Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 28 września 2017

Szybkość czy sprawiedliwość? Oto jest pytanie.





Kontrowersje wokół skargi nadzwyczajnej

Po ujawnieniu niecierpliwie oczekiwanego projektu ustawy o SN, pokrzywdzeni bezprawiem sądowym, zwani przez  sędziów i ich akolitów pieniaczami, oszołomami lub niezdowolonymi z wyroków odetchnęli z ulgą i  ostrożną nadzieją. 

Instytucja skargi nadzwyczajnej w projekcie prezydenta bezpośrednio i realnie odpowiada na  oczekiwania przeszłych, obecnych i przyszłych klientów sądów. Kowalscy chcą sądów sprawiedliwych. A z tym jest w Polsce ponadnormatywnie źle.  Stąd skarga nadzwyczajna jest dla pokrzywdzonych klientów sądów  promykiem nadziei w  ich  rozpaczy i być może ostatnią szansą odzyskania godności, sprawiedliwości  i wiary w państwo. 

Zgodnie z projektem, o prezydenckiej wersji ustawy o SN od każdego prawomocnego orzeczenia sądowego kończącego postępowanie w sprawie będzie można wnieść skargę nadzwyczajną, jeżeli:
1)        orzeczenie narusza zasady lub wolności i prawa człowieka i obywatela określone w Konstytucji;
2)        orzeczenie w sposób rażący narusza prawo przez błędną jego wykładnię lub niewłaściwe zastosowanie;
3)        zachodzi oczywista sprzeczność istotnych ustaleń sądu z treścią zebranego w sprawie materiału dowodowego.

Uderz w stół, a nożyce się odezwą. No i odezwały się autorytety prawne, profesorowie prawa, sędziowie sądów i trybunałów, politycy, etc.  I rozpoczęło się ośmieszanie, zaciemnianie, kodowanie, straszenie Armagedonem i chaosem.
Głównymi argumentami przeciwko skardze nadzwyczajnej jest zaniepokojenie przeciwników reformy chaosem związanym z ilością orzeczeń, które spełniają kryteria do zastosowania skargi nadzwyczajnej, co według przeciwników tego rozwiązania wydłuży postępowania. Argument przewlekłości w postępowaniach sądowych została nominowana na grzech główny polskich sądów już na początku dyskusji o reformie sądownictwa, zgrabnie przykrywając czy pomijając dyskusję o dużo poważniejszych patologiach i chorobach wymiaru sprawiedliwości. Senator Libicki twierdzi nawet, że do przewlekłości prowadzić będzie wprowadzony w projekcie ustawy o SN udział ławników w rozpatrywaniu skarg nadzwyczajnych i w postępowaniach dyscyplinarnych! Tysiące pokrzywdzonych przez sądy z niecierpliwością i nadzieją czeka na możliwość takiego „wdłużenia” postępowania sądowego.

W tym miejscu niezbędne wyjaśnienie. Przewlekłość postępowań sądowych spowodowana jest przede wszystkim  brakiem  organizacji, planowania i zarządzania pracą sędziów. Proces, który powinien trwać  powiedzmy 10 dni = 10 posiedzeń sądu - w rzeczywistości  trwa rok czy półtora roku, bowiem przerwy pomiędzy posiedzeniami sądu to często 2 i więcej miesięcy. Wystarczy planować posiedzenia sądu dzień po dniu. Ale u nas jest to za trudne! Druga organizacyjna kwestia, która ma wpływ na długość procesu to protokołowanie. To problem, którego w XXI wieku polskie  sądownictwo również nie jest w stanie rozwiązać. Protokolant nie dokumentuje wypowiedzi uczestników procesu, ale czeka na podyktowaną przez sędziego wersję tej wypowiedzi.  Każde posiedzenie sądu trwa literalnie  (conajmniej) dwa razy dłużej, niż powinno.  W relatywnie normalnych krajach od dekad rozprawa jest protokołowana przez stenotypistki (i nagrywane audio) lub nagrywane audio  i natychmiast po rozprawie sporządzany jest transkrypt nagrania w tradycyjnej formie, aby strony i sąd mogli z niego korzystać już następnego dnia.

I ciekawostka[i]

Oczywiście nie podlega dyskusji, iż przewlekłość potępowania jest zmorą naszego sądownictwa, a konsekwencje są dla  obywateli ekstremalnie dolegliwe. Nie można jednak przewlekłości traktować jako główny grzech wymiaru sprawiedliwości. Tragedią dla klientów sądów i ich rodzin jest brak niezawisłości i bezstronności sędziów, które materializują się  w uchybieniach wymienionych  w kryteriach dopuszczenia skargi nadzwyczajnej. 

Oto kilka głosów krytycznych o instytucji skargi nadzyczajnej.

 Prof. Z. Ćwiąkalski nie może sobie wyobrazić, jak to będzie wyglądało organizacyjnie. Skoro każdy obywatel - za pośrednictwem odpowiedniego podmiotu - będzie mógł wystąpić o wniesienie superkasacji, to szykuje się nam duży chaos. W Polsce 80 proc. osób jest niezadowolonych z rozstrzygnięć. Wyobraźmy więc sobie, że milion, dwa albo trzy miliony osób składają wniosek o jeszcze jedno rozpatrzenie sprawy, a 10 proc. tych wniosków zostanie uwzględnionych. Nagle trzeba będzie rozpatrzyć kilkaset nowych spraw. To jest nierealne! I nijak się ma do walki z przewlekłością postępowań. Kasacje nadzwyczajne otworzą także drogę dla pieniaczy sądowych, którzy oczywiście skwapliwie to wykorzystają. Sam jako adwokat uznaję niektóre rozstrzygnięcia za wadliwe, ale przecież druga strona sporu równocześnie zwykle uważa inaczej.[ii]

 Moim zdaniem arbitralność opinii prof. Ćwiąkalskiego (jak na doświadczenia  byłego MS i obecnie adwokata) wpisuje się w retorykę opozycji totalnej[iii], której celem jest zachowanie status quo kosztem krzywdy ludzkiej. Świadczą o tym „dyżurne” sofizmaty przywołane przez profesora - o pieniaczach, o osobnikach „niezadowolonych  z wyroków”, o niemożliwości organizacyjnej sądownictwa polskiego i  creme de la creme o wspomnianej przewlekłości, do której ma się przyczynić  wprowadzenie skargi nadzwyczajnej. To jest ordynarny szantaż totalnej opozycji i sprowadzenie reformy sądownictwa do potrzeby skrócenia czasu postępowania sądowego i drobnych usprawnień, a Kowalskiego  stawia się  przed wyborem – albo szybkie sądy albo sprawiedliwe.

No cóż, pozostaje więc zapytać - jak to się ma do zapisu w  art. 2 Konstytucji - Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej? Za każdą z tych  kilkuset spraw nagle do rozpatrzenia kryją się ludzie i ich tragedie – utracone marzenia, niespełnione plany, rozpad rodziny, niesłuszne odbywanie kar pozbawienia wolności, utrata zdrowia, samobójstwa, stracony dorobek życia, a często dorobek kilku pokoleń.  

Prof. A. Strzembosz  - Niech mi ktoś pokaże badania, które wskazują na to, że w sądach powszechnych w liczącym się procencie zapadają złe orzeczenia. Problem w tym, że nie ma takich badań. Jeżeli odwołuje się do pojedynczych spraw z kilkunastu milionów, to jest humorystyczne. [iv]

Pokazuję - "Przyczyny niesłusznych  skazań w Polsce" opracowali  Łukasz Chojniak i Łukasz Wiśniewski  z Wydziału Prawa UW z pomocą kilkudziesięciu adwokatów, sędziów, prawników uniwersyteckich oraz przedstawicieli organizacji pozarządowych. Na 119 badanych złych orzeczeń (w kasacji lub apelacji wyrok uchylono i  przekazano do ponownego rozpatrzenia lub umorzono postępowanie), w 68 przypadkach skazano osoby faktycznie niewinne. Czy to jest dla Profesora liczący się procent?  W 100% złych  wyroków (wszystkie zostały wzruszone) niemal 60% to super złe wyroki – delikwenci byli faktycznie niewinni! W raporcie czytamy – „Można założyć, że tych przypadków jest więcej, ponieważ usuwanie błędów następuje zazwyczaj na skutek zupełnie przypadkowego ich dostrzeżenia, cały czas brak natomiast pogłębionych danych na ten temat.”[v]

I jeszcze jedna ciekawostka [vi]  

Himalaje absurdu osiągnął poseł Zembaczyński z Nowoczesnej.  W programie TVP Info Minęła 8 - był wyraźnie zdegustowany  pomysłem prezydenta, a  skarga nadzwyczajna jest wg posła najlepszym przykładem jak mogą być przeciągane w nieskończoność procesy. Poseł  był mocno zaniepokojony wobec jakiego kryterium można będzie wnosić taką skargę. Najbardziej jednak wzburzyła posła wizja tzw pieniaczy, którzy będą mogli w nieskończoność na koszt podatnika wieść swoje procesy, które de facto nie służą niczemu innemu, jak zaspokojeniu jakiegoś interesu, który nie jest tak  do końca ani interesem publicznym, ani obywatela, ani państwa! (kursywą zaznaczyłam dosłowne kawałki z wypowiedzi).[vii]

 G.W. Leibniz powiedział: nie ma nic bardziej namacalnego niż absurdalność idei liczby właściwie nieskończonej. Absurdem jest nieskończoność „wiedzenia” swojego procesu, bowiem wymaga to założenia, iż każdy tzw. pieniacz jest nieśmiertelny. Wydawałoby się, że członkowstwo w Komisji Sejmowej w sprawie wyjaśnienia afery Amber Gold to wzbogacające i edukujące doświadczenie, także w materii dotyczącej organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Okazuje się, że niekoniecznie, na co wskazuje bezrefleksyjny i pozbawiony jakiegokolwiek sensu  słowotok posła. 

Osobiście trzymam kciuki za instytucję skargi nadzwyczajnej. A przeciwnicy niech się odczepią od pieniaczy,  oszołomów i niezadowolonych z wyroków. To dzięki konsekwentnej walce i sprzeciwie tychże, społeczeństwo en masse dowiedziało się ciut prawdy o polskim bezprawiu, w tym o bezprawiu sądów, co przekłada sią na 70-80% poparcia dla reform sądownictwa. To dzięki nim być może nasze dzieci i wnuki będą miały szczęście żyć w   „trochę bardziej” demokratycznym państwie prawa.  



[i] W  Polsce nagrywa się posiedzenia sądów na rozprawach  cywilnych, ale... sąd nie sporządza  z nagrań oficjalnego transkryptu. Gdy  strona lub sąd chce przypomnieć sobie czyjeś zeznanie to jak sąd lub strona nie sporządziła „prywatnego” protokołu to powodzenia przez  parę albo paręnaście godzin słuchania  nagrania z rozprawy.     
[iii] Określenie „totalna opozycja” w tym tekście nie oznacza opozycji parlamentarnej, a członków instytucji, partii, stowarzyszeń i i wszytkich innych przeciwnych reformie wymiaru sprawiedliwości
[vi] Na  kilkanaście milionów „orzeczeń” składają się nie tylko wyroki, ale i postanowienia nie kończące postępowania, których wydanie zajmuje sędziom kilka czy kilkanaście minut. Ponadto każda „sprawa” generuje w czasie rozpatrywania w różnych instancjach nową sygnaturę, czyli jest to od  kilku do kilkudziesięciu sygnatur, a każda sygnatutra to statystyce „sprawa” a w rzeczywistości jest to jedna i ta sama sprawa. Innymi słowy „sprawa”, którą zajmują się różne instancje przez parę lat (do uprawomocnienia orzeczenia) w statystyce figuruje jako kilka do kilkudziesięciu „spraw”. To jest dopiero humorystyczne.



sobota, 16 września 2017

Prof. Gersdorf może spać spokojnie, będzie jak było





„Poziom stanu sędziowskiego jest kamieniem probierczym dla etyki narodu i całe poczucie prawa, które żyje w narodzie i winno się krystalizować w sędziach”.[i]

Uzdrowienie kogokolwiek lub czegokolwiek uzależnione jest od prawidłowej diagnozy (rozpoznania jakiegoś stanu rzeczy), a następnie wyboru optymalnej metody „leczenia” (zmiany tego stanu rzeczy). Stosując te prawidłowości do zaproponowanych metod uzdrawiania władzy sądowniczej przez obecny rząd, opozycję, sędziów, prawników innych korporacji, klienteli sądów, etc.  jasnym jest, iż  najczęściej nie opierają się one na kompleksowej diagnozie chorób tej władzy, a raczej na propozycjach chaotycznego leczenia objawowego niektórych  chorób, lub co gorsza symptomów najczęściej niezdiagnozowanych chorób.

Wszyscy uczestnicy debat o uzdrawianiu wymiaru sprawiedliwości (poza klientami sądów, no ale tych nikt nie traktuje poważnie) milczeniem pomijają  prachorobę i w konsekwencji praprzyczynę większości  chorób wymiaru sprawiedliwości. Milczeniem i skupianiem się na mniej lub bardziej kosmetycznych zabiegach, reformatorzy świadomie lub nieświadomie dają sygnał, że być może tu i tam coś zacznie działać lepiej, ale w końcowym efekcie niestety będzie jak było.

 Ta terminalna choroba, to brak niezawisłości znacznej części przedstawicieli III Władzy.

Lwia część aktywności wymiaru sprawiedliwości to rozpatrywanie milionów spraw rocznie w sądach I instancji - rejonowych i okręgowych. Bez względu na stopień złożoności sprawy – upraszczając - postępowania przed tymi sądami opierają się na dwóch fundamentalnych zasadach:
1.   na paradygmacie wykładni norm prawa,
2.   na logice
Orzekanie w gruncie rzeczy opiera się na systemie zero jedynkowym. Przy takim założeniu  nie ma miejsca na żadne kuglarstwo.  Złamanie tych zasad kończy się niesprawiedliwym orzeczeniem, a sędziowie sprzeniewierzając się tym zasadom podcinają filary, na których osadzona jest władza sądownicza - niezawisłość sędziowską.

I tak -  pkt.1
Teoria
 Interpretacja prawa podlega ścisłym regułom stosowanym hierarchicznie. Sędzia winien interpretować przepisy prawa literalnie, czyli w pierwszej kolejności nadać im sens wynikający z ich dosłownego brzmienia. W sytuacji, gdy wykładnia literalna okaże się niewystarczająca, sędzia poszukuje znaczenia przepisu w oparciu o inne rodzaje wykładni - w następującej kolejności – wykładnia językowa, następnie uzupełniająco wykładnie - systemowa, funkcjonalna i celowościowa. Stosowanie tych wykładni nie może nadać określonemu przepisowi prawa innego znaczenia niż to, które wprost wynika z jego treści.
Rzeczywistość
W praktyce najczęściej rezultat interpretacji zależy od arbitralnego i dyskrecjonalnego widzimisię sędziów. A mianowicie nieprzestrzeganie hierarchi reguł wykładni, absurdalne stosowanie równocześnie różnych reguł interpretacji i karygodny braku stosowania logiki.  A to daje interpretatorowi niemal nieograniczoną możliwość stosowania równocześnie kombinacji wielu wykładni przepisu prawa. Dzieje się tak z wielu powodów, takich jak m in.  fatalny poziom wykształcenia części sędziów czy  zwykła głupota, a także  potrzeba  uzasadnienia  absurdalnego i niesprawiedliwego orzeczenia oczekiwanego przez faworyzowaną z różnych przyczyn stronę.

Konsekwencje
Zasada pewności  prawa, która ma zapewniać obywatelowi bezpieczeństwo prawne wyrażające się zwłaszcza przewidywalnością postępowania organów państwa jest w rzeczywistości fikcją, jeżeli orzeczenie w sprawie zależy od arbitralnych decyzji sędziów nie mających podstaw w przepisach prawa i przyjętych powszechnie regułach gry. Takie działania są zaprzeczeniem istoty funkcjonowania władzy sądowniczej, bowiem to niezawisłość sędziowska jest istotą funkcji sędziego i istotą wymiaru sprawiedliwości. To niezawisłość sędziów ma gwarantować  klientom sądów  sprawiedliwy proces, a jej brak powoduje, że władza sędziowska w Polsce zbyt często jest bytem teoretycznym.

Pkt. 2

Teoria

 „Sąd ma obowiązek wyprowadzenia z zebranego w sprawie materiału dowodowego wniosków logicznie prawidłowych. Reguła ta, współokreślająca granice swobodnej oceny dowodów, nie będzie zachowana, jeżeli wnioski wyprowadzone przez sąd przy ocenie dowodów nie układają się w logiczną całość zgodną z doświadczeniem życiowym, lecz pozostają ze sobą w sprzeczności, a także gdy nie istnieje logiczne powiązanie wniosków z zebranym w sprawie materiałem dowodowym”[ii]

Jak się powszechnie przyjmuje granice swobodnej oceny dowodów wyznaczają wymagania prawa procesowego, doświadczenie życiowe oraz reguły logicznego myślenia. To według nich sąd w sposób bezstronny, racjonalny i wszechstronny rozważa materiał dowodowy jako całość i ważąc moc środków dowodowych oraz ich wiarygodność, odnosi je do pozostałego materiału dowodowego.

Rzeczywistość

Losowe cytaty z uzasadnień wyroków:

·         „...Zaznaczyć należy, że podawany przez świadków  szczegółowy rysopis X w sposób niezawiniony mógł nie odpowiadać prawdzie. W tym zakresie świadkowie mogli nie dysponować wiedzą prawdziwą, a zwłaszcza Alicja S., która była dziewczyną X przez okres 3 miesięcy...”
Drugim świadkiem nie dysponującym wiedzą prawdziwą o rysopisie X      ...była matka X widująca syna codziennie. (Sąd Okręgowy)

       "...kontrola merytoryczna nie jest kontrolą, zatem osoba przychodząca codziennie do pracy nie może być traktowana jako pracownik i nie przysługują jej uprawnienia pracownicze, gdyż nie wykonywała pracy pod nadzorem i kierownictwem zatrudniającego...". (Sąd Apelacyjny)
     „...choć pracodawca nie miał obowiązku wypłacania należności z tytułu ryczałtów za noclegi to jednak (…) taki stan rzeczy uprawnia pracownika do otrzymania od pracodawcy ryczałtów za noclegi...” (Sąd Najwyższy)

Konsekwencje

Niemożliwe jest wyciągnięcie przez sąd prawidłowych wniosków logicznych z materiału dowodowego, jeżeli en masse sędziowie nie potrafią lub nie chcą (z różnych powodów) ustalić prawidłowo stanu faktycznego sprawy. Stąd niemożliwe jest zakreślenie  granic swobodnej oceny dowodów, a w konsekwencji podstawą orzeczenia są wnioski z oceny dowodów absurdalne, nielogiczne i nie mające nic wspólnego z prawdą materialną, a wynikiem jest niesprawiedliwe orzeczenie. Takie działania są zaprzeczeniem istoty funkcjonowania władzy sądowniczej, bowiem to niezawisłość sędziowska jest istotą funkcji sędziego. To niezawisłość sędziów ma gwarantować  klientom sądów  sprawiedliwy proces, a jej brak powoduje, że część władzy sędziowskiej w Polsce jest bytem teoretycznym. 

Czy sędziowie en masse rozumieją co to jest niezawisłość?

Niezawisłość nie może być postrzegana jako zezwolenie na arbitralność i zielone światło dla bezprawia.  To Temida powinna mieć opaskę na oczach, a nie sędziowie w jej służbie. Zaiste paradoksem i tragedią jest, że dziesiątki tysięcy orzeczeń sądów I instancji, które zapadły z pogwałceniem tych fundamentalnych zasad nie tylko przechodzą pozytywnie kontrolę instancyjną (często również kontrolę SN), ale  chronione są rzekomą niezawisłością sędziowską. Wystarczy poczytać odpowiedzi chociażby na skargi na sędziów i wnioski o postępowanie dyscyplinarne do Krajowej Rady Sądownictwa, która ma konstytucyjny obowiązek stania na straży „jakości” stanu sędziowskiego!

W tym kontekście wypowiedź z przed kilku dni Pierwszej Prezes SN, która boleje nad niedostatecznym obyciem sędziów z mediami, co według prof. Gersdorf powoduje, iż „nie udało się wytłumaczyć społeczeństwu na czym polega niezawisłość” jest delikatnie mówiąc bezczelna. To emanacja  buty, pogardy  i obrażanie inteligencji Kowalskich przez Pierwszą Sędzię w Polsce.  Podobnie trzeba odebrać odpowiedź Pani prof. Gersdorf na pytanie „Rzeczpospolitej”, czy wierzy jeszcze w niezależność sądów i niezawisłość sędziów: „absolutnie tak”.

Sędzia Irena Kamińska, która całe życie broniła sędziów w listopadzie 2015r. na konferencji sędziów w KRS powiedziała "weźmiemy sobie tyle niezawisłości ile będziemy chcieli" Na tej konferencji  zalecała również stosowanie  jedynej dopuszczalnej formy protestu przeciwko obecnej władzy – orzekanie zgodnie z prawem i sumieniem.  Nie podlega dyskusji, iż nawołując do brania sobie niezawisłości Pani Sędzia NSA otwarcie potwierdziła   żenujący brak zrozumienia podstawowych i fundamentalnych pojęć w demokratycznym państwie prawa.  A swoim kuriozalnym apelem  potwierdziła otwartym tekstem, iż brak niezawisłości  jest w polskich sądach zjawiskiem w jakimś stopniu powszechnym i normalnym.[iii]

W  tym miejscu trzeba podkreślić, iż skala tego bezprawia jest nieznana, m. in. właśnie z powodu wstydliwego ukrywania i zamiatania pod dywan tej patologii tak przez władzę sądowniczą jak i MS i PG przez ponad dwie dekady. Istnieją jednak „dowody poszlakowe” wskazujące, iż  brak niezawisłości sędziowskiej nie jest zjawiskiem incydentalnym, a niestety niemal powszechnym.

Od 2002 do 2014r.  do Krajowej Rady Sądownictwa wpłynęło ogółem 26. 095  skarg  i pism obywateli dotyczących działań sędziów. KRS pozostawiła bez biegu  16.700 z nich. Za zasadne uznano w ciągu 12 lat  28 skarg  i   przekazano 131 skarg do rozpatrzenia przez rzeczników dyscyplinarnych. Losy tych przekazanych skarg są nieznane. Gdyby te liczby odzwierciedlały stan faktyczny, oznaczałoby to, że sędziowie to nie kasta nadzwyczajna, a wręcz święci.

Raport autorstwa dr Łukasza Chojniaka i Łukasza Wiśniewskiego Przyczyny niesłusznych skazań.

Autorzy badali  119 spraw, które spełniały kumulatywnie następujące kryteria;
·       osoba była prawomocnie  skazana
·     przeprowadzono nadzwyczajny  środek zaskarżenia, tj. kasację lub wznowienie postępowania, w wyniku którego doszło do:
·   uniewinnienia lub skazania na łagodniejszą karę tej osoby albo umorzenia postępowania wskutek okoliczności, których nie uwzględniono we wcześniejszym postępowaniu.
         
Innymi słowy w 100% badanych spraw sądy rażąco naruszyły przepisy procedury lub przepisy prawa materialnego, które miały wpływ na treść wyroku potwierdzone orzeczeniami odwoławczymi i wznowieniowymi sądów wyższych instancji, także Sądu Najwyższego. Same działania sądów I instancji (ew. I i II instancji) były postrzegane przez osoby skazane jako niesprawiedliwe skazanie. Gdyby było innaczej nikt nie pochyliłby się nad tymi sprawami. To determinacja pokrzywdzonych i bardzo dużo szczęścia  doprowadziły do uniewinnienia lub skazania na łagodniejszą karę  albo umorzenia postępowania. W tych 119 sprawach sądy i sędziowie - w części przypadków orzeczeń I i II instancji - nie byli gwarantami konstytucyjnych praw skazanych. (Każde naruszenie  podstawowych gwarancji  wynikających z zasady prawa do sprawiedliwego procesu i naruszenie innych praw człowieka koresponduje  z określeniem niesprawiedliwie skazany i jest konsekwencją braku niezawisłości sędziów)
       
     W 68 przypadkach niesprawiedliwie skazanych Autorzy uznali, iż były to przypadki niesłusznych skazań. Czyli bagatela niemal 60%.

Pani Prezes Gersdorf odnosząc się do tego badania twierdziła, iż „przyjęcie przez Autorów badania zbyt szerokiej definicji niesłusznego skazania nie może zaskakiwać, że w sprawach poddanych badaniu stwierdzili oni okolo 50% ”niesłusznych skazań”. Dane te kreują nieprawdziwy obraz wymiaru sprawiedliwości...” Mnie zaskakuje lekceważenie  obrazu wymiaru sprawiedliwości przez prof. Gerdorf. Pozostaje zapytać jaki procent niesłusznych skazań wykreowałby prawdziwy obraz wymiaru sprawiedliwości?  A jaki procent będzie zaskakiwał  Pierwszą Prezes SN?

Badanie to jest bezprecedensowym w Polsce naukowym potwierdzeniem tego o czym  mówią od lat tysięce pokrzywdzonych przez bezprawne działania wymiaru sprawiedliwości.  Nie zmienią tego faktu  bezduszne i małostkowe sofizmaty i bagatelizowanie wyników tego badania. Rozpaczliwe głosy tysięcy pokrzywdzonych są przez ponad dwie dekady  oficjalnie ignorowane, bagatelizowane i ośmieszane. Pokrzywdzeni walczący o swoje racje i prawa są traktowani jak osobnicy niezrównoważeni psychicznie, pieniacze, roszczeniowcy, bezzasadnie niezadowoleni z decyzji sądu, osobnicy działający z niskich pobudek lub nierozgarnięci umysłowo, a ich zarzuty to bezczelne  pomówienia i urojenia, a w najlepszym wypadku subiektywne odczucia niepoparte badaniami aktowymi sprawy, do których skarżący mają oczywiście prawo.

W tym mejscu trzeba podkreślić, iż zmiana władzy w 2015r. - prace Komisji Sejmowej do sprawy Amber Gold czy Komisji Reprywatyzacyjnej odkrywają przed społeczeństwem niewyobrażalną skalę patologii w wymiarze sprawiedliwości i na ich tle historie pokrzywdzonych paradoksalnie, nareszcie stają się wiarygodne.

Obywatel stając przed sądem ma nie tylko wynikające z Konstytucji RP prawo do sprawiedliwego procesu  i przestrzegania jego innych  praw i wolności obywatelskich – ma także prawo, aby je wyegzekwować. Sąd to nie jest tylko instytucja karania obywatela za przestępstwa.  Sąd to także instytucja,  w której obywatel staje na równi z organami państwa i walczy o swoje racje. Niestety ta walka najczęściej jest z góry skazana na niepowodzenie, bowiem sąd nie broni obywatela z taką samą pasją,  z jaką egzekwuje wobec obywatela prawo do karania. W wielu przypadkach te gwarancje mają charakter fasadowy. Czy to jest emanacja  niezawisłości?

Pokrzywdzeni pytają – po co obywatelowi Konstytucja, po co obywatelowi sąd?  Milczenie jest pzerażające.

To nam społeczeństwu nie udało się przebić przez ponad dwie dekady przez mur pogardy i bezprawia sędziów legitymizowanego przez ich rzekomą niezawisłość! Najwyższy czas powiedzieć głośno – większość chorób (patologii) odnoszących się do działań sędziów (a nie per se do organizacji i zarządzania instytucją wymiaru sprawiedliwości), są  bezpośrednią lub pośrednią konsekwencją ignorowania fundamentalnych zasad działania wymiaru sprawiedliwości, przede wszystkim  brak niezawisłości  sędziowskiej. 

Dla władzy sądowniczej nie ma znaczenia, czy decyzje sędziów są produktem widzimisię, korupcji, układów czy też rzetelności, bezstronności i niezawisłości, czy zostały podjęte zgodnie z przepisami prawa czy rażąco naruszając prawo. Sędzia de facto nie ponosi żadnej odpowiedzialności moralnej, dyscyplinarnej, czy karnej za jakość   merytoryczną   orzeczenia, za zgodność  tego orzeczenia z prawem, logiką  czy z prawdą materialną. 

Stąd uważam, że projektowana Izba Dyscyplinarna SN, ale wyposażona w narzędzia nie tylko orzekania kar dyscyplinarnych, a również wzruszania orzeczeń, które zostały wydane przez sędziów zawisłych - uznanych winnymi - jest jedną z metod uzdrowienia.  W składach orzekających winni być przedstawiciele obywateli, a sam wybór tych przedstawicieli winnien być sensownie unormowany. Istniejący obecnie system wyboru ławników niestety nie jest  adekwatny i nie powinien być powielany.   Jeżeli uda się przekonać posłów  do takich rozwiązań  w relatywnie krótkim czasie może poprawić jakość orzecznictwa.

 Ale sama Izba Dyscyplinarna nie uzdrowi wymiaru sprawiedliwości i co najważniejsze nie zmieni fatalnych nawyków i mentalności sędziów. Myśląc łu wyjściowego. Powołanie na służbę sędziowską winno być ukoronowaniem kariery Stąd myśląc o przyszłości, powinna obowiązywać zasada, iż efekt końcowy zależy od materiału  "wyjściowego".Sędziami nie mogą być ludzie, którzy nie mają żadnego doświadczenia życiowego, prosto po studiach i współczesnej Duraczówce. Minimalny wiek sędziego to 35 – 40 lat. Jestem też zwolenniczką kadencyjności i wyborów powszecnych sędziów, alternatywnie wyboru przez Sejm  (idealnie  najpierw na „próbę” – kadencja 4-5 lat i weryfikacja po zakończeniu próby, jeżeli pozytywna to potwierdzenie wyboru na czas nieokreślony) po wysłuchaniu publicznym do którego winni być dopuszczeni obywatele. Musi być zagwarantowana przejrzystość, staranność i rzetelność procesu wyboru i wysłuchania i branie pod uwagę nie tylko kwalifikacji formalnych kandydata, ale też  historii zawodowej w kontekście „jakości”, pracy kandydata, jak też  ocena postawy moralnej, charakteru i  etyki zawodowej kandydata i weryfikacja wyników z  konkretnymi z wymogami zawartymi w Zbiorze zasad etyki zawodowej sędziów.

Po spotkaniu z  Prezydentem przedstawicieli partii opozycyjnych nadzieja na zmiany powoli kończy się. Prezydent nie ma czasu na rzeczywistą i niezbędną 
debatę  z przedstawicielami partii, środowiskami prawniczymi, ekspertami ale też klientami sądów i społeczeństwem. Tej rangi ustaw jak te zawetowane nie pisze się w dwa miesiące bez konsultacji z wyżej wymienionymi. Straciliśmy 27 lat na bezczynności, patologie i bezprawie w wymierze sprawiedliwości osiągają stan krytyczny. A  ostatnia szansa na zmiany zdaje się być zaprzepaszczona. Pozostaje  bananowa republika.


[i] Witold Hauser
[ii] Wyrok SN z 9.12.2009 r., IV CSK 290/09,
[iii] http://www.krs.pl/pl/dzialalnosc/konferencje/p,1/3781,konferencja-niezaleznosc-sadownictwa-gwarancja-praw-i-wolnosci-jednostki-siedziba-krajowej-rady-sadownictwa-24-listopada-2015-r-zapis-dzwiekowy