Jedyną
drogą, aby zagwarantować, że ludzie, z którymi się zgadzasz
mogą korzystać z wolności słowa, jest wspieranie prawa do wolności słowa
ludziom z którymi się nie zgadzasz. - Eleanor Holmes Norton
Gwarancje
konstytucyjne – mity i hity cz. IV
We wrześniu 2011r. Helsińska Fundacja Praw Człowieka,
Stowarzyszenie Gazet Lokalnych oraz Izba Wydawców Prasy ruszyły z kampanią
„Wykreśl art. 212 kk”. Akcję poparli
dziennikarze, blogerzy, obywatele i politycy różnych opcji, wśród nich m.in.: Grzegorz Schetyna
(PO), prezes PiS Jarosław Kaczyński, b.minister sprawiedliwości Krzysztof
Kwiatkowski (PO), Marek Balicki (SLD), Marek Borowski (SdPl), Andrzej Czuma
(PO), Ryszard Kalisz (SLD), Paweł Kowal (PJN), Janusz Palikot (Ruch Palikota),
Jarosław Sellin (PiS) i Tadeusz Sławecki (PSL). Ale w sumie była to akcja
elitarna, bowiem obywatele en masse nie byli zainteresowani i nie poparli jej.
Uświadamia to
boleśnie, że historyczna szansa, by pozbyć się niewolniczego garbu, ducha
totalitarymu i ducha człowieka sowieckiego po 1989r., została w
rzeczywistości zaprzepaszczona. Efekt jest taki, że to już drugie pokolenie
wyrosło w „wolnej Polsce”, a dziedziczy en masse syndrom mentalności poddańczej i ducha człowieka
sowieckiego.
Tam, gdzie nie ma
wolności słowa, obywatele uważają, że
mają prawo, zniszczyć finansowo i
wsadzić za kraty, tych którzy mówią rzeczy, które uznają za obraźliwe.
Usunięcie artykułu 212 spełniłoby nie tylko postulat podnoszony od wielu przez polskie i międzynarodowe instytucje
monitorujące prawa człowieka: Rzecznika Praw Obywatelskich, instytucje Rady
Europy i ONZ, oraz organizacje pozarządowe tak krajowe jak i
międzynarodowe jak wspomniana HFPC, Reporterzy Bez Granic, czy Artykuł 19.
Dunja Mijatović, przedstawicielka OBWE ds. wolności
mediów, stwierdziła wręcz, że pozostawiając przestępstwo zniesławienia w
kodeksie karnym, Polska jest na arenie międzynarodowej równie wiarygodna jak
Białoruś, gdzie za zniesławienie
prezydenta Aleksandra Łukaszenki do więzienia trafił dziennikarz Andrzej
Poczobut.
Utrzymując przestępstwo zniesławienia, Polska przegrywa
regularnie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka i musi płacić swoim
obywatelom odszkodowania.
Jakim absurdem by nie powiedzieć szaleństwem jest dopuszczalność
zakładania spraw karnych z prywatnego oskarżenia dotyczących zniesławienia lub pomówienia
świadczą setki przykładów. Np. nauczycielka szkoły podstawowej została oskarżona przez
dyrektorkę za słowa krytyki wypowiedziane w trakcie zebrania, a właściciele
mieszkań zostali oskarżoni o zniesławienie, po skrytykowaniu developera za wady
konstrukcyjne wykryte w ich kupionych mieszkaniach.
W
większości krajów europejskich wykreślono już odpowiedzialność karną za
zniesławienie z kodeksów karnych, tam gdzie dalej egzystuje nie jest używana.
Presja społeczna nie pozwala osobom publicznym używania przepisów
umożliwiających karanie za zniesławienie. W ostatniej dekadzie zdekryminalizowano przestępstwo pomówienia
(zniesławienia) w Bośni i Hercegowinie, na Cyprze, Ukrainie, w Estonii, Gruzji
i Mołdawii. Zniesławienie czy pomówienie to aruszenie dóbr osobistych, a chroni
je prawo cywilne.
W Polsce każdy każdego może
oskarżyć, jeżeli w jego subiektywnym przekonaniu ktoś go zniesławił, czy
pomówił. Dotyczy to nie tylko sytuacji,
w której Kowalski poczuł się pomówiony przez Nowaka, ale także kiedy ten
Kowalski poczuje się pomówiony wyrażoną ogólną opinią dotyczącą jakiejś grupy
(niekoniecznie należącej do gnębionej mniejszości) z którą Kowalski się utożsami. Do sprawy też zawsze
może się włączyć państwo reprezentowane przez prokuratora, a wtedy prywatnie
oskarżony ma przeciwko sobie nie tylko oskarżyciela prywatnego, ale także
aparat organów ścigania.
Z
możliwości korzystania z oskarżania za przestępstwa zniesławienia chętnie korzystają od dekad politycy z
pierwszej półki. Sam fakt, że opinie są ostre i często nieprzyjemne nie powinien być
powodem do uznania ich za przekraczające granicę wolności słowa, a system
prawny - w którym krytyczne wypowiedzi karane są nawet karą więzienia dlatego, że są
postrzegane przez skarżących jako nieprzyjemne, przykre czy brutalne - jest systemem, w którym wolność słowa jest
fikcją. Jedynym skutecznym
ograniczeniem korupcji i bezprawia jest informowanie obywateli - a co za
tym idzie świadoma i krytyczna opinia publiczna, która sama może decydować o
ochronie wartości demokratycznych.
Proceder oskarżania za przestępstwa
zniesławienia używany przez polityków i
inne osoby publiczne jest szczególnie
groźny, bowiem po pierwsze: art. 212 kk traktowany jest jako knebel dla
krytyki i walkę z przeciwnikami. Po drugie inspiruje to Kowalskich, aby iść w ich ślady. Korzystają z niego także sami sędziowie.
W XXI w. w demokratycznym
państwie prawa Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przestępstwo
zniesławienia czy pomówienia, a tym samym kneblowania ust i ograniczanie
wolności słowa jest zgodny z art. 54 Konstytucji. Wg TK pierwszeństwo w
kolizji z wolnością słowa ( oraz wolnością prasy i innych środków społecznego
przekazu), mają wolności i prawa wyrażające kwintesencję i stanowiące
emanację godności człowieka, w tym cześć, dobre imię i prywatność. Ta
kwinesencja stanowiąca emanację godności człowieka ma pierwszeństwo
przed wolnością słowa nie tylko w wymiarze indywidualmym, ale też
ogólnospołecznym, kiedy wolność słowa jest gwarancją debaty publicznej
niezbędnej w demokratycznym państwie prawnym. [ii]
Powyższa decyzja TK uznaje pierwszeństwo godności
osobistej jednostki (która jest chroniona prawem cywilnym) przed niezbywalnym prawem każdego obywatela do
wyrażania publicznie swojej opinii w sprawach publicznych i o osobach
publicznych.Ta decyzja jest tak samo anachroniczna jak anchroniczny jest art.
212, który dzięki tej decyzji pozostał w Kodeksie Karnym.
Przypomnę, że ten sam TK rok wcześniej twierdził:
- zawsze istnieje
domniemanie, że dziennikarz ( czy to zawodowy czy bloger) działa w uzasadnionym
interesie publicznym, a więc nie powinien
być karany na podstawie art. 212 kk.
I - Osoby wykonujące funkcje publiczne- ze względu na swą pozycję i
możliwość oddziaływania zachowaniami, decyzjami, postawami, poglądami na
sytuację szerszych grup społecznych - muszą zaakceptować ryzyko wystawienia się
na surowszą ocenę opinii publicznej. [iii]
Dziennikarze,
publicyści, blogerzy i działacze, którzy
pełnią funkcje “strażników demokracji“, winni mieć prawo pisaniania i
mówienia o nieprawidłowościach w działaniach władzy, businessu i instytucji pożytku
publicznego, bez obawy możliwości odpowiedzialności karnej, która bez wątpienia
powstrzymuje od takiej krytyki wielu, ze szkodą dla szeroko pojętego
interesu społeczeństwa. Taka swoboda lub jej brak
jest zasadniczym testem demokracji i wolnego społeczeństwa.
Sędziowie
karni często zdają się nie lubić
wolności słowa, zwłaszcza w debacie publicznej, która jest istotą demokracji.
Być może wynika to ze specyfiki i inkwizycyjności procesu karnego w naszym
systemie prawnym, gdzie sędziowie mają do czynienia najczęściej z przestępcami
i przestępstwami, więc niezwykle rzadko
zajmują się ochroną, obroną i
naruszeniami praw i wolności tych obywateli.
Ponadto są inne kwestie zgodności z
gwarancjami, prawami i wolnościami konstytucyjnymi naruszanymi w
postępowaniach sądowych z oskarżenia prywatnego o pomówienie.
W klasycznm postępowaniu karnym do skazania za przestępstwo dochodzi po
przeprowadzeniu postępowania przygotowawczego przez organy ścigania, wniesieniu
aktu oskarżenia i wydania wyroku przez sąd. W postępowaniu z oskarżenia
prywatnego w sprawie o pomówienie to
oskarżyciel prywatny przeprowadza swoiste
dochodzenie i wnosi akt oskarżenia, czyli de facto jest prywatnym
prokuratorem, oskarżycielem i pokrzywdzonym,
który determinuje samodzielnie, czy osoba pomawiana faktycznie popełniła
określone przestępstwo. Oczywiście to sąd weryfikuje zarzuty, ustala stan
faktyczny i wydaje wyrok. Praktyka, gdzie ustalenia faktyczne co do popełnienia
czynów przestępczych jak opisane w
treści pomawiającego zarzutu, dokonywane są na podstawie dowodów pośrednich, a
ciężar
dowodowy jest przeniesiony z oskarżyciela - na oskarżonego, który musi udowodnić
prawdziwość swoich stwierdzeń – co w istocie narusza fundamentalne zasady procesu karnego - domniemanie niewinności i rzetelności
procesu.
Zdarza się też, że w sprawie toczą się równolegle dwa postępowania sądowe (karne i cywilne) dotyczące
tego samego czynu. Postępowanie cywilne jest jawne z mocy prawa, zaś karne z mocy prawa toczy się z wyłączeniem jawności
i wypowiedzi publiczne na jego temat grożą odpowiedzialnością karną. Co więcej,
zawsze istnieje „niebezpieczeństwo”, że rozstrzygnięcie sądu cywilnego w
postępowaniu jawnym w przedmiocie pozwu o ochronę dóbr osobistych potencjalnie
może „inspirować” decyzję sędziego rozpatrującego sprawę karną.
Maleńkim światełkiem w tunelu są niektóre
orzeczenia Sądu Najwyższego w kwestii art.212 kk. Np. ciekawe
postanowienie, gdzie SN zaprezentował pogląd, iż „bezwzględne egzekwowanie ochrony interesów jednostki, wynikające z
art. 212 & 1 kk oraz uznanie, że osoby pomawiane mają absolutne i nie
podlegające ograniczeniom prawo do ochrony ze strony państwa, które reagować ma
na pomówienia za pomocą prawa karnego byłoby niezasadne z punktu widzenia
istoty społeczeństwa demokratycznego, w którym wolność wypowiedzi ma charakter
fundamentalny”. [iv]
W innym postanowieniu. SN stwierdził, że „obok kontratypu ustawowego przewidzianego w
art. 213 kk w państwie prawa istnieją
także kontratypy pozaustawowe, w tym kontratyp w postaci realizacji prawa do
krytyki. Wtedy, gdy krytyka ta realizowana jest w piśmie o charakterze
procesowym, w skardze kierowanej do władz, czy w zawiadomieniu o popełnieniu
przestępstwa i kiedy brak podstaw do wykazania, że jedynym lub podstawowym
zamiarem działania jest zniesławienie, zachowanie realizujące prawo do krytyki
w ogóle pozbawione jest cechy bezprawności, a tym samym nie może być uznane za
przestępstwo”.[v]
Sąd Najwyższy niestety nie jest
konsekwentny w swoich orzeczeniach i trudno jest mówić o spójnej i
konsekwentnej linii orzeczniczej SN. Orzeczenia
SN wiążą inne sądy tylko w sprawie, której decyzja dotyczy. Stąd są tylko
wskazówką i sądy niższych instancji są w większym lub mniejszym stopniu wrażliwe
na te orzeczenia. A wybór odpowiedniego do podjętej decyzji orzeczenia SN i
powołania się na orzecznictwo SN nie nastręcza trudności.
Konsekwencje
Konsekwencje procesu o
zniesławienie – są niewspółmiernie
dolegliwe i zwyczajnie niesprawiedliwe w stosunku do rzeczywistego zawinienia
czy “przestępstwa”osób oskarżanych
·
Sprawa często ciągnie
się latami
·
Oskarżony po skazaniu
zostaje wpisany do Rejestru Skazanych, co ogranicza możliwość pełnienia funkcji
publicznych, pracy w zawodach zaufania publicznego, uniemożliwia otrzymanie
kredytu czy dotacji z UE
·
Stygmatyzuje w
środowisku czy miejscu zamieszkania
·
Oskarżeni w niektórych sprawach są arbitralnie
kierowani przez sąd na badania
psychologiczne czy obserwacje psychiatryczne
·
Sądy stosują
często dotkliwe “środki zapobiegawcze”
·
Nawet jeżeli sprawa
zakończy się pomyślnie dla oskarżonego, może
wywoływać tzw. efekt mrożący i
powstrzymywać go od zabierania ponownie głosu w społecznie
doniosłych sprawach.
·
Jeżeli zakończy się
zaś skazaniem, często
skazany jest zniszczony finansowo zasądzoną grzywną, kosztami “przeprosin i
sprostowań” w mediach publicznych itp.
Aneks
I dwa przykłady interpretacji art. 212 k,k, czyli
jak łaska sądowa na pstrym koniu jeździ. W obydwu przykładach stan faktyczny był
podobny – pomówienie w piśmie
procesowym. Trzeba pamiętać, że
Klient sądu – usiłuje oskarżyć żonę
- asesora sądowego o pomówienie
Paweł P. procesował się o majątek ze swoją
byłą żoną, która była asesorem w tymże sądzie. Zona w piśmie procesowym złożonym do sprawy
oskarżyła Pawła P. o przestępstwa łgając
o jego zachowaniu.
Sąd
Apelacyjny – Sąd Dyscyplinarny uchwałą odmówił zezwolenia na pociągnięcie
żony-asesor do odpowiedzialności karnej
sądowej z prywatnego oskarżenia Pawła P. Sąd podniósł, że sama treść wniosku
Pawła P. uzasadnia stanowisko, iż zamieszczenie przez asesora sądowego w piśmie
procesowym sformułowania miały na celu obronę jej praw osobistych związanych
z toczącym się postępowaniem cywilnym.
Paweł P. wniósł zażalenie do Sądu Najwyższego –
Sądu Dyscyplinarnego, który zważył, co
następuje:
Zażalenie nie zasługuje na uwzględnienie.(...) Wszczęcie
postępowania karnego jest (,,,) możliwe jest wówczas, jeżeli zarzucany sędziemu
(asesorowi) czyn nosi znamiona przestępstwa. (...) A ten zarzut
podniesiony w zażaleniu nie jest uzasadniony.
SA i SN uznały, że
sformułowanie żony - asesor o treści
- „groził
mi, uderzył, a następnie wykręcając ręce usiłował zmusić do podpisania
oświadczenia o zrzeczeniu się roszczeń do pozostałego majątku (...)”, zamieszczone zostało w piśmie procesowym
(...) zostało ocenione przez sąd przy pomocy stosownego dochodzenia w sprawie
istotnego stanu majątkowego asesora
(sic!)świadczy, że b. żona asesor broniła swoich zagrożonych praw..Bezspornym
jest, że sąd w wyniku tego dochodzenia cofnął asesorowi sądowemu częściowe
zwolnienie od kosztów sądowych, jednak nie ukarał jej grzywną (...) z uwagi na
brak przesłanki rozmyślnego wprowadzenia sądu w błąd. Nie ulega
wątpliwości, że takie zagrożenie ukarania grzywną istniało, a zatem istniało
zagrożenie praw i interesów asesora sądowego. Jeśli zatem według zgodnego
stanowiska Sądu Najwyższego i doktryny, nie
stanowią bezprawnego zniesławienia z art. 212 § 1 k.k. zarzuty stawiane w
obronie własnych praw, kierowane do władz (m. in. zawarte w pismach
procesowych), przy czym legalność takich zarzutów uzależniona jest od potrzeb
wynikających z zagrożenia własnego prawa, to właśnie z taką sytuacją mamy do
czynienia w niniejszej sprawie. Trafnie zatem Sąd Apelacyjny – Sąd
Dyscyplinarny uznał, że w tych okolicznościach nie sposób przyjąć, iż zachodzi
bezprawne pomówienie, a zatem brak ustawowych znamion przestępstwa z art. 212 §
1 k.k.
Sprawa Stanisława L. – klient sądu skarży sędziego.
Stanisław L. chciał wyłączyć od rozpatrywania jego
sporu cywilnego o własność nieruchomości sędziego Piotra W. z SR w Busku-Zdroju.
Sędzia ten rozpatrywał wcześniej inną
jego sprawę. W dwóch pismach procesowych (o wyłączenie sędziego) twierdził w
ostrych słowach, że sędzia preparował dowody i sankcjonował bezprawie
rozpatrując jego poprzednią sprawę, stąd
w tej sprawie Stanisław L. nie ma gwarancji zachowania bezstronności przez
sędziego. Zgodnie z jedną z wykładni art. 212 k.k przez SN
realizowal
swoje uprawnienia oparte na prawie, przy czym legalność takich zarzutów uzależniona była od
jego potrzeb wynikających z zagrożenia własnego prawa, a dotyczyły one w szczególności krytycznych ocen
wyrażonych w (...) pismach procesowych.(...)
Sądy trzech instancji uznały
go winnym zniesławienia sędziego. W uzasadnieniach wyroków sądy uznały, że
wyrażona przez niego krytyka była niemerytoryczna, a także świadomie użył on
określeń pejoratywnych. Oskarżony
przekroczył granice dopuszczalnej krytyki i przyjęte normy obyczajowe, mając na
celu „ugodzenie w dobre imię" Piotra W. i „naderwanie zaufania do jego
osoby jako sędziego".
Abstrahując od faktycznej treści
pism procesowych oskarżonego, która nie została upubliczniona - ciekawe jest
jak ugodził on w dobre imię
sędziego, czy naderwał zaufanie do osoby
sędziego. Pisma Stanisława L. przeczytali jedynie sędziowie rozpatrujący
wyłączenie i nie trafiły one do opinii publicznej. Stąd naruszenie dóbr chronionych
przez art. 212 kk jeżeli miało w ogóle miejsce, znaczyło zerową szkodliwość
społeczną. Dla Stanisława L. korzystanie
z należnych mu praw, zakończyło się uznaniem go za przestępcę i wpisem do
Rejestru Skazanych.
Zgodnie z gwarancją konstytucyjną
(art. 45 K), każdy obywatel ma prawo do sprawiedliwego
rozpatrzenia swojej sprawy przez niezawisły i bezstronny sąd. Prawa Stanisława
L. uprawniony był do wnioskowania o
wyłączenie sędziego i jest oczywiste, że zajmując stanowisko w tej
kwestii, siłą rzeczy odniósł się do oceny
działań sędziego, tak jak je postrzegał w poprzednim procesie.
Sądy nie były tak pobłażliwe, wyrozumiałe i łaskawe dla Stanisława L. jak dla byłej żony
Pawła P. Nie wiemy czym tak obraził sędziego, którego chciał wyłączyć, ale nie
podlega dyskusji, że bronił swoich zagrożonych praw jw. Wiemy, że nie uderzył sędziego,
nie wykręcał mu rąk i nie zmuszał go do podpisania czegokolwiek, a także z
dużym prawdopodobieństwem możemy założyć, że nie groził sędziemu. B. żona Pawła
P. oskarżyła go fałszywie właśnie o te czyny karalne. A sąd nie tylko nie zawiadomił
organów ścigania, ale stwierdził, że miała prawo bronić swojego prawa do
zwolnienia z kosztów sądowych i bała się grzywny za rozmyślne wprowadzenie w błąd
sądu! Jednej kwesti tutaj nie rozumiem, jeżeli pani asesor nie wprowadziła rozmyślnie
w błąd sądu to dlaczego bała się ukarania grzywną? Summa summarum wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, ale są jeszcze
równiejsi i tutaj wiemy dlaczego i kto.
Każde społeczeństwo ma tyle praw i wolności, ile sobie
wywalczy i tyle bezprawia i zamordyzmu na ile pozwoli.®[vi]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz