holenderskim mieście Eindhoven zjawiła się policja. Policjanci byli uprzejmi i pozwolił mu dokończyć kolację, po czym aresztowali go i przewieżli do pobliskiego komisariatu. Niewiele mieli do powiedzenia, poza informacją, iż czeka go ekstradycja do Polski.


Prokuratura w Bydgoszczy oskarżyła go o hodowanie marihuany w budynku, który  podobno wynajmował w Polsce. Hörchner walczył o uchylenie Europejskiego Nakazu Aresztowania wystawionego przez prokuraturę w Bydgoszczy  do pażdziernika 2007r. Przegrał. Przewieziono go do Polski. Nie rozumiał co do niego mówią, czego od niego chcą.  Nie było tłumacza, który pomógłby w wyjaśnieniu co zawierają dokumenty podsuwane do podpisania. Te ostatnie 6 miesięcy wydawały mu się jakimś koszmarnym snem. Nie wiedział jeszcze, że na razie to była tylko „gra wstępna“. W areszcie w Warszawie przeżył pierwszy szok i “chrzest bojowy”. Tam przed strażnikami z psami, pod groźbą użycia broni został zmuszony do rozebrania  się do naga. Strażnicy zabawiali się szczując psy i pozwaląjąc rozjuszonym bestiom zbliżyć się do niego tak blisko, że niemal go dotykały, po czym śmiejąc się odciągali je. 58 letni wtedy Hörchner był bliski zawału. Tak czy siak to już koniec - myślał. Jak nie umrze na zawał serca, to psy go zagryzą.

Sześć dni później został przeniesiony do aresztu w Bydgoszczy. W celi było 8 lub 9 osób. Smród moczu i ekstrementów i odór spoconych współwiężniów wydawał mu się nie do zniesienia. XIX wieczny budynek aresztu był w fatalnym stanie technicznym, brud, szczury, brak wentylacji i naturalnego światła. Zgodnie z polskimi „normami“ aresztantowi należy się prysznic raz w tygodniu. Nie mógł tego pojąć.

Po kilku tygodniach pobytu w tym przybytku dostał bolesnej, swędzącej wysypki na całym ciele. Po następnych dwóch tygodniach całe ciało miał pokryte strupami i ropiejącymi/krwawiącymi rankami. Pościel była ciągle w plamach krwi. I tak przez 10 miesięcy pobytu w areszcie. W ciągu tych 10 miesięcy, rodzina jego dostała 2 razy pozwolenie na widzenie. 3 razy widział się z adwokatem, który z uporem maniaka proponował przyznanie się do winy. Odmówił.

Przeżył, bo spotkał w areszcie faceta, który mówił trochę po angielsku. Facet był spadochroniarzem, Hörchner też. Mieli wspólne zainteresowania, mieli o czym rozmawiać. Czuł się bezpieczniej.
 
Robert przed aresztowaniem                                         i po 10 miesiącach w AŚ Bydgoszcz



W areszcie Hörchner miał dużo czasu na myślenie.  Głównie o swojej sytuacji prawnej i o wydarzeniach i decyzjach, które doprowadziły go do tego piekła. W roku 1999 założył firmę z polskim biznesmenem właśnie w Bydgoszczy.  Ten biznesowy związek nie był udany. Polak pożyczył od niego znaczną sumę, a kiedy Hörchner podjął kroki, aby zakończyć współpracę, biznesmen zaczął mu  grozić.

W marcu 2000 r. ktoś spalił mu samochód. Bał się o tym incydencie zawiadomić policję i postanowił opuścić Polskę. Miesiąc później plantacja marihuany została znalezionona przez policję w budynku koło Bydgoszczy. Hörchnerowi zarzucono, że to on dzierżawił ten local i to on uprawiał marihuanę. Kiedy po latach jego adwokat w końcu dostał dokument najmu od prokuratury, dzierżawca to Robert Harschner.
Hörchner twierdzi, że to nie jego pismo na dokumencie, nie jego nazwisko i nigdy nikogo nie upoważniał do działania czy wypełnienia tego dokumentu w jego imieniu. Co więcej z dokumentu wynika, że ten Harschner jest reprezentantem firmy o nazwie Albo. Hörchner nigdy nie pracował dla firmy o tej nazwie.

Nigdy też nie był w tym budynku. Natomiast był na parkingu tego budynku. Partner miał coś do załatwienia i wszedł do budynku, podczas gdy  Hörchner czekał na zewnątrz  w samochodzie, aż jego partner wróci.

Sprawa nie jest zakończona do dzisiaj.

Hörchner walczy do dzisiaj z polskim wymiarem sprawiedliwości i arbitralnym wykorzystywaniem europejskiego nakazu aresztowania przez niektóre kraje EU.

Ekstradycja Hörchnera miała miejsce właśnie w ramach systemu europejskiego nakazu aresztowania. Nie jest sam. Od początku, jeszcze przed ekstradycją do Polski pomagali  mu posłowie holenderscy w Parlamencie Europejskim i organizacja Fair Trials International.


Interwencje holenderskiego posła w Brukseli  Dennisa de Jong i Fair Trials International w jego sprawie doprowadziły do szerokiej debaty w parlamentach Europy Zachodniej, także w parlamencie UE i w mediach Europy Zachodniej. Debata dotyczyła konsekwencji nadużywania transgranicznych nakazów aresztowania, niehumanitarnych warunków w aresztach niekrych państw UE i łamania  Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności przez niektóre kraje UE.

Europejskie nakazy aresztowania (ENA) w założeniu miały być wykorzystywane tylko w przypadkach poważnych przestępstw. W praktyce niektóre kraje UE nadużywały i nadużywają ENA, stosując go w przypadkach trywialnych wykroczeń.

Fair Trials International szacuje, że ENA kosztuje rządy krajów UE w sumie 4,8 mld € rocznie.

Niechlubne pierwsze miejsce w tym procederze wiedzie Polska. W 2009r. RP wystawiła 4844 ENA, w 2010 – 3753.  Ciężkim przestępstwem według polskich super- śledczych była np. kradzież czekoladki(to nie żart!), czy usunięcie drzwi szafy u klienta, który odmówił zapłaty za wbudowanie tejże szafy.

David Cronin, korespondent The Guardian w Brukseli nazwał polskich śledczych  „ćpunami ekstradycyjnymi“. Radosnego wystawiania wniosków ekstradycyjnych nie powstrzymały skargi Scotland Yardu w EU na  beztroskie nadużywanie przez Polskę ENA i żądanie setek ekstradycji w sprawach o drobne wykroczenia.

Z debatą na temat ENA, zbiegło się opublikowanie przez Komitet Zapobiegania Torturom (CPT) raportu z wizytacji w polskich aresztach, zakładach karnych, centrach dla cudzoziemców oczekujących na azyl lub deportację, szpitalach psychiatrycznych i zakładach opieki społecznej.

Komisja w swoim raporcie ostro napiętnowała działania władz polskich i brak implementacji zaleceń Komisji zawartych w podobnym raporcie w 2006r.  Tym razem władze polskie naruszając art. 8 ustęp 2 (d) Konwencji, utrudniały Komisji dostęp do informacji i dokumentacji „historii“ skarg dotyczących nieludzkich warunków i złego traktowania w wizytowanych przybytkach.

A prokuratura w Krakowie odmówiła Komisji wstępu do słynnego aresztu na Montelupich!

Sam raport jest lekturą smutną i porażającą. Czytając ma się wrażenie, że ten raport dotyczy Rosji czy Korei Płn. Graficzne opisy przerażających warunków w wielu wizytowanych instytucjach, przypadki nieludzkiego traktowania i tortur!  brak pomocy lekarskiej, fatalna higiena, fatalny stan techniczny wielu wizytowanych instytucji, nieletni zatrzymani w piżamach przez 24 godziny, brak  nawet 1 godzinnych spacerów dziennie w niektórych instutucjach itd, itd.
No ale to temat na parę innych artykułów. Zainteresowanych odsyłam do źródła:

http://www.cpt.coe.int/documents/pol/2011-20-inf-eng.htm

Europejski nakaz aresztowania miał poprawić współpracę transgraniczną i standardy wymiaru sprawiedliwości w UE. Tymczasem w zbyt wielu przypadkach niewinni ludzie są arbitralnie oskarżani, zabierani ze swojego kraju, od swoich rodzin, czekają miesiącami, a czasami latami  na proces,  w przerażających warunkach, nie znając języka, w obliczu zarzutów opartych na  „cieniutkim jak papier“ materiale dowodowym.

21 grudnia 2011 Parlament Europejski przyjął rezolucję potępiającą istnienie poniżających warunków w więzieniach i aresztach w Unii Europejskiej. Złe warunki w więzieniach mogą być podstawą odmowy współpracy z tym krajem, jeśli chodzi o europejski nakaz aresztowania.  "To wyraźny sygnał od Parlamentu do wszystkich państw członkowskich, że takie warunki w zakładach karnych są niedopuszczalne.(…) Holandia może zatem odmówić ekstradycji podejrzanego do innego kraju UE, jeśli warunki w więzieniach tego kraju są uznane za poniżające. Skrajne przypadki takie, jak Roberta Hörchnera, który spędził dziesięć miesięcy w polskiej celi na podstawie oskarżeń nie popartych żadnymi dowodami, nie będą już nigdy miały miejsca w Holandii. " Euro-MP Dennis de Jong.


Tony Bunyan z obywatelskiego stowarzyszenia Statewatch, wyraził zaniepokojenie, proponowanymi zmianami dot. ENA. Dobroczyńcy europejscy chcą "pójść dalej", niż europejski nakaz aresztowania. W ramach nowego projektu, organy z jednego kraju UE, będą mogły  starać się, o inwiligowanie i nadzór „podejrzanych“ przebywających w innym kraju.

Podczas gdy UE rozważa rozszerzenie zakresu współpracy policyjnej i sądowej w Unii, Robert Hörchner  walczy o ponowne rozpatrzenie swojej sprawy. System europejskiego nakazu aresztowania powinien być zasadniczo zreformowany, twierdzi Hörchner, tak, aby był ograniczony do przestępstw, które powinny być zdefiniowane precyzyjnie i tylko do przestępstw najcięższych jak zabójstwa, terroryzm itp.

Jego żona Annelies powiedziała, że cała ich rodzina – mają dwie córki bliźniaczki – przeszła przez piekło. "Dla nas i dla naszych dzieci, to jest horror, który będzie nam towarzyszył zawsze“.





Polecam blog mojego "internetowego brata" Adama Kłykowa - Blog weredyka
http://adam-klykow.blog.onet.pl/ 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz