Kontrowersje wokół skargi nadzwyczajnej
Po ujawnieniu niecierpliwie oczekiwanego projektu ustawy
o SN, pokrzywdzeni bezprawiem sądowym, zwani przez sędziów i ich akolitów pieniaczami,
oszołomami lub niezdowolonymi z wyroków odetchnęli z ulgą i ostrożną nadzieją.
Instytucja skargi nadzwyczajnej w projekcie prezydenta
bezpośrednio i realnie odpowiada na oczekiwania przeszłych, obecnych i przyszłych
klientów sądów. Kowalscy chcą sądów sprawiedliwych. A z tym jest w Polsce
ponadnormatywnie źle. Stąd skarga
nadzwyczajna jest dla pokrzywdzonych klientów sądów promykiem nadziei w ich rozpaczy i być może ostatnią szansą odzyskania
godności, sprawiedliwości i wiary w
państwo.
Zgodnie z projektem, o prezydenckiej wersji ustawy o SN od
każdego prawomocnego orzeczenia sądowego kończącego postępowanie w sprawie
będzie można wnieść skargę nadzwyczajną, jeżeli:
1)
orzeczenie narusza zasady lub wolności i prawa człowieka i obywatela określone
w Konstytucji;
2)
orzeczenie w sposób rażący narusza prawo przez błędną jego wykładnię lub
niewłaściwe zastosowanie;
3)
zachodzi oczywista sprzeczność istotnych ustaleń sądu z treścią zebranego w
sprawie materiału dowodowego.
Uderz w stół, a nożyce się odezwą. No i odezwały
się autorytety prawne, profesorowie prawa, sędziowie sądów i trybunałów,
politycy, etc. I rozpoczęło się ośmieszanie, zaciemnianie,
kodowanie, straszenie Armagedonem i chaosem.
Głównymi argumentami przeciwko
skardze nadzwyczajnej jest zaniepokojenie przeciwników reformy chaosem
związanym z ilością orzeczeń, które spełniają kryteria do zastosowania skargi
nadzwyczajnej, co według przeciwników tego rozwiązania wydłuży postępowania. Argument
przewlekłości w postępowaniach sądowych została nominowana na grzech główny polskich
sądów już na początku dyskusji o reformie sądownictwa, zgrabnie przykrywając
czy pomijając dyskusję o dużo poważniejszych patologiach i chorobach wymiaru
sprawiedliwości. Senator Libicki twierdzi nawet, że do przewlekłości prowadzić
będzie wprowadzony w projekcie ustawy o SN udział ławników w rozpatrywaniu
skarg nadzwyczajnych i w postępowaniach dyscyplinarnych! Tysiące pokrzywdzonych
przez sądy z niecierpliwością i nadzieją czeka na możliwość takiego „wdłużenia”
postępowania sądowego.
W tym miejscu niezbędne
wyjaśnienie. Przewlekłość postępowań sądowych spowodowana jest przede wszystkim
brakiem organizacji, planowania i zarządzania pracą
sędziów. Proces, który powinien trwać powiedzmy 10 dni = 10 posiedzeń sądu - w
rzeczywistości trwa rok czy półtora
roku, bowiem przerwy pomiędzy posiedzeniami sądu to często 2 i więcej miesięcy.
Wystarczy planować posiedzenia sądu dzień po dniu. Ale u nas jest to za trudne!
Druga organizacyjna kwestia, która ma wpływ na długość procesu to protokołowanie.
To problem, którego w XXI wieku polskie sądownictwo również nie jest w stanie rozwiązać.
Protokolant nie dokumentuje wypowiedzi uczestników procesu, ale czeka na
podyktowaną przez sędziego wersję tej wypowiedzi. Każde posiedzenie sądu trwa literalnie (conajmniej) dwa razy dłużej, niż powinno. W relatywnie normalnych krajach od dekad rozprawa
jest protokołowana przez stenotypistki (i nagrywane audio) lub nagrywane audio i natychmiast po rozprawie sporządzany jest transkrypt
nagrania w tradycyjnej formie, aby strony i sąd mogli z niego korzystać już
następnego dnia.
I ciekawostka[i]
Oczywiście nie podlega
dyskusji, iż przewlekłość potępowania jest zmorą naszego sądownictwa, a
konsekwencje są dla obywateli ekstremalnie
dolegliwe. Nie można jednak przewlekłości traktować jako główny grzech wymiaru
sprawiedliwości. Tragedią dla klientów sądów i ich rodzin jest brak
niezawisłości i bezstronności sędziów, które materializują się w uchybieniach wymienionych w kryteriach dopuszczenia skargi nadzwyczajnej.
Oto kilka głosów krytycznych o
instytucji skargi nadzyczajnej.
Prof. Z. Ćwiąkalski nie może sobie wyobrazić, jak to będzie wyglądało
organizacyjnie. Skoro każdy obywatel - za
pośrednictwem odpowiedniego podmiotu - będzie mógł wystąpić o wniesienie
superkasacji, to szykuje się nam duży chaos. W Polsce 80 proc. osób jest
niezadowolonych z rozstrzygnięć. Wyobraźmy więc sobie, że milion, dwa albo trzy
miliony osób składają wniosek o jeszcze jedno rozpatrzenie sprawy, a 10 proc.
tych wniosków zostanie uwzględnionych. Nagle trzeba będzie rozpatrzyć kilkaset
nowych spraw. To jest nierealne! I nijak się ma do walki z przewlekłością
postępowań. Kasacje nadzwyczajne
otworzą także drogę dla pieniaczy sądowych, którzy oczywiście skwapliwie to
wykorzystają. Sam jako adwokat uznaję niektóre rozstrzygnięcia za wadliwe, ale
przecież druga strona sporu równocześnie zwykle uważa inaczej.[ii]
Moim zdaniem arbitralność opinii prof. Ćwiąkalskiego
(jak na doświadczenia byłego MS i
obecnie adwokata) wpisuje się w retorykę opozycji
totalnej[iii],
której celem jest zachowanie status quo kosztem krzywdy ludzkiej. Świadczą o
tym „dyżurne” sofizmaty przywołane przez profesora - o pieniaczach, o
osobnikach „niezadowolonych z wyroków”, o
niemożliwości organizacyjnej sądownictwa polskiego i creme de la creme o wspomnianej przewlekłości,
do której ma się przyczynić wprowadzenie
skargi nadzwyczajnej. To jest ordynarny szantaż totalnej opozycji i sprowadzenie reformy sądownictwa do potrzeby
skrócenia czasu postępowania sądowego i drobnych usprawnień, a Kowalskiego stawia się przed wyborem – albo szybkie sądy albo
sprawiedliwe.
No cóż, pozostaje więc
zapytać - jak to się ma do zapisu w art.
2 Konstytucji - Rzeczpospolita Polska
jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady
sprawiedliwości społecznej? Za każdą z tych kilkuset spraw nagle do rozpatrzenia kryją się
ludzie i ich tragedie – utracone marzenia, niespełnione plany, rozpad rodziny,
niesłuszne odbywanie kar pozbawienia wolności, utrata zdrowia, samobójstwa,
stracony dorobek życia, a często dorobek kilku pokoleń.
Prof. A. Strzembosz - Niech mi ktoś pokaże badania, które wskazują na to, że w
sądach powszechnych w liczącym się procencie zapadają złe orzeczenia. Problem w
tym, że nie ma takich badań. Jeżeli odwołuje się do pojedynczych spraw z
kilkunastu milionów, to jest humorystyczne. [iv]
Pokazuję - "Przyczyny niesłusznych skazań w Polsce" opracowali Łukasz Chojniak i Łukasz Wiśniewski z Wydziału Prawa UW z pomocą kilkudziesięciu
adwokatów, sędziów, prawników uniwersyteckich oraz przedstawicieli organizacji
pozarządowych. Na 119 badanych złych
orzeczeń (w kasacji lub apelacji wyrok uchylono i przekazano do ponownego rozpatrzenia lub umorzono
postępowanie), w 68 przypadkach skazano osoby faktycznie niewinne. Czy to jest
dla Profesora liczący się procent? W 100%
złych wyroków (wszystkie zostały wzruszone)
niemal 60% to super złe wyroki –
delikwenci byli faktycznie niewinni! W raporcie czytamy – „Można założyć, że tych przypadków
jest więcej, ponieważ usuwanie błędów następuje zazwyczaj na skutek zupełnie
przypadkowego ich dostrzeżenia, cały czas brak natomiast pogłębionych danych na
ten temat.”[v]
Himalaje absurdu osiągnął poseł Zembaczyński z Nowoczesnej. W programie TVP Info Minęła 8 - był wyraźnie zdegustowany
pomysłem prezydenta, a skarga nadzwyczajna jest wg posła najlepszym przykładem jak mogą być
przeciągane w nieskończoność procesy. Poseł był mocno zaniepokojony wobec jakiego kryterium można będzie wnosić taką skargę. Najbardziej
jednak wzburzyła posła wizja tzw
pieniaczy, którzy będą mogli w nieskończoność na koszt podatnika wieść swoje
procesy, które de facto nie służą niczemu innemu, jak zaspokojeniu jakiegoś
interesu, który nie jest tak do końca ani
interesem publicznym, ani obywatela, ani państwa! (kursywą zaznaczyłam
dosłowne kawałki z wypowiedzi).[vii]
G.W. Leibniz powiedział: nie ma nic
bardziej namacalnego niż absurdalność idei liczby właściwie nieskończonej. Absurdem jest nieskończoność „wiedzenia” swojego procesu, bowiem wymaga to
założenia, iż każdy tzw. pieniacz jest nieśmiertelny.
Wydawałoby się, że członkowstwo w Komisji Sejmowej w sprawie wyjaśnienia afery Amber
Gold to wzbogacające i edukujące doświadczenie, także w materii dotyczącej
organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Okazuje się, że niekoniecznie, na
co wskazuje bezrefleksyjny i pozbawiony jakiegokolwiek sensu słowotok posła.
Osobiście trzymam kciuki za instytucję skargi
nadzwyczajnej. A przeciwnicy niech się odczepią od pieniaczy, oszołomów i niezadowolonych z wyroków. To dzięki konsekwentnej walce i sprzeciwie tychże, społeczeństwo
en masse dowiedziało się ciut prawdy o polskim bezprawiu, w tym o bezprawiu
sądów, co przekłada sią na 70-80% poparcia dla reform sądownictwa. To dzięki nim
być może nasze dzieci i wnuki będą miały szczęście żyć w „trochę
bardziej” demokratycznym państwie prawa.
[i] W Polsce nagrywa
się posiedzenia sądów na rozprawach
cywilnych, ale... sąd nie sporządza
z nagrań oficjalnego transkryptu. Gdy strona lub sąd chce przypomnieć sobie czyjeś
zeznanie to jak sąd lub strona nie sporządziła „prywatnego” protokołu to
powodzenia przez parę albo paręnaście
godzin słuchania nagrania z
rozprawy.
[iii] Określenie „totalna opozycja” w tym
tekście nie oznacza opozycji parlamentarnej, a członków instytucji, partii,
stowarzyszeń i i wszytkich innych przeciwnych reformie wymiaru sprawiedliwości
[vi] Na kilkanaście milionów „orzeczeń” składają się
nie tylko wyroki, ale i postanowienia nie kończące postępowania, których
wydanie zajmuje sędziom kilka czy kilkanaście minut. Ponadto każda „sprawa”
generuje w czasie rozpatrywania w różnych instancjach nową sygnaturę, czyli
jest to od kilku do kilkudziesięciu
sygnatur, a każda sygnatutra to statystyce „sprawa” a w rzeczywistości jest to
jedna i ta sama sprawa. Innymi słowy „sprawa”, którą zajmują się różne
instancje przez parę lat (do uprawomocnienia orzeczenia) w statystyce figuruje
jako kilka do kilkudziesięciu „spraw”. To jest dopiero humorystyczne.