Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 30 maja 2013

Bilans 7 lat mitręgi prokuratorów w sprawie K.Olewnika. Szału nie ma.


Kilka dni temu, wszem i wobec ogłoszono z fanfarami, że rozpoczyna się proces policjantów – słownie dwóch, którzy brali udział w początkowej fazie śledztwa w sprawie porwania K.Olewnika. Każdemu używającemu przynajmniej części posiadanych  szarych komórek nasuwa się naturalne pytanie: tylko dwóch?

To ta cała mitręga prokuratur najpierw w Olsztynie, póżniej PA w Gdańsku, a także Komisji sejmowej – 7 lat śledzenia, analizowania, zbierania dowodów – żeby ewentualnie wsadzić za kratki dwóch policjantów? Spektakularny sukces.

Na pocieszenie – prokuratura gdańska nadal prowadzi postępowanie w sprawie super-śledczego w Olsztynie Piotra Jasińskiego i jego zwierzchników. Ale nie ma co się podniecać, jak dotąd ta sama prokuratura prowadziła postępowania  w sprawach 24 innych prokuratorów i prokuratorek prowadzących w różnych okresach śledztwo w sprawie K.Olewnika.  Rezultat? Co do działań 7 z nich  prokuratura ta wypowiedziała się nawet bardzo krytycznie i gdyby nie przedawnienie sprawy (sic!), mogliby oni ponieść odpowiedzialność karną.

Zaiste pogarda organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości dla obywatela osiąga rozmiary katastrofy. I nie ma większego faux pass jak żądanie od tych funkcjonariuszy rzetelnej, uczciwej, dobrej roboty, działania w ramach prawa itp. No, a już bezczelnością jest żądanie pociągnięcia do jakiejkolwiek odpowiedzialności - delikatnie mówiąc; niudaczników, nierobów, niedouków i przestępców.

Rodzina Olewników zna ten trend z autopsji. Sprawa porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika urosła do rangi tragicznego symbolu. Symbolu, który obnaża degrengoladę polskich organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Ale ani funkconariusze organów ścigania ani  funkcjonariusze wymiaru sprawiedliwości specjalnie się tym nie przejmują. No bo niby co możemy im zrobić? Kaczki na wodzie zająć? W razie zadymy znajdzie się autorytet, który wyłoży nam  prawdę w rodzaju „...Wymiar sprawiedliwości powinien służyć ludziom…” albo  “…warto podkreślać, że sądy są dla obywateli…

Media od lat cyklicznie powracają do tragedii rodziny Olewników. Niektóre przedstawiane w nich opinie są zaskakujące.

Znany dziennikarz śledczy, Piotr Pytlakowski 5 lat temu pisał w Polityce;
“…Panuje (…) przekonanie, że każdy prokurator, któremu przypadnie to śledztwo, przegra,nawet jeśli odniesie jakiś sukces, bo rodzina Olewników nigdy nie zostanie w pełni usatysfakcjonowana. Dopiero gdyby na ławie oskarżonych obok bandytów umieszczono niedbałych policjantów, kiepskich prokuratorów i lekceważących nieszczęście tych ludzi polityków – cel ich wieloletnich zmagań byłby spełniony. Z prawnego punktu widzenia jest to jednak niemożliwe. …” 

Twierdzenie redaktora Pytlakowskiego, iż z punktu widzenia prawa niemożliwe jest posadzenie na ławie oskarżonych niedbałych policjantów, kiepskich prokuratorów i lekceważących nieszczęście Olewników polityków jest wysoce szkodliwą dezinformacją. Fakt, że państwo polskie olewa obywatela i ochrania nieudaczników i przestępców nie wynika na pewno z braku „możliwości prawnych“ ukarania tychże! Kto jak kto, ale dziennikarz śledczy winien to wiedzieć.

Stawianie tezy, iż obywatele nie mają prawa do żądania, aby być w pełni usatysfakcjonowanymi działaniami władzy jest absurdalne. Widać doktryny polityczne pomajtały się redaktorowi.

Prokuratura w Gdańsku miała takie same poglądy co do usatysfakcjonowania rodziny Olewników. Po przejęciu postępowania w sprawie „uchybień“ w śledztwie w sprawie porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika od prokuratury olsztyńskiej, już po paru miesiącach sielanki rozpoczęła nagonkę na roszczeniową i nieusatysfakcjonowaną rodzinę Olewników. Działania tej prokuratury przez ostatnie 4 lata sprawiały wrażenie działań skierowanych na zdyskredytowanie rodziny Olewników i przeciąganie śledztwa, tak aby zarzuty w sprawach nieprawidłowości, uchybień, niedopełnienia obowiązków i podejrzeń popełnienia przestępstw w sprawach prokuratorów przedawniły się. Ta taktyka okazała się skuteczna.

W tym samym czasie, kiedy prokuratura podczas licznych konferencji prasowych przedstawiała najnowsze rewelacje dotyczące rodziny Olewników, z drugiej strony nabierała wody w usta co do   informacji dotyczących działań w sprawach prokuratorów i policjantów, a więc głównych wątków śledztwa.

Zarzucano Olewnikom, iż porwanie sfingowali razem z porwanym, mieli komunikować  się z porywaczami nie informując organów ścigania, ukrywać nagrania z monitoringu CCTV z domu Krzysztofa, ktørego to monitoringu nigdy nie było.  Wszczęto też śledztwo przeciwko W.Olewnikowi i jego zięciowi o nielegalne posiadanie broni ( dzisiaj sprawa jest w sądzie), zarzucono  rodzinie mataczenie, ukrywanie dowodów i nie zgłoszenie istnienia ważnego świadka, a także zarzucano im  fundamentalne sprzeczności w ich zeznaniach. Wiosną 2011r.  odebrano rodzinie dostęp do akt sprawy. Zdesperowana rodzina pozwała prokuraturę do sądu.

A przecież szkody wyrządzone przez działania policjantów, prokuratorów i polityków są porażające i przerażające. Przede wszystkim sama prokuratura gdańska przyznaje, iż gdyby nie rażące błedy i zaniechania Krzysztof Olewnik mógł przeżyć.

Życie człowieka jest najwyższą wartością. Prawna ochrona życia jest zagwarantowana w art. 38 Konstytucji RP. Czy dla Krzysztofa Olewnika ta gwarancja Rzeczpospolitej była tylko fikcją?

Nie sposób nie wskazać również na straty społeczne, moralne i straty wymierne w złotówkach, spowodowane działaniami funkcjonariuszy państwa.

Sprawa ta położyła trwały cień na wizerunku państwa polskiego, rządu, organów ścigania, a szczególnie na prokuraturze i policji. Sejmowa komisja śledcza w sprawie porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika w raporcie końcowym z 2011r. postawiła tezę, iż policjanci i prokuratorzy, mogli celowo zacierać ślady i niszczyć dowody w sprawie. Nie wykluczono, że takie działania mogły wynikać z tego, że przedstawiciele organów ścigania współdziałali z porywaczami.

Od pażdziernika 2001r. oprócz śledztwa w sprawie porwania i póżniej zabójstwa Krzysztofa Olewnika zakończonego aktem oskarżenia w 2007r., prokuratury prowadziły i umarzały dziesiątki śledztw dotyczących wydarzeń wokół tej sprawy. Do tego trzeba dodać dwuletnie prace Sejmowej Komisji śledczej, process 11 oskarżonych w w SO w Płocku, apelację w SA w Warszawie, ekshumację zwłok K.Olewnika, powtarzanie badań DNA i setek innych badań, ekspertyz itp. Wszystkie te działania  kosztowały do dzisiaj podatników miliony,  jeśli nie dziesątki milionów złotych! Podejrzewam, że nikt nawet w przybliżeniu nie oszacował nigdy tych kosztów.

A jaki jest dzisiaj bilans tych 12 letnich działań? Szału nie ma.


1.   Raport komisji sejmowej. Komisja de facto na podstawie swoich ustaleń,  może tylko rekomendować  zmiany w prawie czy kroki prawne – np. w celu ukarania winnych zaniedbań czy przetępstw. Te ostatnie rekomendacje miała zrealizować PA w Gdańsku.
2.   Po 5 latach pracy i analizowania materiału dowodowego PA w Gdańsku, stwierdza, iż ustalenia faktyczne Sądu Okręgowego w Płocku, na podstawie których wydano wyrok i skazano 10 osób  są „niezgodne ze stanem rzeczywistym“. Wersja uprowadzenia i zabójstwa wynikająca z wyroku Sądu Okręgowego w Płocku, a oparta głównie na wyjaśnieniach Artura Rechula, Irenusza Piotrowskiego i Sławomira Kościuka, “…jest w wielu aspektach wątpliwa…” Czyli krótko mówiąc cały ten proces to był jeden wielki pic, który może zakończyć sie nowymi procesami.
3.   oskarżono 2 (słownie dwóch!) policjantów o czyny karalne  popełnione w czasie śledztwa w sprawie porwania i zabójstwa K.Olewnika,
4.   oskarżono kierowniczkę Laboratorium Kryminalistycznego KW w Olsztynie Jolantę D. oraz biegłego medycyny sądowej Bogdana Z., m. inn. o nieprawidłowości: źle przeprowadzane badania DNA, zamianę próbek, nieautoryzowany dostęp do zwłok osób trzecich i zaginięcie fragmentów kości Krzysztofa Olewnika. W rezultacie tych uchybień PA na wniosek rodziny ekhumowała ciało i ponownie zbadała DNA.

ad 2 - Wprawdzie rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, Barbara Sworobowicz twierdzi iż „...nie oznacza to wcale podważenia meritum rozstrzygnięcia skazującego osoby oskarżone w postępowaniu, a krytykę wyroku z 2007 roku prokuratorzy musieli zawrzeć w akcie oskarżenia z uwagi na nowe dowody i zasadę obiektywizmu…”,
ale ten damage control nie umniejsza doniosłości i ewentualnych konsekwencji tych ustaleń.

Stwierdzenie PA, ustalenia faktyczne sądu meriti są „niezgodne ze stanem rzeczywistym“, oznaczają, iż skazani mają podstawę do skierowania prośby o wywiedzenie kasacji do RPO lub PG powołując się na art. 438 & 3 kpk – orzeczenie sądu ulega uchyleniu lub zmianie w razie stwierdzenia błędu w ustaleniach faktycznych przyjętych za podstawę orzeczenia, jeżeli mógł on mieć wpływ na treść tego orzeczenia. Alternatywnie mogą żądać wznowienia postępowania na podstawie art.540 & 2, bowiem PA ujawniła nowe fakty, nieznane przedtem sądowi.


Polecam blog mojego "internetowego brata" Adama Kłykowa - Blog weredyka




poniedziałek, 27 maja 2013

Czym skorpka za młodu...czyli sędziowska mentalność.






Dostałam wiadomość od właścicieli jednego z portali blogowiskowych z informacją, iż b. sędzia Artur J. straszy portal konsekwencjami prawnymi i żąda usunięcia swoich danych osobowych zawartych w  moim tekscie z przed lat. 

Portal po otrzymaniu wniosku od sędziego portal usunął mój tekst.

List sędziego:




Wniosek o usunięcie danych osobowych
Żądam natychmiastowego usunięcia moich danych osobowych opublikowanych na stronie internetowej:

Opublikowanie moich prywatnych danych w dniu 28 lipca 2009 r. nastąpiło bez mojej wiedzy i zgody.  Jest to więc działanie bezprawne. Dane te w świetle art. 27 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych podlegają szczególnej ochronie, jako dane szczególnie wrażliwe.

Ponadto, w dniu 13.05.2013 r. na formularzu kontaktowym X zgłosiłem wniosek o usunięcie moich danych osobowych, wskazując jednocześnie, iż ich publikacja narusza moje prawa. Do chwili obecnej moje dane osobowe nie zostały usunięte. W tej sytuacji dalsze publiczne udostępnianie moich danych odbieram jako uporczywe, bezprawne naruszanie mojej prywatności.

Co szczególnie istotne, opublikowane na w/w stronie informacje są już nieaktualne, albowiem nastąpiło już zatarcie skazania. Z chwilą zatarcia skazania uważa się je za niebyłe; wpis o skazaniu usuwa się z rejestru skazanych (art. 106 Kodeksu karnego). Oznacza to, że z chwilą zatarcia skazania następuje usunięcie wszelkich jego skutków – nie tylko w zakresie prawa karnego ale, co należy szczególnie podkreślić – w sytuacji społeczno-zawodowej skazanego. Nie budzi zatem wątpliwości, iż wskazana wyżej publikacja niweczy skutki zatarcia skazania, a w konsekwencji również negatywnie oddziałuje na normalne życie niżej podpisanego.

Z powyższych względów wystąpienie z niniejszym wnioskiem jest konieczne i uzasadnione. Jednocześnie informuję, iż jeżeli w ciągu 7 dni (od chwili wprowadzenia wniosku do środka komunikacji elektronicznej kontrolowanego przez X) wniosek nie spotka się z pozytywną reakcją, będę zmuszony podjąć kroki prawne, co narazi osoby odpowiedzialne na sankcje prawne z odpowiedzialnością karną włącznie.

 A.J



O co chodziło w tymi danymi osobowymi? Kilka dobrych lat temu napisałam tekst o bezprawiu Trzeciej Władzy i braku jakiejkolwiek odpowiedzialności sędziów – tak dyscyplinarnej jak i karnej za popełnione przestępstwa. Podałam bulwersujące przykłady, m.inn. przykład sędziego SR Praga w Warszawie, Artura J. Poniżej cytat, który oburzył sędziego J.

“Sędzia spowodował wypadek drogowy, w wyniku którego zginęła starsza kobieta, a druga osoba odniosła ciężkie obrażenia. Wszczęto  sprawę dyscyplinarną, rzecznik dyscyplinarny żądał ukarania sędziego naganą (sic!), Sąd Apelacyjny w Warszawie ( jako Sąd Dyscyplinarny) wymierzył sędziemu karę złożenia z urzędu.

Postępowanie zostało zawieszone, ponieważ rozpoczęło się śledztwo i proces karny. Sąd Okręgowy w Łodzi skazał sędziego Artura J. na karę 2 lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat, 3 lata zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych, jak również 4 tys. nawiązki dla pokrzywdzonego.(!) Po tym wyroku, wznowiono postępowanie dyscyplinarne i sędzia A.J. wniósł odwołanie od decyzji SA do Sądu Najwyższego, żądając uchylenia orzeczenia, ponownego rozpoznania sprawy i złagodzenia kary, co pozwoliłoby mu na wykonywanie nadal zawodu sędziego. O złagodzenie kary wystąpił również warszawski rzecznik dyscyplinarny sędzia Przemysław Filipkowski - uważał, że kara usunięcia z urzędu jest zbyt surowa  (sic!).

SN utrzymał  wyrok I instancji. Sędzia SN Jerzy Grubba podkreślił, że wyroki sądów karnych są dla sądu dyscyplinarnego wiążące, co do ustalenia winy a chociaż prawo nie zakazuje osobom karanym bycia sędzią,  "...ale dla nikogo nie może stanowić wątpliwości, że dopuszczenie się przestępstwa jest najwyższym deliktem dyscyplinarnym, jaki można zarzucić sędziemu..." – stwierdził Sędzia  Grubba.

Interesująca jest informacja, że sędzią w Polsce może być osoba karana!  Wydawałoby się, że niekaralność jest niezbędnym  kryterium sprawowania władzy  sędziowskiej!  Tak przynajmniej dzieje się w cywilizowanym świecie…”

To tyle w moim tekście o Arturze J.

Na marginesie - czapka z głowy sędziemu J.Grubby. Nie wszyscy jego koledzy w SN mają takie radykalne poglądy co wymagań w kwestii morale kolegów sędziów.

A wracając do „wniosku“ – b. sędzia napisał “…zgłosiłem wniosek o usunięcie moich danych osobowych, wskazując jednocześnie, iż ich publikacja narusza moje prawa. Do chwili obecnej moje dane osobowe nie zostały usunięte. W tej sytuacji dalsze publiczne udostępnianie moich danych odbieram jako uporczywe, bezprawne naruszanie mojej prywatności…”

 i dalej

(Opublikowanie danych)  “…nastąpiło bez mojej wiedzy i zgody.  Jest to więc działanie bezprawne. Dane te w świetle art. 27 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych podlegają szczególnej ochronie, jako dane szczególnie wrażliwe…”


Ups! Były sędzia bredzi. Czy wynika to z poziomu wiedzy prawniczej czy alternatywnie z przyzwyczajenia zawodowego do poszanowania prawa? Nie wiem, ale o jakiej prywatności prawi Artur J.? Po pierwsze w czasie, gdy pisałam ten tekst Artur J. był osobą właśnie pozbawioną  funkcji publicznej.  

"..Osoby wykonujące funkcje publiczne - ze względu na swą pozycję i możliwość oddziaływania zachowaniami, decyzjami, postawami, poglądami na sytuację szerszych grup społecznych - muszą zaakceptować ryzyko wystawienia się na surowszą ocenę opinii publicznej...” SK 43/05 12.05.2008

Po drugie został właśnie skazany prawomocnym wyrokiem za przestępstwo! Imię i nazwisko skazanego przestępcy to są informacje publiczne,  tak jak publiczny jest wyrok sądu. Tak stoi w polskim prawie!

Stąd po trzecie; przepisy ustawy o ochronie danych osobowych nie obejmują informacji publicznych, to chyba jasne i oczywiste jak słońce!

Na marginesie, abstrahując od faktu, że b.sędzia nie potrafi rozróżnić prywatnych danych osobowych od informacji publicznej, zachodzę w głowę jakie to dane „szczególnie wrażliwe“ podałam jakoby  bezprawnie (bez zgody  na piśmie?!) według Artura J.? Podałam jego imię i nazwisko.

Natomiast katalog danych „ szczególnie wrażliwych“ jest dość długi, ale z nazwiskiem i imieniem nie ma nic wspólnego. I tak czy samo nazwisko i imię może być informacją o pochodzeniu rasowym i etnicznym sedziego? I czy możemy po nazwisku poznać czyjeś przekonania filozoficzne i religijne? Albo może przynależność wyznaniową, partyjną, czy związkową? Przy najlepszych chęciach nie można z nazwiska uzyskać danych o kodzie genetycznym czy też danych życiu seksualnym, ani danych o jego nałogach czy stanie zdrowia.

Czemu więc Artur J. tym właśnie artykułem straszył? Jedyne racjonalne wytłumaczenie to chyba stare przyzwyczajenie do arogancji nietykalnych i tęsknota do tej utraconej szczególnej ochrony.

Dalej w swoim liście do właściciela portalu b. sędzia pisze:

“…Co szczególnie istotne, opublikowane na w/w stronie informacje są już nieaktualne, albowiem nastąpiło już zatarcie skazania. Z chwilą zatarcia skazania uważa się je za niebyłe; wpis o skazaniu usuwa się z rejestru skazanych (art. 106 Kodeksu karnego). Oznacza to, że z chwilą zatarcia skazania następuje usunięcie wszelkich jego skutków – nie tylko w zakresie prawa karnego ale, co należy szczególnie podkreślić – w sytuacji społeczno-zawodowej skazanego. Nie budzi zatem wątpliwości, iż wskazana wyżej publikacja niweczy skutki zatarcia skazania, a w konsekwencji również negatywnie oddziałuje na normalne życie niżej podpisanego…”

Mój Boże! Artur J. żąda usunięcia tekstu z przed czterech lat, ponieważ dzisiaj skazanie jest zatarte!  Po pierwsze; zatarcie skazania wywołuje skutki w sferze prawnej od chwili zatarcia i nie działa wstecz!

Po drugie; jak praktycznie wyglądałoby usuwanie  w prasie, tv i necie (tutaj w pierwszym i drugim obiegu) setek, jeśli nie tysięcy oryginalnych i powielonych informacji i artykułów o przestępstwie Artura J.? To absurd i utopia! Zastraszyć tym bełkotem prawnym można co najwyżej część mediów drugiego obiegu. Media mainstream wyśmieją takie strachy na Lachy. 

Po trzecie; nawet koledzy po fachu  i autorytety prawne jak np. były I Prezes SN Lech Gardocki stoją na stanowisku, iż „...nie ma powodu, by (…) fakt skazania jakiejś osoby był pomijany, ponieważ zostało ono prawnie zatarte. Podnoszenie publicznie faktu, że dana osoba była skazana, musi jedna leżeć w uzasadnionym interesie społecznym, inaczej bowiem wchodzi w grę odpowiedzialność za zniesławienie”[i]

Informowanie o procedurach dyscyplinarnych sędziów i o ich wyrokach skazujących, nawet zatartych. moim zdaniem leży jak najbardziej w uzasadnionym interesie społecznym, chociażby ze względu na niezwykłą rzadkość takich zdarzeń. To ja robiłam za friko  PR Trzeciej Władzy! Taka informacja publiczna leży przecież w interesie samych sędziów, albowiem pokazuje, że jeżeli nawet sporadycznie, to  czyszczą swoje szeregi z nieudaczników i pospolitych przestępców! 

A Pani Magdalena Błaszczyk w swoim opracowaniu INSTYTUCJA ZATARCIA SKAZANIA W POLSKIM PRAWIE KARNYM[ii] precyzuje doktrynę;

“… W sytuacji, kiedy informacja o fakcie skazania, które uległo już zatarciu jest podnoszona publicznie – czyli może dotrzeć do nieoznaczonego kręgu odbiorców (np. czytelników prasy, słuchaczy radia, przybyłych na spotkanie wyborcze) albo do oznaczonej, większej liczby osób (np. zgromadzonych na zebraniu wspólnoty mieszkaniowej bloku) podający ją nie popełnia przestępstwa zniesławienia, jeżeli ...publicznie podnosi lub rozgłasza prawdziwy zarzut służący obronie społecznie uzasadnionego interesu” (art. 213 § 2 k.k.).
(...)
Stosując ten tok rozumowania, należałoby informowanie o skazaniu, które uległo zatarciu, uznać za nieprawdę. W świetle prawa bowiem skazanie, które uległo zatarciu, uważa się za niebyłe. Jednakże możliwość przyjęcia takiej interpretacji musi rodzić wątpliwości. „Prawdziwość” jako znamię kontratypu z art. 213 k.k. jest bowiem interpretowana dosłownie, literalnie. „Prawdziwy” – to znaczy „odpowiadający rzeczywistości”. Literalna wykładnia art. 213 k.k. jest uzasadniona  ratio legis tego kontratypu, czyli potrzebą prawa do krytyki…"


To całe wydarzenie zakończone wykasowaniem mojego tekstu pozostawiło  niesmak. Swoboda wyrażania pejoratywnych opinii o osobach publicznych i w sprawach publicznych winna być niezbywalnym prawem obywatela. Taką swobodę "reklamują" portale blogerskie. Taka swoboda lub jej brak jest zasadniczym testem demokracji i wolnego społeczeństwa. Tym bardziej blogerzy, ktorzy w dzisiejszej dobie Internetu obok dziennikarzy zawodowych pełnią funkcje “strażników demokracji“, winni mieć prawo pisaniania o nieprawidłowościach w działaniach władzy, businessu i instytucji pożytku publicznego, bez obawy możliwości odpowiedzialności karnej, która bez wątpienia powstrzymuje od takiej krytyki wielu, ze szkodą dla szeroko pojętego interesu społeczeństwa.
Zgodnie z wyrokiem TK SK 43/05, zawsze istnieje domniemanie, że dziennikarz ( czy to zawodowy czy bloger) działa w uzasadnionym interesie publicznym.

Polecam blog mojego "internetowego brata" Adama Kłykowa - Blog weredyka





[i] L. Gardocki, Prawo karne, wyd. 11, Warszawa 2005, s. 206

[ii] [ii] STUDIA IURIDICA XLVI/2006,  WPiA UW

poniedziałek, 13 maja 2013

Sprawiedliwość na niby osiąga punkt krytyczny



Sądownictwo w Polsce, to stajnia Augiasza, która wymaga natychmiastowego oczyszczenia. Brud piętrzy się pod sufit stajni. Społeczeństwo coraz głośniej domaga się Heraklesa, który wyburzyłby mur tej stajni i skierował rzeki Alfejos i Penejos, aby wypłukały ten brud.

Tymczasem władza sądownicza jest zaimpregnowana na głosy opinii publicznej, sondaże, coraz częściej i powszechniej nagłaśniane przez media przykłady ewidentnych przypadków sprzeniewierzania się sędziów zasadom etyki sędziowskiej i rażącego łamania prawa, jak i na orzecznictwo ETPC w sprawach przeciwko Polsce. III Władza zatraciliła kompletnie zdolność samokrytyki i nonkonformizmu.

Przez 24 lata nie udało się zmienić „filozofii“ traktowania społeczeństwa przez wszystkie trzy
wladze. Tak jak w czasach PRL-u decyzje zapadały w komitetach partii, w  calkowitym oderwaniu od realiów życia zwykłego zjadacza chleba i bez rzeczywistych konsultacji ze społeczeństwem,  tak i dzisiaj decyzje zapadają „o nas ale bez nas“. Dzisiaj konsultacje społeczne z obywatelami to taka sama fikcja, jak 24, 30 czy 40 lat temu. Autorytatywny, a nie demokratyczny model działania władz  nadal jest standardem polskim. Peerel nie dał się wykasować! Celnie nazwali ten stan eksperci FOR – Demokracja na pokaz !

W opracowaniu „Demokracja na pokaz – konsultacje społeczne w Polsce w porównaniu do Wielkiej Brytanii” - eksperci Forum Obywatelskiego Rozwoju: polskie standardy znacząco odbiegają od norm obowiązujących w krajach rozwiniętych.[i]

Jest to rażąco ewidentne w przypadku patologii w organach ścigania szczególnie prokuraturach i w przypadkach patologii władzy sądowniczej. Powstające w ostatniej dekadzie jak grzyby po deszczu, stowarzyszenia walczące z patologiami w organach ścigania i sądownictwie są totalnie ignorowane przez wszystkie trzy władze. MS i władza sądownicza udaje, że nie ma tysięcy niezadowolonych i pokrzywdzonych przez działania prokuratur i sądów. Wspomniane setki stowarzyszeń, ruch Niepokonanych, Ruch Oburzonych, Ruch Zmieleni nie istnieją w oficjalnym matrixie.

Nie oznacza to, że władze nie podejmują kroków spacyfikowania „niezadowolonych“. Ale nie zamierzają niczego zmieniać czy reformować! Udowadniają, że nie ma żadnego  problemu, ot incydentalne zdarzenia. Ci walczący to „niezadowoleni z orzeczeń sądów“, roszczeniowcy, niezrównoważeni psychicznie, pieniacze itp. Zaaktywizowano PR na wszystkich frontach – przede wszystkim korporacji prawniczych i MS. Udzielają wywiadów, biorą udział w debatach, konferencjach prasowych i naukowych. Te opinie Pań i Panów, którzy w większości: a) stracili kompletnie kontakt z rzeczywistością, b) przenieśli się w inny wymiar, c) lub są po prostu cynicznymi inżynierami dusz, są niezwykle elegancko i wiarygodnie dla niezorientowanych zapodawane.

Hektolitry różowej farby i radosną twórczość zacierania granic między pionem i poziomem, możemy obejrzeć lub poczytać. Inżynierowie dusz malują tę niby kryształową sprawiedliwość, niby demokratycznej RP, wyspecjalizowanym, pięknym, wyszukanym językiem i podpierają się zgrabnie cytowanymi niby gwarancjami - artykułami Konstytucji, ustaw, kodeksów. Te zastępy złotoustych, do perfekcji  opanowały posługiwanie się erystyką, sofizmatami i retoryką, aby wtłoczyć w mózg „przeciętnego człowieka“ dowolną bajkę o dzielnych  prokuratorach  i nieskazitelnego charakteru  sędziach...

Popatrzcie jak to działa!

 Ostatnio w wywiadzie dla “Rzeczpospolitej” (Tomasz Pietryga 29-04-2013), Pierwszy Prezes SN Stanisław Dąbrowski twierdzi, iż przeciętny człowiek w Polsce myśli, że sędziowie wybierani są „mało demokratycznie“ i to dlatego, dla przeciętnego człowieka sędziowie pozostają poza szerszą kontrolą społeczną, więc nie powinni być władzą, a ktoś inny powinien nimi rządzić.

Nie wiem skąd sędzia Dąbrowski, ma więdzę o przemyśleniach przeciętnego człowieka. Przeciętni ludzie, których znam i rozmawiam niemal codziennie o różnych aspektach patologii władzy sądowniczej uważają, iż nie tylko mało demokratyczne“ wybory sędziów, ale przede wszystkim brak dyscyplinowania i karania już wybranych sędziów, tych którzy łamią Konstytucję i nie stosują przepisów ustaw w postępowaniach sądowych, pozostaje poza jakąkolwiek kontrolą społeczną.

Jak sam fakt żądania przez przeciętnego człowieka kontroli społecznej działania władzy sądowniczej i „bardziej demokratycznych“ wyborów tejże,  implikuje według sędziego Dąbrowskiego, iż ten przeciętny człowiek równocześnie niebezpiecznie żąda, aby sędziowie nie byli władzą i ktoś inny musi nad nimi rządzić?

Monteskiuszowski mechanizm stosunków między władzami, ich  wzajemne oddziaływanie i hamowanie i ich społeczna kontrola - są fundamentem demokratycznego państwa prawa. Uznanie żądania przestrzegania i wypełniania zapisów ustrojowych Konstytucji za niebezpieczne jest porażające!


W tym samym wywiadzie sędzia Dąbrowski na temat filmu „Układ zamknięty“
“…Film może być dobry, przemawiający  do emocji widza, ale nie można  na nim  opierać swojej wiedzy… Fabuła rządzi się swoimi prawami…”
A kiedy dziennikarz pyta - Chce Pan powiedzieć, ze w sądach nie ma takich patologii, jakie opisuje ten film?dzia  odpowiada -
“…Myślę, że mogą  zdarzać się patologiczne sytuacje i dobrze jeżeli film czy książka zwraca na nie uwagę,  niejako eliminując ich powstawanie…”

Czyli, słuchaj przeciętny człowieku, powstał być może dobry film, ale nie opieraj swojej wiedzy na jego fabule, chociaż powstała na podstawie prawdziwych zdarzeń.  Fabuła rządzi się swoimi prawami –, nawet jak opiera sie na prawdziwych zdarzeniach!, a jak zdarząją się jakieś patologiczne sytuacje w sądownictwie to spoko, ten film zwróci na nie uwagę i “niejako” wyeliminuje ich powstanie (zaiste niejako, bowiem te patologie już powstały, a więc de facto wyeliminowanie tego powstawania jest już niemożliwe).

Pierwszy Prezes SN zapytany o opinię Gowina na temat konieczności przewietrzeni układów w lokalnych środowiskach prawniczych, był oburzony i nazwał tę opinię  pomówieniami.

I dodał dalej, iż „...Niezależność, czy niezawisłość jest dziś najistotniejszym przymiotem z punktu widzenia sędziów i sądów, bez niej nie ma wymiaru sprawiedliwości.  Ważne jest nie
tylko, aby ta niezawisłość była rzeczywista i miała swoje gwarancje, ale także aby większość społeczeństwa wierzyła, że tak jest…”

Prawdę powiedziawszy tutaj się zagubiłam. Jeżeli Gowin zarzucał stanowi sędziowskiemu  uczestnictwo w lokalnych układach, no to zarzucał im m.inn. brak niezawisłości, a sędzia Dąbrowski  nie bawił się w subtelności i zarzucił Gowinowi bezczelne pomówienie, czyli wniosek - z sędziowską niezawisłowścią wszystko jak najbardziej cacy. 

No, ale jak jest cacy z tą niezawisłością, to jak interpretować te dwa ostatnie zdania sędziego? Z pierwszego dowiadujemy się jak niezwykle wysoko cenią sobie sędziowie niezawisłość i niezależność.  No dobrze,  ale z samego faktu, iż sobie je cenią nie można wyciągnąć wniosku, iż faktycznie są niezawiśli. Ja wysoko cenię życie na wsi, a mieszkam w mieście.

Drugie zdanie wprowadza jeszcze więcej zamieszania. Apelowanie, aby niezawiśłość była rzeczywista prowadzi do wniosku, że de facto nie jest nierzeczywista.  Czyli jak, Gowin pomawiał czy nie?

No i żeby miała gwarancje - przecież takowe są - Konstytucja i inne ustawy gwarantują sędziemu, że jeżeli będzie spełniał swoje powinności dochowując najwyższych standardów moralnych i etycznych, z poczuciem godności osobistej, honoru, dbałości o dobre imię tak swoje jak i władzy sądowniczej i wymierzając sprawiedliwość będzie zawisły tylko od Konstytucji i innych ustaw - i od nikogo i niczego  innego - to włos z głowy mu nie spadnie. Nominacja sędziego jest dożywotnia, a sędzia posiada imunitet. Jakich tu jeszcze gwarancji brak?

Najciekawsze jest - co Prezes SN proponuje, “…aby większość społeczeństwa wierzyła, że tak jest…” .

Czy to te banialuki i sofizmaty serwowane w wywiadach, nieprzyjmowanie do wiadomości, bagatelizowanie i zamiatanie pod dywan - powszechnej służalczości, wazeliniarstwa, wykonywania poleceń władzy, nieprzyzwoitości, tchórzostwa, oportunizmu, łgarstwa, braku empatii, korupcji  i łamania prawa przez przez władzę sądowniczą - mają przekonać większość społeczeństwa, że jest super!

Sam sędzia Dąbrowski, w tym samym wywiadzie stwierdził, że  potrzebni nam są „dobrzy sędziowie“, a z tym jest problem, ponieważ przy ocenie kandydatów bada się tylko ich profesjonalizm, a postawa moralno - etyczna kandydata nie ma żadnego znaczenia.
Stąd wniosek, iż mamy przynajmniej część sędziów „niedobrych“ – więc jak mamy wierzyć, że jest cacy?

Parę innych przykładów.

Krajowa Rada Sądownictwa na sprzeniewierzenie się zasadzie niezawisłości sędziowskiej przez Prezesa SO w Gdańsku, natychmiast znalazła „lekarstwo“
 “…konieczność jak najpilniejszego podjęcia działań – także legislacyjnych – zmierzających do zmian ustrojowych, których skutkiem powinna być zmiana zasad sprawowania nadzoru administracyjnego nad sądami i umocnienie niezależności władzy sądowniczej…”

Tylko niech ktoś mnie uświadomi!  co mają legislacyjne zmiany ustrojowe dotyczące zasad sprawowania nadzoru administracyjnego nad sądami - z zawisłością sędziego Milewskiego?

Póki co sędziemu Milewskiemu włos z głowy nie spadł i aktualnie powrócił do pracy. Czy to wina Sejmu, ponieważ nie podjął on pilnych działań legislacyjnych i nie zmienił zasad sprawowania nadzoru nad sądami przez MS?

Sędzia W.Żurek, rzecznik SO w Krakowie, członek KRS “…Musimy mieć świadomość, że żyjemy w świecie medialnym i dzisiaj nie wystarczy wydać dobrego i sprawiedliwego wyroku. Trzeba jeszcze umieć mądrze dotrzeć z nim do świadomości społeczeństwa. Trzeba, by sądownictwo było transparentne, trzeba też pokazywać, że system kontroli orzeczeń jest wielostopniowy…”

Rozumiem, że rzecznik SO musi być “wygadany”, no ale na Boga czemu plecie co mu ślina na
język przyniesie. No bo też, dlaczego niby wydanie dobrego i sprawiedliwego wyroku ma (społeczeństwu?) nie wystarczać? Rozumiem, że może taki wyrok zaskoczyć, jako, że takowe wyroki to jak dotąd rzadkość…ale nie wystarczać?!

 Panie sędzio, niech się Pan nie martwi o dotarcie do naszej świadomości, jak wam się przydarzy wyrok i dobry i sprawiedliwy, to my społeczeństwo rozpoznamy tę dobroć i sprawiedliwość. A tak na marginesie, mnie się wydawało, iż dobre i sprawiedliwe wyroki nie podlegają kontroli instancyjnej, bo i po co?

Interesujące jest tematyka konferencji naukowych – na których towarzystwo wzajemnej adoracji korporacji prawniczych może sobie pokadzić i dobrze pojeść i powalczyć z władzą wykonawczą.  Jest regułą, iż na te konferencje stowarzyszenia obywatelskie walczące o zmiany w sądownictwie i prokuraturze nie są zapraszane.

Przejrzałam programy kilku takich konferencji i przeczytałam część referatów.  Wszystkie te konferencje, bez względu na temat konferencji, poświęcają lwią częśc czasu problemom konfliktu sędziów z Ministerstwem Sprawiedliwości – wynagrodzenia, reformy sądownictwa i zamachy na niezawisłość sędziowską.

Konferencja Stowarzyszenia Sędziów Iustitia „Władza sądownicza – cechy, funkcje i stosunek względem innych władz” Warszawa - wynagrodzenia, reformy sądownictwa i zamachy na niezawisłość sędziowską.



Konferencja Stowarzyszenia Sędziów Iustitia “Sąd dla obywatela“ – poprawa funkcjonowania sądownictwa i ukazanie, że sędziowie chcą realnie wpływać na usprawnienie sądownictwa, również przez proponowanie konkretnych rozwiązań. O obywatelu niewiele mówiło się na tej konferencji, poza takimi odkryciami jak organizator konferencji “…Tytuł konferencji nie jest przypadkowy, ponieważ warto podkreślać, że sądy są dla obywateli…” czy sędzia Stanisław Dąbrowski “…tytuł konferencji jest bardzo celnie dobrany. Wymiar sprawiedliwości powinien służyć ludziom…”(sic!), … ale referat sędziego dotyczył głównie projektu zmian w Prawie o ustroju sądów powszechnych i niezawisłości sędziów.[ii]

Konferencja KRS  Niezależność sądów i niezawisłość sędziów gwarancją praworządności i praw człowieka”.
I na tej konferencji nie zajmowano się prawami przeciętnego człowieka i gwarancjami praworządności dla tegoż człowieka - przewodniczący KRS sędzia Antoni Górski “...Konferencja nasza jest próbą zwrócenia uwagi na niewłaściwe traktowanie sędziów. Po wtóre – jest próbą skorygowania tego spojrzenia. Stopień dojrzałości demokracji mierzy się także szacunkiem pozostałych władz do władzy sądowniczej".
Antoni Górski podkreślił, że KRS stoi na straży niezawisłości sędziowskiej i niezależności sądów.[iii]  

I opracowania naukowe zamieszczone na stroniee KRS:

Niezawisłość sędziów – gwarancje ustrojowe i zagrożenia
SSN Stanisław Dąbrowski Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego

Krajowa Rada Sądownictwa strażnikiem niezależności sądów i niezawisłości sędziów. prof. dr hab. Leon Kieres – Uniwersytet Wrocławski

Zasada niezależności sądów i jej realizacja
Prof. zw. dr hab. Andrzej Bałaban
Kierownik Katedry Prawa Konstytucyjnego i Integracji Europejskiej
Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Szczecińskiego

Jedyna konferencja w historii powojennej Polski, poświęcona patologii sądownictwa - to zorganizowana przez Forum Obywatelskiego Rozwoju wraz z Instytutem Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego, połączona z prezentacją raportu – „Przyczyny niesłusznych skazań w Polsce“ - autorstwa Łukasza Chojniaka i Łukasza Wiśniewskiego.[iv]

Zaproszeni na konferencję FOR najważniejsi animatorzy wymiaru sprawiedliwości w Polsce wykorzystali i ten raport i konferencję dla swojego PR. Manipulowali, odkręcali kota ogonem, zniekształcali podane informacje. Taktyka pozbawiania ludzi zdroworozsądkowego myślenia, poprzez manipulowanie faktami, używanie “kojących” eufemizmów, proponowanie pełnych obłudy, niewykonalnych  “rozwiązań“, podawanie statystyk, które nic nie wnoszą i bagatelizowanie tak skali jak i konsekwencji społecznych zjawiska  pracowało na najwyższych obrotach.

Raport -“…Przyjmując, że przyczyna niesłusznych skazań – co do zasady – leży w słabości ludzkiej pracy i oceny materiału dowodowego, w przypadku zawinionych błędów nie istnieje – w praktyce – realny system prewencji, przejawiający się choćby w skorzystaniu w przypadku oczywistych naruszeń prawa przez sąd, z dyscyplinującej instytucji wytyku, zarezerwowanej tak dla sądów odwoławczych, jak i dla Sądu Najwyższego…”

I interpretacja prof. Paprzyckiego (Prezesa Izby Karnej Sądu Najwyższego – sędziego z olbrzymim doświadczeniem, także naukowca i teoretyk prawa, który spotyka się z bezprawiem sędziów na codzień w swojej pracy w SN  - „...Główna teza raportu - brak profesjonalizmu jako przyczyna pomyłek, profesjonalizm jako lekarstwo - została obroniona…” Gdzie profesor doszukał się tego lekarstwa w tym raporcie?

Profesor zbagatelizował i skwitował problem. „...Pomyłki można więc traktować wąsko i szeroko.(?) Ale jakie są przyczyny pomyłek? Niczego nowego się nie dowiedziałem. Ludzie są po prostu omylni...”


Na marginesie, znamienny jest fakt, iż o raporcie i konferencji nie informowało ani Ministerstwo Sprawiedliwości, ani też nasz obrońca - Rzecznik Praw Obywatelskich (sic!)

Ale rzeczywistość tylko do czasu może być zakłamywana i zaklinana. Ignorowanie powoli organizujących się obywateli i ofiar bezprawia, ignorowanie tragicznego stanu władzy sądowniczej musi się skończyć
Z dnia na dzień przybywa ofiar bezprawia władz. Z dnia na dzień przybywa  świadomych obywateli. Społeczeństwo powoli budzi się z letargu, z bierności i ze strachu.

Niezadowolenie i oburzenie powoli osiąga punkt krytyczny.


Polecam blog mojego "internetowego brata" Adama Kłykowa - Blog weredyka