Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 30 listopada 2017

Apel do poszkodowanych przez wymiar sprawiedliwości



Apel do pokrzywdzonych przez wymiar sprawiedliwości.
Pilne!

Skarga nadzwyczajna, nadzieja pokrzywdzonych wprowadzona do projektu prezydenckiego Ustawy o SN została poprawkami strony rządowej,  jeżeli nie de facto uwalona to dla wielu pokrzywdzonych uniemożliwiona.

Pokrzywdzeni wisieli od lat u klamek łaskawców w Biurze RPO,  Prokuratury Krajowej czy Generalnej z prośbami o pomoc, o sprawiedliwość, o zwrócenie nam normalności i zniszczonego życia.  Te instytucje miały nas za oszołomów, roszczeniowców, niezadowolonych z wyroków!

Potrzebna jest alternatywna i realna droga wniesienia skargi nadzwyczajnej do SN! Tak jak usunięta z projektu możliwość wniesienia skargi przez posłów i senatorów! Lub wprowadzenie instytucji Rzecznika Osób Pokrzywdzonych przy SN czy poza, którego wybierze Sejm z osób zaproponowanych przez stowarzyszenia pokrzywdzonych.

Ministrowie i inni urzędnicy ministerstwa sprawiedliwości podczas prac Sejmowej Komisji Sprawiedliwości podnosili podobne argumenty omawiając swoje poprawki dot. skargi nadzwyczajnej.

Chcecie realnych zmian to trzeba walczyć!  Nikt za nas tego nie zrobi! Na razie mamy jeszcze projekt Ustawy o SN, jeszcze nie wszystko jest stracone!
Piszcie emaile do Kancelarii Prezydenta, do Komisji Sprawiedliwości, do posłów.
Pod tym apelem podane są adresy email.
Szkoda pary w gwizdek! Zamiast jednego komentarza na FB lub blogowisku
proponuję wysłać sprzeciw przeciwko uwalaniu skargi nadzwyczajnej (email), jedynej realnej nadziei tysięcy poszkodowanych!
Ci, którzy nie mają czasu na komponowanie pisma skopiujcie powyższe cztery pierwsze akapity! Ewentualnie dodatkowo tekst zamieszczony pod tym apelem drobnym drukiem! To wystarczy. I proszę nie zapomnieć o podpisaniu się!

Poniżej krótko jak pokrzywdzeni i poszkodowani byli potraktowani przez „dobrą zmianę” podczas prac nad projektem!

Jak zwykle! Pokrzywdzeni są przedmiotem, a nie podmiotem debaty nie tylko opozycji, ale i strony rządzącej!

Jednym z tych argumentów jest -  w sądzie zawsze jedna strona przegrywa.  To zawoalowany znany pokrzywdzonym od lat przekaz prokuratorów i sędziów, a także urzędników MS, PG, RPO, KRS itp o oszołomach niezadowolonych z wyroków. Trzeba wyrażnie podkreślić, że conajmniej 60-70% poszkodowanych zostało w sprawach karnych,  gdzie  wygraną stroną jest oskarżyciel publiczny-prokurator – który nie ustalił stanu faktycznego sprawy,  a wręcz  manipulował dowodam i fałszował dowody. A niezawiśli sędziowie przyklepali wyprodukowane niby dowody winy przez prokuratora. Także pokrzywdzeni w sprawach cywilnych często składali w prokuraturze zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prokuraturę, sędziów, biegłych, które były kompletnie nieskuteczne. Czyli nawet jeżeli stroną wygraną była inna osoba, to organy ścigania i wymiar sprawiedliwości nie wypełnił swoich ustawowych obowiązków.
Minister  Warchoł odwołał się do „pragmatyki”, czyli ilości skarg nadzwyczajnych od 60 milionów orzeczeń. Minister nie wiedział, lub udawał, że nie wie, iż  ilość sygnatur decyzji sądowych nie jest tożsama z  ilością „spraw” Bowiem każda sprawa generuje kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt sygnatur. 100 „spraw” to często 500 sygnatur. A więc przewidywania co do ilości skarg nadzwyczajnych przy takiej manipulacji to zwykłe mijanie się z prawdą. 
Ale najważniejsze w tym argumencie było uchylanie się państwa, które reprezentuje minister Warchoł przed odpowiedzialnością za krzywdy jakie wyrządził wymiar sprawiedliwości  tysiącom obywateli Rzeczpospolitej, bowiem będzie to nadmiernym obciążeniem SN! W takim razie po co nam takie państwo? Jaka to reforma,  jeżeli nie naprawi krzywd jakie te państwo wyrządziło obywatelom?
Pamiętajmy przy tym, iż strona rządowa pominęła  całkowicie głosy i opinie społeczeństwa, a przede wszystkim setek stowarzyszeń od lat zajmujących się przypadkami sądowego bezprawia w RP, przypadkami łamania prawa przez sędziów i patologii drążącej polski wymiar sprawiedliwości. Jest dobrym zwyczajem w krajach demokratycznych konsultowanie doniosłych i ważnych przedsięwzięć z zainteresowanymi organizacjami pozarządowymi, a także ze zwykłymi obywatelami.

Niezrozumiałe jest zaniechanie tej demokratycznej formy w Polsce. Czy zasada "nic o na bez nas" nie powinna przyświecać tego typu reformom?

Grażyna Romanowa

niedziela, 26 listopada 2017

Takie będą Rzeczpospolite jak ich młodzieży chowanie...



Notka  miała być krótka.

Cesarz Trajan
Pliniusz Młodszy[i]  w liście do cesarza Trajana[ii]:  
Panie Nikodemię[iii] zniszczył ogromny pożar. Czy wolno mi powołać ugrupowanie złożone ze 150 strażaków?
Pliniusz

Cesarz Trajan odpowiada :
Nie. Każda korporacja, bez względu na nazwę, z pewnością przerodzi się z czasem w ugrupowanie polityczne.

 Szukając powyższego cytatu  z przyjemnością po raz kolejny  czytałam listy Pliniusza i ta lektura uświadomiła mi jak ubodzy bylibyśmy bez nich. Stąd pomysł na inną  notkę.

Ostatni wielki król Polski  Stefan Batory takimi słowy zwrócił się do ucznia szkoły w Zamościu: „disce puer latine, ego te faciam mości panie” – „ucz się, chłopcze, łaciny, a zrobię cię mości panem”. Głęboka mądrość zawarta w tym zdaniu, nie straciła aktualności do dzisiaj. Wykształcenie klasyczne, a więc przede wszystkim znajomość łaciny (także greki) to nie możłiwość komunikacji jak w przypadku znajomości angielskiego, chińskiego, francuskiego czy innych języków nowożytnych. To przede wszystkim umiejętność precyzyjnego  i logicznego myślenia. To możliwość poznania i zrozumienia dorobku  kultury, sztuki antycznej, strategii wojskowej i politycznej, w której tkwią korzenie naszej cywilizacji. To propagowanie postaw moralnie przyzwoitych, wszechstronnego wykształcenia, sprawności fizycznej  i wychowywanie człowieka świadomego swego człowieczeństwa, człowieka szlachetniejszego i wolnego. 

Łacina, antyczna greka i wychowanie w duchu  klasycznym to bogactwo od wieków obecne w polskiej kulturze i od wieków kształtowało naszą rzeczywistość. Przed II Wojną  od odzyyskania nepodległości do reformy edukacjii J.Jędrzejewicza w 1932r. generalnie w 8-klasowych gimnazjach  (po ukończeniu 5 klas podstawówki i egzaminie) prywatnych i państwowych we wszystkich klasach tak  humanistycznych jak i matematycznych nauczano historii w tym starożytnej (2 lub 3 lata) łaciny i conajmniej jednego języka nowożytnego. W klasach humanistycznych  często była dodatkowo greka.

W PRL-u wykształcenie klasyczne ograniczono do tylko do uniwersytetów. Łacina  była do wyboru jednyym z języków obcych w klasach humanistycznych i  obowiązkowa przez jakiś czas w klasach biologicznych liceum (nie jestem pewna pełnej nazwy) i wyelminowana z techników. Powoli  jednak   była wypierana i z liceum i tylko  w elitarnych przetrwała do dzisiaj. 

Brak wychowania i wykształcenia klasycznego i solidnego ogólnego wykształcenia tragicznie odbija się na naszej rzeczywistości. Dzisiaj stawiamy na  na kształcenie fachowców.  Solidne   wykształcenie ogólne nie mówiąc o klasycznym  jest niepraktyczne, to strata czasu i nonsens. W konsekwencji „produkujemy”  ludzi nierozumiejących  rzeczywistość i nie mających narzędzi, aby na nią prawidłowo reagować.  Bez wiedzy ogólnej, bez wiedzy o korzeniach naszej cywilizacji i wiedzy o naszej historii, tradycj,i etc.   bez wiedzy skąd przychodzimy  nie wiemy dokąd idzemy.  Dlatego współczesne społeczeństwa en masse tak łatwo dają się  manipulować.

Rację miał król Batory. Bez „łaciny” nie można zostać „mości panem” Poziom naszej w szerokim rozumieniu kultury  i „jakości” kształtujących naszą rzeczywistość elit, a ponad wszystko ich  ubezwłasnowolnienie  intelektualne jest zbyt często zwyczajnie żenujące i przerażające.

Gdyby ci co decydowali o i kształtowali naszą rzeczywistość od 1989r. mieli w swoich lekturach listy Pliniusza Młodszego i Trajana,  być może nie dopuściliby do powstania korporacji sędziowskiej, a tym bardziej nie umocowali w Konstytucji 1997r. Krajowej Rady Sądowniczej. Dzisiaj nijak tego teoretycznie apolitycznego betonu z jego apolitycznie nawołującym społeczeństwo do protestów przeciwko władzy ustawodawczej Rzecznika Sędziego Zurka nie można przywołać  do porządku


[i] Gajus Pliniusz Cecylisz Sekundus   Młodszym, ( 61113) – polityk, mówca, prawnik i pisarz, namiestnik Bitynii i Pontu
[ii] Marek Ulpiusz Trajan – cesarz rzymski  (98-117)
[iii] Miasto położone nad Zatoką Ascytyjską . Współczesny Izmit. W czasach Trajana  stolica prowincji Bitynii

poniedziałek, 20 listopada 2017

Czekając na nową ustawę o SN




Pierwsza Prezes SN Małgorzata Gersdorf przedstawiła swój projekt ustawy o SN będący „odpowiedzią” na „wspólny” projekt rządu i Prezydenta, który z kolei jest „zamiennikiem” dla zawetowanego przez Prezydenta projektu rządowego.

Co to się porobiło?  I rząd i Prezydent i sędziowie, a nawet Pierwsza Prezes SN na wyprzódki chcą reformować biedny SN. Dziwi, że Pani  Prezes  swoje kompetencje do opiniowania projektów ustaw pomyliła z inicjatywą ustawodawczą i napisała konkurencyjny  projekt ustawy o SN. Obywatelom od tego trendu reformatorskiego,  ilości i objętości projektów i uzasadnień w głowach się kręci, by nie rzec miesza. A jeszcze parę miesięcy temu złotouści egzegeci i  sofiści – sędziowie i autorytety prawne wymazywali rzeczywistość o patologiach w sądownictwie i  wskazywali zastępczych  winnych -  media,  egzekutywę, legislaturę i ponad wszystko społeczeństwo - tych osobników niezrównoważonych psychicznie, pieniaczy, roszczeniowców, bezzasadnie niezadowolonych z decyzji sędziów,  osobników z niskich pobudek szkalujących sędziów lub nierozgarniętych umysłowo.

To postęp, że nareszcie  potrzebę reformy dostrzega nie tylko społeczeństwo i rządzący, ale także sami sędziowie. Dalej nie ma natomiast zgody co reformować i jak. A co najważniejsze jak dotąd planowane reformy dotyczą bardziej skutków a niż przyczyn, bowiem  brak jest poprawnej diagnozy. Reform tych nie poprzedziła głęboka i gruntowna analiza przyczyn, które sprawiają, że polskiemu wymiarowi sprawiedliwości bliżej do tych w bananowych republikach, niż demokratycznych państw prawa. A przede wszystkim nie było szerokiej debaty narodowej ze społeczeństwem,  fachowcami, pokrzywdzonymi i przedmiotami reform.
Dużo jest dość prymitywnej propagandy zwolenników i przeciwników, nagłaśniania informacji o sędziach złodziejach, piratach drogowych, czy zawłaszczaniu sądownictwa, uzależnianiu poltycznemu itp. Natomiast nie ma żadnej poważnej analizy dotyczącej  działań i zaniechań sędziów en masse na salach sądowych, które są zaprzeczeniem istoty funkcjonowania władzy sądowniczej. Nie ma też żadnych planów reform, które zmieniłyby ten tragiczny stan.  Zasada pewności prawa, która ma zapewniać obywatelowi bezpieczeństwo prawne wyrażające się zwłaszcza przewidywalnością postępowania organów państwa jest w rzeczywistości fikcją, picem i ściemą, jeżeli orzeczenie w sprawie zależy od arbitralnych decyzji sędziów nie mających podstaw w przepisach prawa i przyjętych powszechnie regułach gry. Przyczyną tego stanu są;
1.   nieustalanie  rzeczywistego stanu faktycznego w sprawie (podstawą decyzji znaczącej części sędziów nie jest prawda materialna, a fikcja),
2.    karygodny brak stosowania logiki przy  wyciąganiu wniosków z dowodów w sprawie przez niemałą część sędziów  (nieumiejętność wynikająca z braków intelektualnych, braków adekwatnej wiedzy i doświadczenia życiowego lub niestosowanie wyżej wymienionych umiejętności),
3.   interpretacja przepisów prawa zbyt często zależy od arbitralnego  nieprzestrzegania hierarchii reguł wykładni, absurdalnego stosowanie równocześnie różnych reguł interpretacji i karygodny brak stosowania logiki. 
Dlaczego?
Po pierwsze wiekuiste doświadczenie uczy, że wszelki człowiek, który posiada władzę, skłonny jest jej nadużyć; posuwa się tak daleko, aż napotka granice. Któż by powiedział! Nawet sama cnota potrzebuje granic.
Po drugie -  Iżby nie można było nadużywać władzy, trzeba, aby przez naturalną grę rzeczy władza powściągała władzę[i]

Od 1990r.  władza sądownicza jest państwem w państwie i pod hasłem  niezawisłości i naruszania praworządności, demokracji etc. skutecznie walczyła z propozycjami jakichkolwiek zmian.

Aby powściągnąć  władzę sądowniczą legislatura musi zmienić Ustawę o SN i KRS i wprowadzić sensownie przepisy dotyczące dyscyplinowania sędziów. Izba dyscyplinarna przy SN i ławnicy są bardzo dobrym pierwszym krokiem naprzód. Zobaczymy co z tego wyjdzie.  Ale nawet najlepsze prawa są mniej warte niż papier na którym je spisano, jeżeli nie są konsekwentnie przestrzegane i egzekwowane.

Niezrozumiałe od paru dekad jest też, dlaczego sądy odwoławcze i SN uchylając orzeczenia z powodu rażących uchybień, które są oburzającym zaprzeczeniem istoty funkcjonowania władzy sądowniczej – nie kierują z urzędu skarg dyscyplinarnych  na autorów uchylonych orzeczeń.  Ten prosty zabieg, (zgodnie z zasadą – czym więcej świństwa rzucisz na ścianę, tym więcej się przyklei) przez te dekady zmieniłby  chociaż trochę poczucie odpowiedzialności sędziów. Byłoby przy okazji mniej odwołań, mniej skarg kasacyjnych, mniej skarg do ETPC,  krótsza a więc szybsza „droga przez mękę”, mniejsze koszty ...itd.

I tutaj dochodzimy do roli Sądu Najwyższego zawartej w art. 183 ust. 1 Konstytucji oraz art. 1 ustawy o Sądzie Najwyższym, a także konstytucyjnej klauzuli demokratycznego państwa prawnego. Sąd Najwyższy ma sprawować nadzór nad orzecznictwem sądów powszechnych.

Polski  Sąd Najwyższy po transformacji nie spełniał i nie spełnia do dzisiaj roli organu dbającego w  pierwszej kolejności o prawidłową wykładnię prawa w orzecznictwie sądowym oraz o jednolitość orzecznictwa.

W „starych demokracjach”  sprawy, które trafiają do tych sądów  mają charakter precedensowy i doniosły dla wymiaru sprawiedliwości.[ii] Orzeczenia  sądów najwyższych rozstrzygających konkretny spór obywatela mają szersze znaczenie i doniosły wpływ na kształtowanie się linii orzeczniczej dot. problemów prawnych w sprawie, a nie  tylko rozstrzygnięcie konkretnego postępowania.

W polskich realiach, sprawowanie nadzoru judykacyjnego i wymierzanie sprawiedliwości przez SN nie jest de facto funkcjonalnie podporządkowane zadaniom zapewnienia jednolitości orzecznictwa i prawidłowej wykładni prawa  jako elementów gwarantujących bezpieczeństwo obrotu prawnego oraz pewność prawa. A przecież obydwie te wartości są niezbędne dla realizacji zasady demokratycznego państwa prawnego, w tym zapewnienia odpowiednio efektywnego stopnia ochrony praw i wolności jednostki zadeklarowanych w Konstytucji.

 Rola Sądu Najwyższego w lwiej części sprowadza się do roli III instancji. Erudycja, wyrafinowanie i piękna polszczyzna sędziów w uzasadnieniach orzeczeń SN jest często godna podziwu i dobrze się czyta. Nie zmienia to faktu, iż  orzeczeczenia dotyczące tych samych zagadnień prawnych  są niespójne i sprzeczne,  a zdarza się, iż jakością merytoryczną niewiele odbiegają  od jakości orzeczeń sądów pwszechnych. A przecież to  SN winien pełnić  nadzór w zakresie orzekania i ma być dla sędziów sądów powszechnych autorytetem, wzorem i wyrocznią.

A autorytet, wzór i wyrocznia np. zakłada, że sądy odwoławcze i SN  poważnie podchodzą do swych obowiązków, a zatem, że realizując dyrektywy pzepisów prawa rozpoznaje apelację lub kasację nie tylko w granicach zaskarżenia i podniesionych zarzutów, ale także w zakresie szerszym pod kątem zaistnienia bezwzględnych przyczyn odwoławczych i wówczas powinniśmy przyjąć, że w każdym wypadku, gdy określona sprawa stanowiła przedmiot rozpoznania w trybie apelacji lub kasacji, tym samym przedmiotem rozpoznania było istnienie (lub brak) bezwzględnych przyczyn uchylenia orzeczenia. Wg Sędziego SN Stanisława Zabłockiego -  nader pesymistyczne byłoby zaś przyjęcie innego założenia.
A jeżeli to założenie jest błędne – co w takim nader pesymistycznym wypadku?
I logika sędziów SN    „...choć pracodawca nie miał obowiązku wypłacania należności z tytułu ryczałtów za noclegi to jednak (…) taki stan rzeczy uprawnia pracownika do otrzymania od pracodawcy ryczałtów za noclegi...”
Od ponad 20 lat podtrzymywana jest  ta nienormatywna fikcja prawna[iii], że spełnione są wymagania wynikające z art. 183 ust. 1 Konstytucji oraz art. 1 ustawy o Sądzie Najwyższym, a także z konstytucyjnej klauzuli demokratycznego państwa prawnego. 

Czas skończyć z tą symulacją konstytucyjności działań SN!
Apel ten skierowany jest przede wszystkim do decydentów - Prezydenta, Ministra Sprawiedliwości, RPO, KRS, I Prezes SN, posłów i senatorów  na okoliczność inauguracji prac nad ustawami o SN.
We wspólnym projekcie  rządowo- prezydenckim ustawy o SN  dwie nowe izby i wprowadzenie instytucji skargi nadzwyczajnej daje nadzieję na powolne ewolucyjne zmiany. Izba Dyscyplinarna i zmiana przepisów o postępowaniu dyscyplinarnym wobec wszystkich zawodów prawniczych, a przede wszystkim konsekwentne stawianie zarzutów dyscyplinarnych sędziom za delikty dyscyplinarne przedstawione w trzech punktach na początku tego tekstu daje nadzieję.
Moją notkę z przed dwóch miesięcy zatytułowałam Prof. Gersdorf może spać spokojnie, będzie jak było, dzisiaj po zapoznaniu się z projektem ustawy o SN Pierwszej  Prezes tego sądu, widzę maleńkie światełko w tunelu. Pani Prezes już nie oburza się na projekt Izby Dyscyplinarnej w SN i nie twierdzi, że sędziowie to kryształowe charaktery, a kilka incydentów  rozdmuchanych przez media itd itp..., a  w swoim projekcie  proponuje  nawet kilka ostrzejszych  rozwiązań dyscyplinarnych niż w pierwotnym projekcie rządzących.
Niepokoi  natomiast zlikwidowanie w tym projekcie skargi nadzwyczajnej i izby w której miałaby być te skargi rozpatrywane. W zamian prof. Gersdorf  proponuje kasację i jeszcze jednego rzecznika - Sprawiedliwości Społecznej przy SN. Wprawdzie sam rzecznik nie jest to pomysł Pani Prezes, ale  w tym projekcie  rzecznik  ten ma zupełnie inną rolę -  ma stać „na straży praworządności oraz ochrony praw uczestników postępowań sądowych zakończonych prawomocnym orzeczeniem, które nie może być wzruszone w trybie przewidzianym w ustawach o postępowaniach sądowych z uwagi na upływ terminów do wniesienia kasacji albo skargi kasacyjnej bądź ich niedopuszczalność.”

Abstrahując od kwestii dublowania zadań tego nowego rzecznika i RPO, a ten ostatni nie ma najlepszych notowań wśród swoich klientów, to rozwiązanie to w mojej opinii jest próbą podtrzymywania nienormatywnej fikcji prawnej, przedstawionej powyżej. Fikcji, w której kasacja będzie  „brzmiała” poważniej,  niż skarga nadzwyczajna.

 Ten manewr  uniemożliwiłby kasację-skargę nadzwyczajną od kasacji, czyli uniemożliwiłaby dochodzenie sprawiedliwości i skarżenie orzeczeń SN.  Fikcja o „wyższości” decyzji  SN, czyli  chaos nieistniejącej jednolitości orzecznictwa (SN orzeka nawet niezgodnie ze swoimi własnymi uchwałami) i niestosowanie paradygmatu wykładni przepisów prawa byłyby zabetonowane na następne ćwierćwiecze.

Zważywszy na doniosłą pozycję ustrojową Sądu Najwyższego (na razie w lwiej części teoretyczną)  reforma SN ma w założeniu poprawić działanie tej instytucji.  Na zdrowy chłopski rozum  wybory kandydatów na stanowisko sędziego Sądu Najwyższego (jak i redagowanie regulaminu tych wyborów) nie powinno być kompetencją Kolegium Sądu Najwyższego, a raczej kompetencją przedstawicieli Suwerena, łącznie z wysłuchaniem publicznym w Sejmie. Takie wybory byłyby przejrzyste, dawałyby szansę poznania kandydata społeczeństwu, a ranga wyboru przez parlament podnosiłaby prestiż przyszłego sędziego SN i zobowiązywała do odpowiedzialności moralnej przed Suwerenem. Alternatywnie wyboru dokonywałaby zreformowana Krajowa Rada Sądownictwa po wysłuchaniach publicznych. Tylko wybór Pierwszego Prezesa SN ma umocowanie Konstytucyjne i należy do Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN.




[i] Monteskiusz
[ii] Skarg kasacyjnych jest niewiele, bowiem orzecznictwo SN jest drogowskazem dla sądów niższych instancji, a sędziowie rzadko popełniają uchybienia zawarte w 3 punktach w tekście, a jeżeli to kontrola sądu odwoławczego uchyli wyrok.
[iii] Fikcja prawna – norma prawna nakazująca kontrfaktyczne uznanie wystąpienia pewnego faktu prawnego,  który w rzeczywistości nie miał miejsca.