Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 25 września 2016

Była nadzwyczajność A.J i nadzwyczajna decyzja GIODO



 B. sędzia Artur J.  otrzymał  kuriozalną decyzję GIODO nakazującą  usunięcie
danych osobowych: imienia, nazwiska, danych dotyczacych skazań  z mojego artykułu. To nie pierwszy raz b. sedzia Artur J. ma problem z moimi tekstami wysylajac do portali wnioski, jak poniżej przywołany.

Wniosek o usunięcie danych osobowych

Żądam natychmiastowego usunięcia moich danych osobowych opublikowanych na stronie internetowej X. 
Opublikowanie moich prywatnych danych w dniu 28 lipca 2009 r. nastąpiło bez mojej wiedzy i zgody.  Jest to więc działanie bezprawne. Dane te w świetle art. 27 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych podlegają szczególnej ochronie, jako dane szczególnie wrażliwe. 

Ponadto, w dniu 13.05.2013 r. na formularzu kontaktowym X zgłosiłem wniosek o usunięcie moich danych osobowych, wskazując jednocześnie, iż ich publikacja narusza moje prawa. Do chwili obecnej moje dane osobowe nie zostały usunięte. W tej sytuacji dalsze publiczne udostępnianie moich danych odbieram jako uporczywe, bezprawne naruszanie mojej prywatności. 

Co szczególnie istotne, opublikowane na w/w stronie informacje są już nieaktualne, albowiem nastąpiło już zatarcie skazania. Z chwilą zatarcia skazania uważa się je za niebyłe; wpis o skazaniu usuwa się z rejestru skazanych (art. 106 Kodeksu karnego). Oznacza to, że z chwilą zatarcia skazania następuje usunięcie wszelkich jego skutków – nie tylko w zakresie prawa karnego ale, co należy szczególnie podkreślić – w sytuacji społeczno-zawodowej skazanego. Nie budzi zatem wątpliwości, iż wskazana wyżej publikacja niweczy skutki zatarcia skazania, a w konsekwencji również negatywnie oddziałuje na normalne życie niżej podpisanego.
Z powyższych względów wystąpienie z niniejszym wnioskiem jest konieczne i uzasadnione. Jednocześnie informuję, iż jeżeli w ciągu 7 dni (od chwili wprowadzenia wniosku do środka komunikacji elektronicznej kontrolowanego przez X) wniosek nie spotka się z pozytywną reakcją, będę zmuszony podjąć kroki prawne, co narazi osoby odpowiedzialne na sankcje prawne z odpowiedzialnością karną włącznie. 
 A.J
O co chodziło w tymi danymi osobowymi? Kilka dobrych lat temu napisałam tekst o bezprawiu Trzeciej Władzy i braku jakiejkolwiek odpowiedzialności sędziów – tak dyscyplinarnej jak i karnej za popełnione przestępstwa. Podałam bulwersujące przykłady, m.inn. przykład sędziego SR  w W.  Artura J. Poniżej cytat, który oburzył sędziego J.
“Sędzia spowodował wypadek drogowy, w wyniku którego zginęła starsza kobieta, a druga osoba odniosła ciężkie obrażenia (obecnie na wózku inwalidzkim). Wszczęto  sprawę dyscyplinarną, rzecznik dyscyplinarny żądał ukarania sędziego naganą (sic!), Sąd Apelacyjny w Warszawie (jako Sąd Dyscyplinarny) wymierzył sędziemu karę złożenia z urzędu.


SN utrzymał  wyrok I instancji. Sędzia SN Jerzy Grubba podkreślił, że wyroki sądów karnych są dla sądu dyscyplinarnego wiążące, co do ustalenia winy a chociaż prawo nie zakazuje osobom karanym bycia sędzią,  "...ale dla nikogo nie może stanowić wątpliwości, że dopuszczenie się przestępstwa jest najwyższym deliktem dyscyplinarnym, jaki można zarzucić sędziemu..." – stwierdził Sędzia  Grubba.
Interesująca jest informacja, że sędziowie w Polsce uwazaja, iz moga pozostac sedziami bedac osobami karanymi!  Wydawałoby się, że niekaralność jest niezbędnym  kryterium sprawowania władzy  sędziowskiej!  Tak przynajmniej dzieje się w cywilizowanym świecie…”
 To tyle w moim tekście o Arturze J.
Na marginesie - czapka z głowy Sędziemu J.Grubba. Nie wszyscy jego koledzy w SN mają takie radykalne poglądy co wymagań w kwestii morale kolegów sędziów.
A wracając do „wniosku“ – b. sędzia napisał “…zgłosiłem wniosek o usunięcie moich danych osobowych, wskazując jednocześnie, iż ich publikacja narusza moje prawa. Do chwili obecnej moje dane osobowe nie zostały usunięte. W tej sytuacji dalsze publiczne udostępnianie moich danych odbieram jako uporczywe, bezprawne naruszanie mojej prywatności…”
 i dalej
(Opublikowanie danych)  “…nastąpiło bez mojej wiedzy i zgody.  Jest to więc działanie bezprawne. Dane te w świetle art. 27 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych podlegają szczególnej ochronie, jako dane szczególnie wrażliwe…”
Ups! Były sędzia bajki opowiada. Czy wynika to z poziomu wiedzy prawniczej czy alternatywnie z przyzwyczajenia zawodowego do poszanowania prawa? Nie wiem też o jakiej prywatności prawi Artur J.? Po pierwsze w czasie, gdy pisałam ten tekst Artur J. był osobą publiczną właśnie pozbawioną  funkcji publicznej.  
"...Osoby wykonujące funkcje publiczne - ze względu na swą pozycję i możliwość oddziaływania zachowaniami, decyzjami, postawami, poglądami na sytuację szerszych grup społecznych - muszą zaakceptować ryzyko wystawienia się na surowszą ocenę opinii publicznej...” SK 43/05 12.05.2008
Po drugie został właśnie skazany prawomocnym wyrokiem za przestępstwo. Imię i nazwisko skazanego przestępcy to są informacje publiczne,  tak jak publiczny jest wyrok sądu. Tak stoi w polskim prawie.
Stąd po trzecie; przepisy ustawy o ochronie danych osobowych nie obejmują informacji publicznych, to chyba jasne i oczywiste jak słońce.
Na marginesie, abstrahując od faktu, że b.sędzia nie potrafi rozróżnić prywatnych danych osobowych od informacji publicznej, zachodzę w głowę jakie to dane „szczególnie wrażliwe“ podałam jakoby  bezprawnie (bez zgody  na piśmie) według Artura J.? Podałam jego imię i nazwisko i sentencję publicznego wyroku. 
Natomiast katalog danych „ szczególnie wrażliwych“ jest dość długi, ale z nazwiskiem i imieniem, czy sentencją wyroku nie ma nic wspólnego.  I tak czy samo nazwisko i imię może być informacją o pochodzeniu rasowym i etnicznym sedziego? I czy możemy po nazwisku poznać czyjeś przekonania filozoficzne i religijne? Albo może przynależność wyznaniową, partyjną, czy związkową? Przy najlepszych chęciach nie można z nazwiska uzyskać danych o kodzie genetycznym czy też danych życiu seksualnym, ani danych o jego nałogach czy stanie zdrowia.
Dlaczego więc Artur J. tym właśnie artykułem podpierał się?  Jedyne racjonalne wytłumaczenie to chyba stare przyzwyczajenie do arogancji nietykalnych i tęsknota do tej utraconej szczególnej ochrony.

Dalej w swoim liście do właściciela portalu b. sędzia pisze:
“…Co szczególnie istotne, opublikowane na w/w stronie informacje są już nieaktualne, albowiem nastąpiło już zatarcie skazania. Z chwilą zatarcia skazania uważa się je za niebyłe; wpis o skazaniu usuwa się z rejestru skazanych (art. 106 Kodeksu karnego). Oznacza to, że z chwilą zatarcia skazania następuje usunięcie wszelkich jego skutków – nie tylko w zakresie prawa karnego ale, co należy szczególnie podkreślić – w sytuacji społeczno-zawodowej skazanego. Nie budzi zatem wątpliwości, iż wskazana wyżej publikacja niweczy skutki zatarcia skazania, a w konsekwencji również negatywnie oddziałuje na normalne życie niżej podpisanego…”

Mój Boże! Artur J. żąda usunięcia tekstu z przed czterech lat, ponieważ dzisiaj skazanie jest zatarte!  Po pierwsze; zatarcie skazania wywołuje skutki w sferze prawnej od chwili zatarcia i nie działa wstecz! 

Po drugie; jak praktycznie wyglądałoby usuwanie  w prasie, tv i necie (tutaj w pierwszym i drugim obiegu) setek, jeśli nie tysięcy oryginalnych i powielonych informacji i artykułów o przestępstwie Artura J.? To absurd i utopia! Zastraszyć tym bełkotem prawnym można co najwyżej część mediów drugiego obiegu. Media mainstream wyśmieją takie strachy na Lachy. 

Po trzecie; nawet koledzy po fachu  i autorytety prawne jak np. były I Prezes SN Lech Gardocki stoją na stanowisku, iż „...nie ma powodu, by (…) fakt skazania jakiejś osoby był pomijany, ponieważ zostało ono prawnie zatarte. Podnoszenie publicznie faktu, że dana osoba była skazana, musi jedna leżeć w uzasadnionym interesie społecznym, inaczej bowiem wchodzi w grę odpowiedzialność za zniesławienie”[i][i] 

Informowanie o procedurach dyscyplinarnych sędziów i o ich wyrokach skazujących, nawet zatartych, moim zdaniem leży jak najbardziej w uzasadnionym interesie społecznym, chociażby ze względu na niezwykłą rzadkość takich zdarzeń. To ja robiłam za friko  PR Trzeciej Władzy.  Taka informacja publiczna leży przecież w interesie samych sędziów, albowiem pokazuje, że jeżeli nawet sporadycznie, to starają się oczyścić swoje szeregi z nieudaczników i pospolitych przestępców. 

A Pani Magdalena Błaszczyk w swoim opracowaniu INSTYTUCJA ZATARCIA SKAZANIA W POLSKIM PRAWIE KARNYM[1][ii] precyzuje doktrynę;
“… W sytuacji, kiedy informacja o fakcie skazania, które uległo już zatarciu jest podnoszona publicznie – czyli może dotrzeć do nieoznaczonego kręgu odbiorców (np. czytelników prasy, słuchaczy radia, przybyłych na spotkanie wyborcze) albo do oznaczonej, większej liczby osób (np. zgromadzonych na zebraniu wspólnoty mieszkaniowej bloku) – podający ją nie popełnia przestępstwa zniesławienia, jeżeli ...publicznie podnosi lub rozgłasza prawdziwy zarzut służący obronie społecznie uzasadnionego interesu” (art. 213 § 2 k.k.).(...)

Stosując ten tok rozumowania, należałoby informowanie o skazaniu, które uległo zatarciu, uznać za nieprawdę. W świetle prawa bowiem skazanie, które uległo zatarciu, uważa się za niebyłe. Jednakże możliwość przyjęcia takiej interpretacji musi rodzić wątpliwości. „Prawdziwość” jako znamię kontratypu z art. 213 k.k. jest bowiem interpretowana dosłownie, literalnie. „Prawdziwy” – to znaczy „odpowiadający rzeczywistości”. Literalna wykładnia art. 213 k.k. jest uzasadniona  ratio legis tego kontratypu, czyli potrzebą prawa do krytyki…"

Swoboda wyrażania pejoratywnych opinii o osobach publicznych i w sprawach publicznych winna być niezbywalnym prawem obywatela. Taka swoboda lub jej brak jest zasadniczym testem demokracji i wolnego społeczeństwa. Tym bardziej blogerzy, ktorzy w dzisiejszej dobie Internetu obok dziennikarzy zawodowych pełnią funkcje “strażników demokracji“, winni mieć prawo pisaniania o nieprawidłowościach w działaniach władzy, businessu i instytucji pożytku publicznego, bez obawy możliwości odpowiedzialności karnej, która bez wątpienia powstrzymuje od takiej krytyki wielu, ze szkodą dla szeroko pojętego interesu społeczeństwa.

Zgodnie z wyrokiem TK SK 43/05, zawsze istnieje domniemanie, że dziennikarz ( czy to zawodowy czy bloger) działa w uzasadnionym interesie publicznym.
Informacje podane w moim tekście były rzetelne i nie naruszyłam art. 213 kk, nie mówiąc o absurdalnym zarzucie naruszenia art. 27 ust 1 ustawy o ochronie danych osobowych.

Sedzia Artur J. nie dał za wygraną.  Twierdził, ze w postepowaniach w jego sprawie żaden sąd nie zasądził ogłoszenia publicznie jego wyroków! Mój Boże, czy jest mozliwe, aby byly sedzia nie wiedzial, ze wyroki oglaszane przez sady powszechne w Polsce w imieniu Rzeczpospolitej są publiczne i  automatycznie stają się informacją publiczną - co wynika wprost z Konstytucji? Stąd absurdem i naruszeniem Konstytucji byloby wypowiadanie sie w tej kwestii przez sądy.

Pozostaje tylko dziękować opatrzności, że Artur J. „zatarty”przestępca i niedouczony prawnik nie jest już sędzią. 

Decyzja administracyjna GIODO stoi w rażącej sprzeczności z wyżej przytoczonymi orzeczeniami sądów i doktryną.

środa, 21 września 2016

Młyny sprawiedliwości (dalej) mielą aż huczy[i]



Dla władzy sądowniczej nie ma znaczenia, czy decyzje sędziów są produktem
widzimisię, korupcji, układów czy też rzetelności, bezstronności i niezawisłości, czy zostały podjęte zgodnie z przepisami prawa czy rażąco naruszając prawo. Sędzia de facto nie ponosi żadnej odpowiedzialności moralnej, dyscyplinarnej, czy karnej za jakość   merytoryczną   orzeczenia, za zgodność  tego orzeczenia z prawem, logiką  

 W polskim porządku prawnym Krajowa Rada Sądownictwa ma konstytucyjny obowiązek stania  na straży sędziowskiej etyki i niezawisłości.  KRS zajmowała się do 2002r. tylko zagrożeniami dla niezawisłości sędziowskiej ze strony władzy wykonawczej i ustawodawczej. Skargi obywateli m. inn. na domniemane sprzeniewierzanie się niezawisłości przez sędziów  Rada zaczęła rozpatrywać od 2002r. Jak poważnie Rada traktuje swoje konstytucyjne obowiązki – pochylając się i rozpatrując  sygnalizowane i zgłaszane przez obywateli domniemane przypadku naruszeń etyki i niezawisłości sędziów - świadczy fakt, iż na stronie internetowej tego organu nie ma i nigdy nie było informacji dotyczących skarg obywateli - jakich naruszeń one dotyczą, a także kryteriów i sposobu rozpatrywania tychże. Brak jest też informacji jakie ewentualnie konsekwencje ponieśli sędziowie orzekający w 28 przypadkach uznanych za zasadne (przez 12 lat).

W zakładce Działalność nie ma  słowa o rozpatrywaniu skarg obywateli (czy postępowaniach dyscyplinarnych wobec sędziów). Tylko w corocznych sprawozdaniach KRS przedstawianych w Sejmie można wykopać lakoniczne informacje w tej materii - zajmujące ca pół strony 60-110 stronicowego sprawozdania. Porównując te informacje ze szczegółowymi, zajmującymi dziesiątki stron sprawozdania -  informacjami o działaniach Rady w kwestii domniemanych naruszeń niezawisłości sędziowskiej i niezależności sędziów przez władzę wykonawczą – wniosek jest jeden. Rada nie stoi na straży gwarancji konstytucyjnych obywateli zawartych w artykułach 32, 41, 42, i 45 Konstytucji.  Działania KRS są symulowaniem wykonywania  konstytucyjnych obowiązków w tej materii.

W pierwszych 3 latach tej działalności Rady pozostawiano relatywnie dużo mniejszą liczbę skarg bez nadania biegu, niż w późniejszych latach.  Wg wyjaśnienia Rady w kilku corocznych informacjach o skargach obywateli – nie nadawano biegu  skargom ponawianym, skargom o charakterze pieniaczym lub wskazującym na niezrównoważenie psychiczne ich autorów. Od ponad dekady nieznane są kryteria KRS, które determinują pozostawienie skargi bez biegu.

W pierwszych  3 latach tej działalności Rada uznanała za zasadne 28 skarg. W latach 2005 – 2014 ani jednej (w latach 2011-2012 przekazano 131 skarg do rozpatrzenia przez rzeczników dyscyplinarnego). Jednocześnie lawinowo wzrastała liczba skarg pozostawionych bez nadania biegu.

W  latach 2002 – 2010  wpłynęło do KRS 11 547 skarg,  bez biegu pozostawiono  4543 zapoznano się z 7004  rozpatrzono 683, a  uznano za zasadne 28.

A w latach 2011 do 2014 wpłynęło 13 202 skarg i pism,  pozostawiono bez biegu 11157 zapoznano się i rozpatrzono 2045 i z tych 131 przekazano rzecznikom dyscyplinarnym do rozpatrzenia.

Ogółem od 2002 do 2014  wpłynęło 26. 095  skarg  i pism obywateli – KRS pozostawiła bez biegu  16.700. Z pozostałych 9395 rada  uznała 28 za zasadne, a 131 przekazano rzecznikom dyscyplinarnym.

"Młyny sprawiedliwości (dalej) mielą aż huczy, tylko bez ziarna, na jałowym biegu"


[i] Prof. Ewa Łętkowska