Łączna liczba wyświetleń

sobota, 16 marca 2019

Wolność słowa czyli jak to robią inni.



Stany Zjednoczone v New York Times i inni.

 W czerwcu  minie  48 lat od słynnego przecieku części tzw. Pentagon Papers (tak dziennikarze nazwali Tajny Raport Departamentu Obrony dotyczący wojny wietnamskiej). do mediów i 8 lat od ujawnienia 13 czerwca 2011r. wszystkich zasobów archiwalnych dot. tej sprawy. Afera spowodowana tym przeciekiem znalazła swój finał w Sądzie Najwyższym. Ta bezprecedensowa sprawa dotyczyła kwesti niezwykle doniosłej i świetej dla Amerykanów - wolności słowa i wolności prasy zagwarantowanych Pierwszą Poprawką do Konstytucji USA. Po raz kolejny zwróciła uwagę na szczególną funkcję wolności słowa w społeczeństwie demokratycznym, podkreślając, że każdy kto korzysta z wolności słowa powinien mieć zaufanie do państwa i stanowionego przez nie prawa. Tylko bowiem pewność prawa prowadzi do efektywnej ochrony wolności słowa i zapobiega samoocenzurowaniu się ze względu na ryzyko poniesienia odpowiedzialności prawnej w wyniku arbitralnego działania sądu. Podstawową funkcją wolności słowa jest możliwość kontroli i krytykowaniu działań rządzących.
„Jeśli zostaniemy pozbawieni wolności słowa  wtedy jak ogłupione i  nieme  owce będziemy prowadzeni na rzeź.”

 Gwarancje konstytucyjne – mity i hity – cz. V

Pierwsza Poprawka do Konstytucji USA
“ Kongres nie może stanowić praw wprowadzających religię lub zabraniających swobodnego wykonywania praktyk religijnych; ani praw ograniczających wolność słowa lub prasy lub naruszających prawo do spokojnego odbywania zebrań i wnoszenia do rządu petycji o naprawę krzywd…” (poprawka weszła w życie 15 grudnia 1791 roku.) 

 Szef Departamentu Obrony Robert McNamara powołał w czerwcu 1967 Vietnam Study Task Force. Zadaniem zatrudnionych 36 analityków (19 oficerów wojska, 17 naukowców i cywilnych pracowników administracji) było sporządzenie „encyklopedycznej historii Wojny Wietnamskiej“. O przedsięwzięciu tym ani Prezydent Lyndon Johson, ani Sekretarz Stanu Dean Rusk, nie wiedzieli nic do czasu opublikowania części raportu przez New York Times.

Opracowanie to zawierało 3.000 stron historycznych analiz i 4.000 stron oryginalnych dokumentów w 47 tomach zaklasyfikowanych “ściśle tajne – dane wrażliwe” (Top Secret – Sensitive).  Wrażliwe dane - nie było oficjalną klasyfikacją i oznaczało, że przeciek z raporu może być kompromitujący i wstydliwy (be embarrassing) dla administracji.

Zanim Daniel Ellsenberg, ekonomista, jeden z cywilnych analityków zatrudnionych przy raporcie McNamary, przekazał Pentagon Papers reporterowi New York Times – Neilowi Sheehan,  skserowanym raportem usiłował zainteresować od października 1969 do lutego 1971 roku bezskutecznie polityków. Między innymi Henry Kissingera i Senatorów Williama Fulbrighta i Georga McGoverna. Ponieważ politycy nie wykazali oczekiwanego zainteresowania, zwrócił się do prasy. Ellsenberg przekazał 43 z 47 tomów dokumentów New York Times w marcu 1971 roku. 28 czerwca 1971 Ellsberg oddał się w ręce organów sprawiedliwości. Po rewelacji,  że administracja Nixona próbowała skompromitować go podczas operacji związanych z aferą Watergate, sąd wycofał wszystkie zarzuty przeciwko niemu.

Wyjaśniając powody swojej decyzji Daniel Ellsberg, sam weteran wojny wietnamskiej twierdził, iż dokumenty te demonstrowały niekonstytucyjne działania kilku prezydentów USA i pogwałcenie przez nich przysięgi prezydenckiej. Ale przede wszystkim uważał, że społeczeństwo amerykańskie ma prawo do poznania  kulis Wojny Wietnamskiej, co przyczyni się do szerokiej debaty publicznej i szybkiego zakończenia tej „ niesprawiedliwej wojny“. 

13 czerwca 1971 roku New York Times opublikował 6 stron artykułów i dokumentów z Tajnego Raportu Departamentu Obrony. Rząd USA i sam prezydent Nixon wystąpił do Sędziów Federalnych w Nowym Yorku i Washingtonie z petycją zakazania New York Times i Washington Post publikowania dalszych części Pentagon Papers. Zanim sprawa znalazła się w SN USA New York Times w sądzie I instancji -  District Court dla Southern District Nowego Jorku zezwolił na publikację, ale Sąd Apelacyjny - Second Circuit nie podtrzymał tej decyzji i zabronił dalszych publikacji.  Natomiast Washington Post w Sądzie Apelacyjnym District Columbia (Sędzia Gesell) wygrał sprawę i mógł publikować. Ponieważ sędziowie apelacyjni w obydwu miastach po nadzwyczajnych posiedzeniach wydali wykluczające się postanowienia, Sąd Najwyższy USA postanowił rozpatrzyć sprawę. 

Przeciętnie  potrzebne jest conajmniej dwa lata, aby sprawa  jeżeli wogóle – trafiła na wokandę Sądu Najwyższego. Ta sprawa ze względu na powagę sporu  była rozpatrzona po 12 dniach od złożenia petycji.   Sąd Najwyższy był na urlopie i zwołanie   nadzwyczajnych posiedzeń nie było łatwe. Odbyły się   25 i 26 czerwca 1971 roku.
 
Pod siedzibą Sądu Najwyższego zebrało się tysiące Amerykanów, aby przez tydzień uczestniczyć w tym historycznym wydarzeniu. 

Tutaj w pigułce przebieg rozprawy  i orzeczenie.

Przewodniczył rozprawie -  Prezes Sądu Najwyższego USA, Sędzia Warren Burger
Erwin Griswold, były Dziekan Harvard Law School, przedstawiał i argumentował stanowisko Rządu USA.
Aleksander Bickel, profesor Prawa - Yale Law School, stanowisko New York Times, 
William Glendon - stanowisko Washington Post.

Pierwszy wystąpił Griswold 
Griswold – Uważam, że jest bardzo ważne, aby na tę sprawę spojrzeć z perspektywy. Sprawa ta podnosi niezwykle istotną i trudną kwestię konstytucyjnego prawa do wolności słowa i wolności prasy i słyszeliśmy o tym dużo w ostatnich dwóch tygodniach. Ale też podnosi niezwykle istotną kwestię równie fundamentalną i ważną – prawo Rządu do efektywnego rządzenia. Główny nacisk w tej sprawie położono na Pierwszą Poprawkę i moim zdaniem słusznie. Nie można jednak pominąć w tej sprawie fundamentalnej kwesti podziału władzy w takim sensie, że władza i autorytet, które Konstytucja przyznaje prezydentowi, jako szefowi rządu i głównodowądzącemu Armii i Marynarki i wynikająca z tych kompetencji kwestia integralności instytucji prezydentury: czy ta instytucja – jedna z trzech władz zgodnie z podziałem władzy – może funkcjonować efektywnie.... 
Problem jest bardzo skomplikowany, jak wszystkie problemy konstytucyjnego prawa i wymaga rozstrzygnięcia dotyczącego konkurujących ze sobą zasad… Dalej Griswold twierdził, że stempel „ściśle tajne“ na 10 dokumentach w Pentagon Papers  uzasadnia zakaz publikowania.
 
Sędzia Potter Stewart - Nie chciałbym odwracać uwagi od sedna sprawy ( dosł. bring in a redherring) – ale chyba to robię – czy chce Pan też powiedzieć, iż te 10 dokumentów, o których Pan mówił, w pełni usprawiedliwiają czy uzasadniają klasyfikację jaka była im nadana?
Griswold – Moja pozycja ...te 10 dokumentów poprawnie są zaklasyfikowane „ściśle tajne“.
Sędzia Potter Stewart – Dziękuję. Tak  ja zrozumiałem.... 
Griswold wchodzi w słowo Sędziemu – ...jeden dokument. Powinienem mówić jaśniej, to są cztery tomy z 47 tomów. Wszystkie cztery tomy dotyczą jednego tematu, którego wyciąganie ...byłoby niezwykłej wagi naruszeniem bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych.
Te „cztery tomy“ dotyczyły negocjacji dyplomatycznych USA z Północnym Wietnamem. Griswold nie wiedział, że Ellsberg (który przekazał Pentagon Papers dziennikarzowi New York Times) nie przekazał tych dokumentów, aby chronić dyplomatów. 
Sędzia Burger – Jak zrozumiałem – i proszę mnie poprawić, jeżeli źle zrozumiałem – sprawa ta tak naprawdę nie jest uzależniona od klasyfikacji tego materiału, czy od kwestii czy w ogóle jest klasyfikowany i jak ? 
Griswold – Rzeczywiście, uważam, że takie twierdzenie jest prawdziwe. Myślę jednak, że najważniejsze jest to, że publikacja tych materiałów ma wpływ na bezpieczeństwo USA. Będzie miała wpływ na życie wielu ludzi. Będzie miała wpływ na zakończenie wojny. Będzie miała wpływ na więzniów wojennych i ich uwolnienie...Moim zdaniem taki wpływ na bezpieczeństwo USA powinien być podstawą zakazu publikacji. 
Griswold– jeżeli ten materiał nie był nigdy tajny, myślę że mielibyśmy dużo większe trudności z argumentami w tej sprawie: na przyklad załóżmy gdyby ten materiał był częścią publicznego wystąpienia prezydenta.
Sąd – Ale wtedy ten materiał już byłby publiczną domeną. To zupełnie co innego. 
Griswold – Zgoda. Ale nie możemy też tylko powiedzieć  - nie możecie tego publikować, ponieważ to bedzie miało śmiertelny wpływ na bezpieczeństwo Stanów ... 
Sąd – I wtedy sprawa opierałaby się na nieprzekonywujących i niepewnych przesłankach. I w takim razie, w twoim domniemaniu sprawa opiera się na tych faktach. Czy tak?....musimy więc zająć się faktami, dowodami w tej sprawie - przedstawionej jako tajne. 
Griswold – Proszę Wysokiego Sądu - w większości tak...
Poniżej Griswold krytykuje postanowienie Sędziego Gerarharda Gesell, który orzekał w sprawie Washington Post. Sędzia Gesell stwierdził, że Rząd musi udowodnić „natychmiastowe i bezpośrednie niebezpieczeństwo“ dla USA, aby uzasadnić zakaz publikacji.                                                                                                                                          
Griswold – Jeżeli standard jest taki, że nie możemy zapobiec publikacji nielegalnie zdobytych materiałów, chyba że udowodnimy i teoretycznie i praktycznie....że może to spowodować zerwanie relacji dyplomatycznych, czy że spowoduje to atak wojskowy na USA, sugeruję, że standard sędziego Gesell jest zbyt zawężony. Ten standard powinien brzmieć „ wielkie i nienaprawialne szkody dla bezpieczeństwa USA“...Nie mam najmniejszych wątpliwości, że materiał już opublikowany i publikacja dalszych materiałow będzie miała wpływ na życie Amerykanów i jest to niezwykłej wagi wpływ. Powiedzenie, że prawo do publikacji może być odebrane tylko w sytuacji, gdy jutro rano wybuchnie wojna, kiedy ta wojna już trwa jest nieusprawiedliwionym zawężeniem problemu.
Sędzia Burger oddaje głos Aleksandrowi Bickel. 
Bickel – Wysoki Sądzie , nawet przez chwilę nie twierdziłem, że prezydent nie ma prawa do ustalenia systemu klasyfikacji dokumentów rządowych i że nie ma władzy, aby zarządzać tym systemem i procedurami w ramach pryznależnej mu władzy wykonawczej....Zgadzamy się z argumentami w tej sprawie, że zakaz  publikacji, podobnie jak wszystkie inne prawa konstytucyjne nie jest absolutem. I po za tym stwierdzeniem proszę Wysokiego Sądu, nasza pozycja jest odmienna i dużo bardziej skomplikowana.
Po pierwsze nasza pozycja dotyczy fundamentalnej zasady rozdziału władzy – naszym zdaniem prezydent nie ma takich uprawnień, które mogłyby być podstawą i uzasadniać zakaz publikacji. I po wtóre, rozpatrując pryncypia Pierwszej Poprawki, które dotyczą i punktu pierwszego, nasuwa się pytanie dotyczące standardu przed poznaniem faktów – standardu, który interpretujemy całkowicie odmiennie niż strona rządowa.
Sąd – Z tego rozumiem, że może Pan zgodzić się bez problemu z twierdzeniem, ze te 47 tomów materiałów, chociaż satysfakcjonują definicję „ściśle tajne“ na potrzeby władzy wykonawczej, to jednak nie satysfakcjonują Pana standardów?
Blickel– Tak , głównie z powodu notoryczności tego  klasyfikowania... 
Sąd  przerywa – Nie, nie moje pytanie brzmiało - umówmy się na chwilę, że są jakieś dokumenty ... poprawnie zaklasyfikowane „ściśle tajne“. Czy chcesz powiedzieć, ze to niekoniecznie oznacza, że twój standard jest usatysfakcjonowany? 
Blickel – Dokładnie tak, Proszę Wysokiego Sądu, powiedziałbym, że.... 
Sąd - Dobrze, ja uważam – i nie znalazłem nigdzie w twoich dokumentach, czy w dokumentach tych spraw by gazety sugerowałyby, chociaż przez moment, że w tych materiałach, w tych 47 tomach nie ma dokumentów, ktore uzasadnialyby poprawnie zdefiniowanie ich jako „ściśle tajne“.
Blickel – Po zapoznaniu się z wnioskami strony rządowej, uważam, że nie ma tam takowych. ...Gdyby takowe były, na pewno dawno wiedzielibyśmy o nich.
Sędzia Stewart – Teraz Panie Blickel, ponieważ większość akt w tej sprawie jest tajna... musimy rozpatrywać ją abstrakcyjnie....Załóżmy, że kiedy członkowie tego sądu zapoznają się z tymi dokumentami, znajdziemy tam absolutnie przekonywujące dowody, że konsekwencją ujawnienia tych dokumentów bedzie śmierć stu młodych ludzi, których jedynym przestępstwem było to, iż mieli po 19 lat i byli najwyżej na liście poboru. Co wtedy mamy zrobić? 
Blickel -  Chciałbym żeby był paragraf i na taką sytuację. 
Sędzia Stewart – Ale takiego paragrafu nie ma. Pytam się ciebie - co mamy zrobić w tej sprawie? Czy powiesz, że Konstytucja wymaga opublikowania tych dokumentów, a ci chłopcy mają umrzeć? Czy tak?
Blickel – Nie, nie. Myślę, że w takiej sytuacji....człowiek, człowieczeństwo będzie ważniejsze od  bardziej abstrakcyjnego przywiązania (dosł. Dewocji) do gwarancji Pierwszej Poprawki... 
Sędzia Black – zapytał czy Kongres może zakazać publikacji prasie.
Blickel -  Nie stoimy póki co przed takim problemem ....musiałbym zapoznać się ewentualnie z taką ustawą...
.
Sędzia Black -  Dlaczego ustawa miałaby jakieś znaczenie? Przecież Pierwsza Poprawka stanowi wyraznie - „Kongres nie może ograniczać wolności prasy“.  Interpretujesz to, że Kongres może ustanowić jakieś prawo ograniczające wolność prasy? 
Blickel –Nie, proszę Wysokiego Sądu. Zgodziłem się tylko...że jakieś ograniczenia dotyczące absolutności tego zakazu jest możliwe.... 
Sędzia  Black – To jest bardzo dziwne, iż  podnosisz taki argument będąc adwokatem Times, że Kongres może ustanowić taką bezprawną ustawę! 
Blickel – Nie taki był mój argument. Przynajmniej mam nadzieję...
Sędzia Black – Taka była moja impresja i to jest to co pamiętam najwyrazniej z twojej argumentacji. 
Sędzia Burger oddał głos adwokatowi Washington Post - Williamowi Glendonowi. 
Sędzia Burger – Panie Glendon, jak Rząd może udowodnić swoją pozycję, spełniając standard postawiony przez Sędziego Gesell? Ta sprawa nie spowoduje pojawienia się statków wojennych w Porcie Nowego Jorku, nie uruchomi rakiet, ale czy możesz powiedzieć, że nie jest to sprawa życia i śmierci? 
Glendon -  Proszę Wysokiego Sądu, myślę, że jeżeli mamy rozważać możliwości czy przypuszczenia przeciwko zawieszeniu, czy okrojeniu Pierwszej Poprawki, odpowiedź jest oczywista. Możliwość i przypuszczalne hipotezy, że negocjacje dyplomatyczne będą trudniejsze, czy bardziej wstydliwe (żenujące) nie usprawiedliwiają i nie uzasadniają – i to jest sedno tej sprawy - ....nie usprawiedliwiają zawieszenia Pierwszej Poprawki. 
Sędzia Burger – Twoja pozycja jest teraz taka, że żądasz, aby gwarancje Pierwszej Poprawki były respektowane?
Glendon – Tak właśnie. 
Sędzia Burger – I mówisz, że gazeta ma prawo do ochrony swoich zródeł, ale Rząd nie ma takiego prawa? 
Glendon – Nie widzę tutaj żadnej rozbieżności. Jestesmy tutaj na pozycji żądającego, aby nie wprowadzono zakazu publikacji, ponieważ byłoby to naruszeniem naszych gwarancji konstytucyjnych, a przecież równość ( wobec prawa) tego zabrania. Jesteśmy także w takiej sytuacji, że możemy twierdzić, iż zgodnie z gwarancjami Pierwszej Poprawki, mamy prawo do ochrony naszych zródeł. I prawdę mówiąc nie znajduję  tutaj żadnej rozbieżności czy konfliktu....Nie tylko Stany Zjednoczone są tu ofiarą. Sędzia Gesell słusznie podniósł – i uważam, że jest to ważny argument, i ja też tak uważam - że Rząd zapomina o tym, że interesy Stanów Zjednoczonych to interesy obywateli. I jeżeli rozważamy tutaj okrojenie Pierwszej Poprawki, to będzie  to prawo obywateli do  tej wiedzy. Być może jest to tylko abstrakcja, ale na takich abstrakcjach zbudowaliśmy ten kraj i ten Naród, przez ponad dwiescie lat budowaliśmy jego wielkość i potęgę, a teraz  mamy zaakceptować coś, czego nigdy Rząd nie wymagał od nas....
Jeszcze raz dostał głos Griswold. Sędziowie Thurgood Marshall i Hugo Black pytali. 
Griswold – W mojej opinii, jeżeli poprawnie sklasyfikowany materiał, został „nieprawnie“ zdobyty i można wykazać, że ma to natychmiastowy impakt na bezpieczeństwo kraju, jego publikacja powinna być zakazana.
Sędzia Marshall – Czy w takim razie federalne sądy miałyby spełniać rolę cenzora?
Griswold – Wysoki Sądzie to jest pejoratywna opinia. Nie wiem czy jest jakaś alternatywa.
Sędzia Marshall – Pierwsza Poprawka może nią być. ( śmiech na sali)

Griswold – Tak Proszę Wysokiego Sądu. .... problemem w tej sprawie jest konstrukcja Pierwszej Poprawki. Wszystkim znana jest interpretacja Sędziego Black, iż „żadne prawo“ oznacza „żadne prawo“ i ja szanuję tę pozycję.
Sędzia Black – Tak też myślałem.
Griswold -  Mogę tylko powiedzieć, Wysoki Sądzie, że dla mnie jest równie oczywiste, że „żadne prawo“ nie oznacza zawsze  „żadne prawo“ i chciałbym przekonać Sąd, że to jest prawda.
Przedstawicielowi Rządu nie udało się przekonać sądu iż, „żadne prawo“ nie oznacza zawsze  „żadne prawo”.
Cztery dni pózniej Sąd Najwyższy wydał wyrok. W trzech krótkich paragrafach sześciu sędziów zgodziło się, iż Rząd nie uzasadnił wystarczająco i przekonywująco swojego żądania zakazu publikacji Pentagon Papers i zawieszenia tym samym gwarancji Pierwszej Poprawki. Orzeczenie Sądu Apelacyjnego District Columbia Sędziego Gesell w sprawie Washington Post zostało podtrzymane. Orzeczenie Sądu Apelacyjnego Second Circuit  w sprawie New York Times zostało skasowane i podtrzymane orzeczenie District Court dla Southern District Nowego Jorku.
6 Sędziów, których opinie były zbieżne i zadecydowały o werdykcie:
Hugo Black podkreślił absolutną wyższość Pierwszej Poprawki i był przeciwny jakiejkolwiek ingerencji w swobodę wypowiedzi bez względu treść i źródła dokumentów.

William O. Douglas w dużej mierze poparł opinię Sędziego Black, twierdząc, że potrzeba  wolnych  mediów,  jako narzędzia kontrolujcego poczynania rządu nie może podlegać ograniczeniu. 
William J. Brennan, Jr stwierdził, że publikacji tych  dokumentów nie można zakwalifikować jako jeden z trzech wyjątków od wolności słowa jak w wyroku Near v. Minnesota (1931). 
Potter Stewart i Byron R. White zgodzili się, że odpowiedzialność władzy wykonawczej w celu zapewnienia bezpieczeństwa narodowego to także ochrona  danych. Jednakże w dziedzinie obrony narodowej i spraw międzynarodowych, prezydent Stanów Zjednoczonych posiada zbyt dużą konstytucyjną niezależność, która jest praktycznie niekontrolowana przez władzę legislacyjną i władzę sądowniczą. "W przypadku braku kontroli rządu i równowagi, jedynym skutecznym ograniczeniem dla polityki władzy wykonawczej może byç oświecenie obywateli - a co za tym idzie świadoma i krytyczna opinia publiczna, która sama może decydować o ochronie wartości demokratycznych”.
Thurgood Marshall twierdził, że termin "bezpieczeństwo narodowe" jest zbyt szeroki, aby usankcjonować zakaz publikacji. 
3 Sędziów nie zgodziło się z werdyktem i wyrazili zdania odrębne.

Prezes Sądu Najwyższego Warren Burger twierdził, że "imperatyw wolnej prasy i wolności słowa wchodzi w kolizję z imperatywem skutecznego funkcjonowania nowoczesnego rządu ". Twierdził on,  że pośpieszne postępowanie, oraz z uwagi na ilość - rozmiar dokumentów, Sąd nie był w stanie uzyskać wystarczających  informacji, aby podjąć poprawną decyzję. Sędzia Burger  również twierdził, że Times powinien omówić możliwe konsekwencje z rządem przed publikacją materiału. Sędzia nie twierdzi, że rząd udowodnił swoje tezy, ale raczej, że decyzja nie powinna być dokonana tak szybko.  
Sędziowie John M. Harlan i Harry A. Blackmun dołączyli do Prezesa Sądu i poparli jego opinię. 
40 lat później 13 czerwca 2011r całość Pentagon Papers została udostępniona społeczeństwu amerykańskiemu.


środa, 13 marca 2019

Wolność słowa w stanie krytycznym – art. 212 k.k



Jedyną drogą,  aby zagwarantować, że ludzie,  z którymi się zgadzasz  mogą korzystać z wolności słowa, jest wspieranie prawa do wolności słowa ludziom z którymi się nie zgadzasz. -  Eleanor Holmes Norton

Gwarancje konstytucyjne – mity i hity cz. IV 

We wrześniu 2011r. Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Stowarzyszenie Gazet Lokalnych oraz Izba Wydawców Prasy ruszyły z kampanią „Wykreśl art. 212 kk”.  Akcję poparli dziennikarze, blogerzy, obywatele i politycy różnych opcji, wśród nich m.in.: Grzegorz Schetyna (PO), prezes PiS Jarosław Kaczyński, b.minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski (PO), Marek Balicki (SLD), Marek Borowski (SdPl), Andrzej Czuma (PO), Ryszard Kalisz (SLD), Paweł Kowal (PJN), Janusz Palikot (Ruch Palikota), Jarosław Sellin (PiS) i Tadeusz Sławecki (PSL). Ale w sumie była to akcja elitarna, bowiem obywatele en masse nie byli zainteresowani i nie poparli jej. 

 Uświadamia to boleśnie, że historyczna szansa, by pozbyć się niewolniczego garbu, ducha totalitarymu i ducha człowieka sowieckiego po 1989r.,  została w rzeczywistości zaprzepaszczona. Efekt jest taki, że to już drugie pokolenie wyrosło w „wolnej Polsce”, a dziedziczy  en masse  syndrom mentalności poddańczej i ducha człowieka sowieckiego.  
Tam, gdzie nie ma wolności słowa, obywatele  uważają, że mają prawo,  zniszczyć finansowo i wsadzić za kraty, tych którzy mówią rzeczy, które uznają za obraźliwe. 

Usunięcie artykułu 212 spełniłoby nie tylko postulat podnoszony od wielu  przez polskie i międzynarodowe instytucje monitorujące prawa człowieka: Rzecznika Praw Obywatelskich, instytucje Rady Europy i ONZ, oraz organizacje pozarządowe tak krajowe jak i międzynarodowe  jak wspomniana HFPC,  Reporterzy Bez Granic, czy Artykuł 19.

Dunja Mijatović, przedstawicielka OBWE ds. wolności mediów, stwierdziła wręcz, że pozostawiając przestępstwo zniesławienia w kodeksie karnym, Polska jest na arenie międzynarodowej równie wiarygodna jak Białoruś, gdzie  za zniesławienie prezydenta Aleksandra Łukaszenki do więzienia trafił dziennikarz Andrzej Poczobut.

Utrzymując przestępstwo zniesławienia, Polska przegrywa regularnie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka i musi płacić swoim obywatelom odszkodowania.

  Jakim absurdem by nie powiedzieć szaleństwem jest dopuszczalność zakładania spraw karnych z prywatnego oskarżenia  dotyczących zniesławienia lub pomówienia świadczą setki przykładów. Np. nauczycielka szkoły podstawowej została oskarżona przez dyrektorkę za słowa krytyki wypowiedziane w trakcie zebrania, a właściciele mieszkań zostali oskarżoni o zniesławienie, po skrytykowaniu developera za wady konstrukcyjne wykryte w ich kupionych mieszkaniach. 

W większości krajów europejskich wykreślono już odpowiedzialność karną za zniesławienie z kodeksów karnych, tam gdzie dalej egzystuje nie jest używana. Presja społeczna nie pozwala osobom publicznym używania przepisów umożliwiających karanie za zniesławienie. W ostatniej dekadzie   zdekryminalizowano przestępstwo pomówienia (zniesławienia) w Bośni i Hercegowinie, na Cyprze, Ukrainie, w Estonii, Gruzji i Mołdawii. Zniesławienie czy pomówienie to aruszenie dóbr osobistych, a chroni je  prawo cywilne. 

W Polsce  każdy każdego może oskarżyć, jeżeli w jego subiektywnym przekonaniu ktoś go zniesławił, czy pomówił. Dotyczy to  nie tylko sytuacji, w której Kowalski poczuł się pomówiony przez Nowaka, ale także kiedy ten Kowalski   poczuje się pomówiony  wyrażoną ogólną opinią dotyczącą jakiejś grupy (niekoniecznie należącej do gnębionej mniejszości)  z którą Kowalski się utożsami. Do sprawy też zawsze może się włączyć państwo reprezentowane przez prokuratora, a wtedy prywatnie oskarżony ma przeciwko sobie nie tylko oskarżyciela prywatnego, ale także aparat organów ścigania. 

Z  możliwości korzystania z oskarżania za przestępstwa zniesławienia  chętnie korzystają od dekad politycy z pierwszej półki. Sam fakt, że  opinie są ostre i często nieprzyjemne nie powinien być powodem do uznania ich za przekraczające granicę wolności słowa, a system prawny - w którym krytyczne wypowiedzi karane są nawet karą więzienia dlatego,  że  są postrzegane przez skarżących jako nieprzyjemne, przykre czy brutalne  - jest systemem, w którym wolność słowa jest fikcją. Jedynym skutecznym ograniczeniem korupcji i bezprawia jest informowanie obywateli - a co za tym idzie świadoma i krytyczna opinia publiczna, która sama może decydować o ochronie wartości demokratycznych.
 Proceder  oskarżania za przestępstwa zniesławienia używany przez  polityków i inne osoby publiczne  jest szczególnie groźny, bowiem po pierwsze:   art. 212 kk traktowany jest jako knebel dla krytyki i walkę z przeciwnikami. Po drugie inspiruje to  Kowalskich, aby iść w ich ślady.  Korzystają z niego także sami sędziowie.
W XXI w. w demokratycznym państwie prawa  Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przestępstwo zniesławienia czy pomówienia, a tym samym  kneblowania ust i ograniczanie wolności słowa jest zgodny z art. 54 Konstytucji.  Wg TK pierwszeństwo w kolizji z wolnością słowa ( oraz wolnością prasy i innych środków społecznego przekazu), mają  wolności i prawa wyrażające kwintesencję i stanowiące emanację godności człowieka, w tym cześć, dobre imię i prywatność.  Ta kwinesencja stanowiąca emanację godności człowieka ma  pierwszeństwo przed  wolnością słowa nie tylko w wymiarze indywidualmym, ale też ogólnospołecznym, kiedy wolność słowa jest  gwarancją debaty publicznej niezbędnej w demokratycznym państwie prawnym. [ii]  
Powyższa decyzja TK uznaje pierwszeństwo godności osobistej jednostki (która jest chroniona prawem cywilnym) przed  niezbywalnym prawem każdego obywatela do wyrażania publicznie swojej opinii w sprawach publicznych i o osobach publicznych.Ta decyzja jest tak samo anachroniczna jak anchroniczny jest art. 212, który dzięki tej decyzji pozostał w Kodeksie Karnym.
Przypomnę, że ten sam TK rok wcześniej twierdził:
 - zawsze istnieje domniemanie, że dziennikarz ( czy to zawodowy czy bloger) działa w uzasadnionym interesie publicznym, a więc nie powinien być karany na podstawie art. 212 kk.
I - Osoby wykonujące funkcje publiczne- ze względu na swą pozycję i możliwość oddziaływania zachowaniami, decyzjami, postawami, poglądami na sytuację szerszych grup społecznych - muszą zaakceptować ryzyko wystawienia się na surowszą ocenę opinii publicznej. [iii]
 Dziennikarze, publicyści,  blogerzy i działacze, którzy pełnią funkcje “strażników demokracji“, winni mieć prawo pisaniania i mówienia o nieprawidłowościach w działaniach władzy, businessu i instytucji pożytku publicznego, bez obawy możliwości odpowiedzialności karnej, która bez wątpienia powstrzymuje od takiej krytyki wielu, ze szkodą dla szeroko pojętego interesu społeczeństwa. Taka swoboda lub jej brak jest zasadniczym testem demokracji i wolnego społeczeństwa. 
Sędziowie karni często  zdają się nie lubić wolności słowa, zwłaszcza w debacie publicznej, która jest istotą demokracji. Być może wynika to ze specyfiki i inkwizycyjności procesu karnego w naszym systemie prawnym, gdzie sędziowie mają do czynienia najczęściej z przestępcami i przestępstwami, więc niezwykle  rzadko zajmują się ochroną, obroną i  naruszeniami praw i wolności tych obywateli. 
Ponadto są inne  kwestie zgodności z gwarancjami, prawami i wolnościami  konstytucyjnymi  naruszanymi w postępowaniach sądowych z oskarżenia  prywatnego o pomówienie.

W klasycznm postępowaniu karnym do skazania za przestępstwo dochodzi po przeprowadzeniu postępowania przygotowawczego przez organy ścigania, wniesieniu aktu oskarżenia i wydania wyroku przez sąd. W postępowaniu z oskarżenia prywatnego  w sprawie o pomówienie to oskarżyciel prywatny przeprowadza swoiste dochodzenie i  wnosi  akt oskarżenia, czyli de facto jest prywatnym prokuratorem,  oskarżycielem i pokrzywdzonym, który determinuje samodzielnie,  czy osoba pomawiana faktycznie popełniła określone przestępstwo. Oczywiście to sąd weryfikuje zarzuty, ustala stan faktyczny i wydaje wyrok. Praktyka, gdzie ustalenia faktyczne co do popełnienia czynów przestępczych  jak opisane w treści pomawiającego zarzutu, dokonywane są na podstawie dowodów pośrednich, a ciężar dowodowy jest przeniesiony  z  oskarżyciela  - na oskarżonego, który musi udowodnić prawdziwość swoich stwierdzeń – co w istocie narusza  fundamentalne zasady procesu karnego -  domniemanie niewinności i rzetelności procesu.

Zdarza się też, że w sprawie toczą się równolegle  dwa postępowania sądowe (karne i cywilne) dotyczące tego samego czynu. Postępowanie cywilne jest jawne z mocy prawa,  zaś karne  z mocy prawa toczy się z wyłączeniem jawności i wypowiedzi publiczne na jego temat grożą odpowiedzialnością karną. Co więcej, zawsze istnieje „niebezpieczeństwo”, że rozstrzygnięcie sądu cywilnego w postępowaniu jawnym w przedmiocie pozwu o ochronę dóbr osobistych potencjalnie może „inspirować” decyzję sędziego rozpatrującego sprawę karną.

 Maleńkim światełkiem w tunelu są niektóre orzeczenia Sądu Najwyższego w kwestii art.212 kk. Np. ciekawe postanowienie, gdzie SN zaprezentował pogląd, iż „bezwzględne egzekwowanie ochrony interesów jednostki, wynikające z art. 212 & 1 kk oraz uznanie, że osoby pomawiane mają absolutne i nie podlegające ograniczeniom prawo do ochrony ze strony państwa, które reagować ma na pomówienia za pomocą prawa karnego byłoby niezasadne z punktu widzenia istoty społeczeństwa demokratycznego, w którym wolność wypowiedzi ma charakter fundamentalny”. [iv]
W innym  postanowieniu. SN stwierdził, że „obok kontratypu ustawowego przewidzianego w art. 213 kk  w państwie prawa istnieją także kontratypy pozaustawowe, w tym kontratyp w postaci realizacji prawa do krytyki. Wtedy, gdy krytyka ta realizowana jest w piśmie o charakterze procesowym, w skardze kierowanej do władz, czy w zawiadomieniu o popełnieniu przestępstwa i kiedy brak podstaw do wykazania, że jedynym lub podstawowym zamiarem działania jest zniesławienie, zachowanie realizujące prawo do krytyki w ogóle pozbawione jest cechy bezprawności, a tym samym nie może być uznane za przestępstwo”.[v]
Sąd Najwyższy niestety nie jest konsekwentny w swoich orzeczeniach i trudno jest mówić o spójnej i konsekwentnej linii orzeczniczej SN.  Orzeczenia SN wiążą inne sądy tylko w sprawie, której decyzja dotyczy. Stąd   tylko wskazówką  i sądy niższych instancji  są w większym lub mniejszym stopniu wrażliwe na te orzeczenia. A wybór odpowiedniego do podjętej decyzji orzeczenia SN i powołania się na orzecznictwo SN nie nastręcza trudności.  
Konsekwencje
Konsekwencje procesu o zniesławienie  – są niewspółmiernie dolegliwe i zwyczajnie niesprawiedliwe w stosunku do rzeczywistego zawinienia czy “przestępstwa”osób oskarżanych
·       Sprawa często ciągnie się latami
·       Oskarżony  po skazaniu zostaje wpisany do Rejestru Skazanych, co ogranicza możliwość pełnienia funkcji publicznych, pracy w zawodach zaufania publicznego, uniemożliwia otrzymanie kredytu czy dotacji z UE
·       Stygmatyzuje w środowisku czy miejscu zamieszkania
·        Oskarżeni w niektórych sprawach są arbitralnie kierowani przez sąd  na badania psychologiczne czy obserwacje  psychiatryczne
·       Sądy stosują  często dotkliwe “środki zapobiegawcze”
·       Nawet jeżeli sprawa zakończy się pomyślnie dla oskarżonego,  może wywoływać  tzw. efekt mrożący i powstrzymywać go od zabierania ponownie głosu w społecznie doniosłych sprawach.
·       Jeżeli zakończy się zaś skazaniem, często skazany jest zniszczony finansowo zasądzoną grzywną, kosztami “przeprosin i sprostowań” w mediach publicznych itp.
Aneks
I  dwa przykłady interpretacji art. 212 k,k, czyli jak łaska sądowa na pstrym koniu jeździ. W obydwu przykładach stan faktyczny był  podobny – pomówienie w piśmie procesowym. Trzeba pamiętać, że
Klient sądu – usiłuje oskarżyć  żonę - asesora sądowego o pomówienie   
 Paweł P. procesował się o majątek ze swoją byłą żoną, która była asesorem w tymże sądzie. Zona  w piśmie procesowym złożonym do sprawy oskarżyła  Pawła P. o przestępstwa łgając o jego zachowaniu.
 Sąd Apelacyjny – Sąd Dyscyplinarny uchwałą odmówił zezwolenia na pociągnięcie żony-asesor  do odpowiedzialności karnej sądowej z prywatnego oskarżenia Pawła P. Sąd podniósł, że sama treść wniosku Pawła P. uzasadnia stanowisko, iż zamieszczenie przez asesora sądowego w piśmie procesowym sformułowania miały na celu obronę jej praw osobistych związanych z toczącym się postępowaniem cywilnym.

Paweł P. wniósł zażalenie do Sądu Najwyższego – Sądu Dyscyplinarnego, który  zważył, co następuje:

Zażalenie nie zasługuje na uwzględnienie.(...) Wszczęcie postępowania karnego jest (,,,) możliwe jest wówczas, jeżeli zarzucany sędziemu (asesorowi) czyn nosi znamiona przestępstwa. (...) A ten zarzut podniesiony w zażaleniu nie jest uzasadniony.

SA i  SN uznały, że sformułowanie  żony - asesor o treści -  „groził mi, uderzył, a następnie wykręcając ręce usiłował zmusić do podpisania oświadczenia o zrzeczeniu się roszczeń do pozostałego majątku (...)”, zamieszczone zostało w piśmie procesowym (...) zostało ocenione przez sąd przy pomocy stosownego dochodzenia w sprawie istotnego stanu majątkowego asesora (sic!)świadczy, że b. żona asesor broniła swoich zagrożonych praw..Bezspornym jest, że sąd w wyniku tego dochodzenia cofnął asesorowi sądowemu częściowe zwolnienie od kosztów sądowych, jednak nie ukarał jej grzywną (...) z uwagi na brak przesłanki rozmyślnego wprowadzenia sądu w błąd. Nie ulega wątpliwości, że takie zagrożenie ukarania grzywną istniało, a zatem istniało zagrożenie praw i interesów asesora sądowego. Jeśli zatem według zgodnego stanowiska Sądu Najwyższego i doktryny, nie stanowią bezprawnego zniesławienia z art. 212 § 1 k.k. zarzuty stawiane w obronie własnych praw, kierowane do władz (m. in. zawarte w pismach procesowych), przy czym legalność takich zarzutów uzależniona jest od potrzeb wynikających z zagrożenia własnego prawa, to właśnie z taką sytuacją mamy do czynienia w niniejszej sprawie. Trafnie zatem Sąd Apelacyjny – Sąd Dyscyplinarny uznał, że w tych okolicznościach nie sposób przyjąć, iż zachodzi bezprawne pomówienie, a zatem brak ustawowych znamion przestępstwa z art. 212 § 1 k.k.
Sprawa Stanisława L. – klient sądu skarży sędziego.
 Stanisław L. chciał wyłączyć od rozpatrywania jego sporu cywilnego o własność nieruchomości sędziego Piotra W. z SR w Busku-Zdroju.  Sędzia ten rozpatrywał wcześniej inną jego sprawę. W dwóch pismach procesowych (o wyłączenie sędziego) twierdził w ostrych słowach, że sędzia preparował dowody i sankcjonował bezprawie rozpatrując jego poprzednią sprawę,  stąd w tej sprawie Stanisław L. nie ma gwarancji zachowania bezstronności przez sędziego. Zgodnie z jedną z wykładni art. 212 k.k   przez  SN  realizowal swoje  uprawnienia  oparte na prawie, przy czym legalność takich zarzutów uzależniona była od jego potrzeb wynikających z zagrożenia własnego prawa, a  dotyczyły one w szczególności krytycznych ocen wyrażonych w (...) pismach procesowych.(...)
Sądy trzech  instancji   uznały go winnym zniesławienia sędziego. W uzasadnieniach wyroków sądy uznały, że wyrażona przez niego krytyka była niemerytoryczna, a także świadomie użył on określeń  pejoratywnych. Oskarżony przekroczył granice dopuszczalnej krytyki i przyjęte normy obyczajowe, mając na celu „ugodzenie w dobre imię" Piotra W. i „naderwanie zaufania do jego osoby jako sędziego".
Abstrahując od faktycznej treści pism procesowych oskarżonego, która nie została upubliczniona -  ciekawe jest  jak ugodził on  w dobre imię sędziego, czy naderwał zaufanie do  osoby sędziego. Pisma Stanisława L. przeczytali jedynie sędziowie rozpatrujący wyłączenie i nie trafiły one do opinii publicznej. Stąd naruszenie dóbr chronionych przez art. 212 kk jeżeli miało w ogóle miejsce, znaczyło  zerową szkodliwość społeczną.  Dla Stanisława L. korzystanie z należnych mu praw, zakończyło się uznaniem go za przestępcę i wpisem do Rejestru Skazanych.
Zgodnie z gwarancją konstytucyjną (art. 45 K), każdy obywatel ma prawo do sprawiedliwego rozpatrzenia swojej sprawy przez niezawisły i bezstronny sąd. Prawa Stanisława L. uprawniony był do wnioskowania o  wyłączenie sędziego i jest oczywiste, że zajmując stanowisko w tej kwestii, siłą rzeczy odniósł się do oceny  działań   sędziego, tak  jak je postrzegał w poprzednim procesie.
Sądy nie były tak pobłażliwe, wyrozumiałe  i łaskawe dla Stanisława L. jak dla byłej żony Pawła P. Nie wiemy czym tak obraził sędziego, którego chciał wyłączyć, ale nie podlega dyskusji, że bronił swoich zagrożonych praw jw. Wiemy, że nie uderzył sędziego, nie wykręcał mu rąk i nie zmuszał go do podpisania czegokolwiek, a także z dużym prawdopodobieństwem możemy założyć, że nie groził sędziemu. B. żona Pawła P. oskarżyła go fałszywie właśnie o te czyny karalne. A sąd nie tylko nie zawiadomił organów ścigania, ale stwierdził, że miała prawo bronić swojego prawa do zwolnienia z kosztów sądowych i bała się grzywny za rozmyślne wprowadzenie w błąd sądu! Jednej kwesti tutaj nie rozumiem, jeżeli pani asesor nie wprowadziła rozmyślnie w błąd sądu to dlaczego bała się ukarania grzywną? Summa summarum wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, ale są jeszcze równiejsi i tutaj wiemy dlaczego i kto.

Każde społeczeństwo ma tyle praw i wolności, ile sobie wywalczy i tyle bezprawia i zamordyzmu na ile pozwoli.®[vi]