Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Skazany na dożywocie na podstawie sfałszowanej identyfikacji ofiary



  

Sprawiedliwość w sprawie opisanej  w notce “Proceder czy precedens? ofiara zabójstwa miała dwa ciała” wymierzyli Sędziowie Jacek Sowul i Waldemar Malec w Sądzie Okręgowym w Suwałkach.


Na ławie oskarżenia zasiedli Jacek W. i Krzysztof A., oskarżeni o porwanie i zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, oraz Marek J. oskarżony o porwanie i torturowanie. Dwóch pozostałych oskarżonych Wiesław S.  i Damian D. zostało uznanych wcześniej przez Sąd w Olsztynie (w dwóch oddzielnych postępowaniach), za chorych na umyśle, stąd nie odpowiadali karnie, Wiesław S. za zabójstwo, Damian D. za porwanie i zabójstwo. Obydwaj zostali umieszczeni w zakładach psychiatrycznych.

Zanim przejdę do opisu procesu w Suwałkach, niezbędna dygresja. Sąd w Olsztynie, ustalił datę zabójstwa, jego domniemany przebieg, a nawet bezpośredniego sprawcę i miejsce zabójstwa, diametralnie różnie w tych dwóch postępowaniach. Różnią sie one także zasadniczo od ustaleń sądu w Suwałkach. Np. sąd w Suwałkach skazał podejrzanych za zabójstwo, które zostało popełnione najpóźniej 9 czerwca 1999r, podczas gdy Damian D. przebywał w areszcie od 28 maja 1999r, co wykluczało w sposób oczywisty jego udział w zabójstwie. Sąd olsztyński ustalił, że Damian D. popełnił zabójstwo w odpowiednim czasie, ale ofiara zostala zabita w Suwałkach lub okolicach tychże, a nastepnie rozkawałkowane szczątki przewieziono w okolice Plusk pod Olsztynem. Drugi skład tego Sądu uznał w sprawie Wiesława S., iż ofiarę przewieziono i przetrzymywano w okolicach Olsztyna i tam zostala zabita. To tylko niektóre różnice.

Czytelnik zapyta, jak na zdrowy chłopski rozum jest możliwym, aby trzy różne składy sędziów, mając do dyspozycji te same zeznania świadków, dowody materialne, opinie biegłych itp, mogły ustalić niemal równolegle trzy diametralnie różne „prawdy materialne“ w sprawie o jedno i to samo zabójstwo?


Ciekawostka.

Kwintesencją procesu karnego jest ustalenie stanu faktycznego, czy innaczej prawdy materialnej. Bez niej wydanie sprawiedliwego wyroku jest niemożliwe. Sędziowie nie mogą „przejmować“ ustaleń innych sądów w tej samej sprawie. Każdy sąd musi opierać swoje ustalenia na podstawie „swoich“ przeprowadzonych dowodów. Udowodnienie musi spełnieniać równocześnie dwa warunki – obiektywny i subiektywny. Warunek obiektywny – dowody, na podstawie których sąd ustala jakiś fakt, muszą w takim stopniu uprawdopodobnić zaistnienie tego faktu tak, że każdy normalny, średnio inteligentny człowiek potwierdzi prawdziwość czyli zgodność z rzeczywistością stwierdzenie sądu, że ustalił fakt. Warunek subiektywny – sędzia musi być całkowicie przekonany o prawdziwości swego twierdzenia. Sędzia ocenia dowód swobodnie – ale ocena ta musi być zgodna z zasadami logiki, zdrowego rozsądku, wiedzy i doświadczenia  życiowego. Niestety praktyka w sądach bardzo często niewiele ma wspólnego z tą teorią. Swoboda oceny dowodów jest stosowana literalnie - w potocznym znaczeniu tego słowa, bez przestrzegania żadnych zasad, w sposób zaprzeczający logice, zdrowemu rozsądkowi, wiedzy i doświadczeniu życiowemu. Śmiem twierdzić, iż dla wielu sędziów w Polsce,  obalenie np. teorii względności  - z taką swobodą oceniając dowody jest wyzwaniem intelektualnym średniej trudności.

Sędziowie (i inni prawnicy) twierdzą solidarnie, iż zwykły obywatel nie jest w stanie, ani pojąć, ani ocenić skomplikowanego procesu intelektualnego dowodzenia i swobodnej oceny dowodów i dlatego nie ma prawa krytykowania. Innymi słowy, wg sędziów zwykły obywatel nie jest ani normalny, ani conajmniej średnio inteligentny, aby potwierdzić lub zaprzeczyć prawdziwości twierdzeń sądu o ustaleniu jakiegoś faktu.

Aplikując te uwagi do ustaleń faktycznych przez 3 różne składy sedziowskie w tej sprawie, gdzie sędziowie dysposponowali takim samym materiałem dowodowym zebranym w śledztwie, gdyby przeprowadzili i ocenili dowody zgodnie z zasadami i przepisami prawa, ustalenia faktyczne poczynione na podstawie tych dowodów byłyby generalnie takie same. Mogłyby różnić się nieistotnymi w ustaleniu winy szczegółami, ale nie byłoby różnic fundamentalnych w tych ustaleniach, jak miejsce przestępstwa, jego przebieg i bezpośredni sprawcy i czas zabójstwa.

Wracając do procesu w Suwałkach, rozpoczął się on 3 lata po znalezieniu domniemanych szczątków zaginionego Tomasza S. Rozprawę  rozpoczęto od ustalenia, czy szczątki znalezione pod Olsztynem należą do zaginionego.

Pierwszy składał wyjaśnienia doktor A.Z.Gidzgier. W tej sprawie medyk udokumentował naoczne obiektywne obserwowacje stanu faktycznego zwłok, nie przedstawił żadnych opinii. Jedyna rozbieżność wymagająca wyjaśnienia to udokumentowane w protokole oględzin jedno podudzie (protokół oględziń spisuje funkcjonariusz Policji) i dwa podudzia udokumentowane  przez medyka w protokole autopsji.

Tzw. “wyjaśnienia” biegłego medyka, były w rzeczywistości absurdalnym, nie mającym logicznych przesłanek i urągającym przepisom procesowym, diametralnym zmienianiem większość obserwacji poczynionych i udokumentowanych podczas oględzin i autopsji. Sąd wykreował iluzję rzetelnego procesu i bezstronnych, niezawisłych sędziów, którzy w imię sprawiedliwości, pod pozorem potrzeby wyjaśnienia im „kontrowersji“ w protokołach ogędzin i autopsji, w rzeczywistości usuneli te dowody, a więc nie brali ich pod uwagę i podstawą  swobodnej (zaiste!)  oceny były tylko „wyjaśnienia“ medyka sądowego z sierpnia 2001r i na rozprawie.

Medyk najpierw wyjaśnił rozbieżności w ilości podudzi w protokołach. W protokole autopsji opisał dwa podudzia, ale w rzeczywistości było tylko jedno. Dysponuje dużą ilością szczątków i przy przepisywaniu protokołu autopsji popełnił techniczną pomyłkę i zamiast opisywać podudzie opisywał podudzia. ( W aktach sprawy nie było oryginalnego protokołu, jak też żadnego dokumentu "zlecającego" biegłemu "przepisywanie")  Sędzia Sowul nie nie wyjaśnił jak doktor pobrał material biologiczny z dwóch podudzi, jeżeli twierdzi, że było tylko jedno. Naruszając przepisy prawa procesowego, sąd nie ujawnił na rozprawie zeznania doktora złożonego na Policji w 2000r. gdzie doktor upierał się, że znaleziono dwa podudzia i to w protokole oględzin jest pomylka. Sędziowie ustalili, że w jeziorze znaleziono jedno podudzie. W uzasadnieniu wyroku ordynarne konfabulacje biegłego awansowały do kategorii “kontrowersji” i “wynikały ze specyfiki jego pracy …dysponowania  dużą ilością szczatków ludzkich”. 

Doktor Gidzgier twierdził, że ciało rozkawałkowano piłą. Sąd nie pytał dlaczego w protokołach twierdził, że ślady na kościach  wskazują, że ciało rozkawałkowano siekierą lub toporem, a dopiero po dwóch latach zmienił zdanie. Sąd ustalił, że ciało rozkawałkowano piłą mechaniczną.

Na koniec, dr Gidzgier wyjaśniał najważniejszą kwestię dotyczącą identyfikacji i zabójstwa – ile strzałów oddano w chwili śmierci do ofiary? Doktor, którego rzeczywista wiedza ograniczała się do obserwacji podczas oględzin i autopsji, a wtedy przypomnę - widział i opisał jeden otwór po postrzale w potylicę, na rozprawie oświadczył, że do ofiary w chwili śmierci oddano dwa, a może nawet trzy (!) strzały i tylko złamania twarzoczaszki, uniemożliwiły mu zaobserwowanie śladu wlotu kuli w dziąsło żuchwy. Ani prokuratora, ani Sędziów, to absurdalne wyjaśnienie nie zdziwiło. Podczas procesu prokurator, Sędziowie i obrońcy oglądali materiał i zdjęciowy i video nakręcone na miejscu znalezienia czaszki. Ja również oglądałam i zdjęcia i ten materiał video - w dziąśle nie ma żadnej dziury, wlotu czy wylotu kuli, a nawet draśnięcia. Tymczasem Sędziowie ustalili, że do ofiary w chwili śmierci oddano dwa strzały. Innymi słowy, Sędziowie ustali, że możliwe jest postrzelenie bez pozostawienia śladu wlotu kuli w tkance miękkiej!

Ciekawostka

Oględziny zwłok na miejscu ich znalezienia są czynnością niepowtarzalną.  Autopsję można powtórzyć, ale stan fizyczny zwłok będzie inny podczas każdej z nich. Dlatego również pierwotna autopsja jest czynnością niepowtarzalną. Stąd prokuratura i sąd całkowicie i bezwzględnego ufają medykowi sądowemu, jego wiedzy fachowej, zachowaniu najwyższych standardów etycznych i moralnych, jego zawodowej bezstronności i integralności obserwacji i wniosków podczas wykonywania i dokumentowania oględzin i autopsji. W myśl przepisów prawa procesowego zawartość protokołów oględzin i autopsji, ujawniona podczas procesu uznana jest za udowodnioną. Tylko w przypadkach potrzeby wyjaśnienia sądowi  oceny wyciągniętych wniosków z obserwacji poczynionych i udokumentowanych podczas autopsji, jak np przyczyna śmierci, czy  uzupełnienia lub  uściślenia opinii z tych  tych obserwacji, lub kontrowersji dotycząych np. pominięcia przez medyka wykonania jakichś istotnych badań (np. toksykologia, zawartość alkoholu we krwi) itp. sąd wzywa na rozprawę medyka.

Następnie wyjaśnienia składał  genetyk. Biegły stwierdził, że badanie porównawcze DNA szczątków i domniemanej matki i siostry, dowiodło, iż osoby badane są „bliskimi krewnymi”, co najmniej “drugiego stopnia”.

Sędziowie nie zwrócili uwagi na różnice w DNA badanych szczątków w dwóch różnych badaniach, kiedy jest oczywistym, iz ta sama osoba ma identyczne DNA. Zasadne jest wiec pytanie, co było istotne w tym procesie, jeżeli nawet nie wiadomo, który z profili DNA – jeżeli w ogóle – było rzeczywistym profilem DNA ofiary?  

Obrona podniosła kwestię, dlaczego prokurator nie zrobił literalnie nic, aby wyjaśnić, kim była kobieta, której DNA znaleziono na taśmach, którymi oklejone były worki ze szczątkami. Sąd uznał tę kwestię za nieistotną dla rozstrzygnięcia w sprawie.

Trzecia biegła – antropolog, składała wyjaśnienia dotyczące tylko drugiej opinii antropologicznej i twierdziła, iż metodą Supeprojekcji wykazała na 100%, że czaszka, którą badała może należeć tylko jednej osoby, do Tomasza S. Ta konkluzja na zdrowy chłopski rozum kupy się nie trzymała, bowiem odtworzony wygląd twarzy tej czaszki w pierwszej ekspertyzie biegłej nie przypominał Tomasza S., a więc czaszka, wg jej obydwu ekspertyz mogła należeć do dwóch zasadniczo różniących się wyglądem osób. Przepytywana przez oskarżonych, zmuszona była wprawdzie przyznać, że w profilu, ta Superprojekcja to taki więcej super - pic, bo dla wszystkich na sali sądowej było oczywiste, że np. prawidłowy zgryz Tomasza S. nijak nie pokrywa sią z tyłozgryzem czaszki. Biegła nazwała to „malutką pomyłką”, o której wiedziała, jednak nie ma ona wpływu na jej końcowe ustalenia. Tego wyjaśnienie nie ma w protokole rozprawy. Wielokrotnie ponawiane przez oskarżonych wnioski o sprostowanie protokołu zostały odrzucone przez Sąd. Wnioski o kopie nagrania audio zeznań biegłej, każdorazowo były odrzucane - powód- “sąd nie posiada środków technicznych, aby zrobić kopię nagrania audio”.

Żeby zakończyć kwestię identyfikacji Sąd przesłuchał matkę i narzeczoną Tomasza S. Matka twierdziła, że syn nie miał ubytków zębów, a w ogóle to nie miał nawet jednej plomby i miał prawidłowy zgryz. Sąd ustalił iż matka „mogła nie mieć wiedzy prawdziwej o jakiejś ingerencji dentystycznej”. Aby zgodzić się z konkluzją Sądu, musielibyśmy przyjąć, iż ta „ingerencja dentystyczna”, o której matka „nie miała wiedzy prawdziwej”, nie tylko usunęła synowi parę zębów, wlepiła 9 plomb, to jeszcze zmieniła mu zgryz z prawidłowego na tyłozgryz. 

Kobieta twierdziła również, że syn nie był owłosiony i miał delikatną, szczupłą budowę, podczas gdy w opisie podudzi w protokole autopsji, są one  „silnie owłosione, mocnej wręcz otyłej budowy”. Te rozbieżności Sąd skwitował w uzasadnieniu wyroku „subiektywnymi odczuciami” matki. Narzeczona Tomasza S. twierdziła to samo, ale Sąd w uzasadnieniu twierdził, że  „znała Tomasza S. tylko trzy miesiące”, a więc “nie mogła mieć wiedzy prawdziwej”.

Uporawszy się z identyfikacją szczątków, Sąd przeszedł do udowodnienia winy oskarżonych. Najważniejszymi świadkami oskarżenia byli ojczym Wiesława S., mieszkaniec Plusk Jerzy B.  i  Jarosław R.

Zeznania Jarosława R. dotyczyły głównie rozmowy pomiedzy Krzysztofem A. i Jackiem W., którą miał podsłuchać. J.R odwołał swoje zeznania ze śledztwa i opowiedział jak prokurator Kamiński najpierw powiedział mu, ze Jacek W. obciąża go swoimi zeznaniami, a kiedy to nie przekonało go, prokurator rzucił wiecej marchewki – obiecał mu uchylenie aresztu przed Świętami Bożego Narodzenia. Był 21 grudnia i J.R. chciał spędzić Święta w domu i zgodził się. Prokurator sam napisał większość tego zeznania, a Jarosław R. podpisał. Święta spędził w domu.

Sędziowie Sowul i Malec byli oburzeni, takiego absurdu jeszcze w życiu nie słyszeli!  Sąd uznał zeznania J.R. na rozprawie za kłamstwo i swoje ustalenia poczynił tylko z jego zeznań w śledztwie. Wniosek oskarżonych, aby przesłuchać prokuratora Kamińskiego i wyjaśnić kwestię zeznania Jarosława R. z 21 grudnia, został przez Sędziów wyśmiany.

Wszyscy oskarżeni twierdzili, że nie jest możliwe podsłuchanie rozmowy prowadzonej w garażu domu Krzysztofa A., przebywając w siłowni. Garaż znajduje się na parterze domu, a siłownia piętro niżej w piwnicy, ponadto dzieli je klatka schodowa szerokosci ponad 3 m. Sąd zgodził się przeprowadzić eksperyment akustyczny. Miał go przeprowadzić fachowiec od akustyki budowlanej z Politechniki, ale w ostatniej chwili Sąd zrezygnował z jego usług i eksperyment przeprowadzili Sędziowie Sowul i Malec osobiście. W tym happeningu oprócz Sędziów, uczestniczyli: oskarżeni Jacek W. i Krzysztof A., obrońcy, prokurator Wojdakowski, świadek Jarosław R, żona Krzysztofa A. i jeden ławnik.

Przewodniczący Sowul pilnował w garażu, aby eksperyment przebiegał sprawnie i rzetelnie. Reszta uczestników była w siłowni. W garażu oskarżeni na zmianę czytali i wykrzykiwali paragrafy z kodeksu postępowania karnego. To tak na wszelki wypadek i w ramach “wzmocnienia” rzetelnosci eksperymentu. Prokurator Wojdakowski twierdził, że słyszalność była na na poziomie 70-80% i usiłował zgadywać paragrafy, które słyszał, ale przytaczał zupełnie inne niż rzeczywiście czytane, a znajomość kpk niewiele pomogła. Sędzia Malec nie usiłował nawet zgadywać, stwierdził autorytatywnie, że słyszał „ poszczególne słowa i zbitki wyrazów a nawet całe zdania”, jakie nie przytoczył. Natomiast stwierdził, że możliwa była słyszalność pomiędzy garażem a siłownią na poziomie zrozumienia rozmowy. Reszta uczestników nie słyszała ani słowa na tym poziomie zrozumienia. Dopiero z uzasadnienia wyroku skazani dowiedzieli się, iż była „możliwa słyszalność pomiędzy tymi pomieszczczeniami, a eksperyment niezbicie to dowiódł”. Byli pewni, że eksperyment niezbicie dowiódł, że słyszalność była niemożliwa. Podsłuchana rzekomo przez Jarosława R. rozmowa była podstawą części najważniejszych ustaleń sądu:

Ø   Tomasz S. został zamordowany,
Ø   przetrzymywano go w klatce.
Ø   w okolicach Plusk
Ø   był tam torturowany
Ø   zabójcą był Jacek W. , „bo cóż miał zrobić”, jego ex- żona spała z Tomaszem S.
Ø   zabójcą też był Wiesław S., bo „przeholował”

Sąd w uzasadnieniu wyroku twierdził, iż ustalenia z tego zeznania potwierdzały ustalenia poczynione z zeznań innych świadków, a przede wszystkim z zeznań Jerzego B.

Zanim przejdę do tych zeznań, chciałam zwrócić uwagę czytelników na fakt fundamentalny w tej sprawie, który mógł pozostać niezauważony. Jarosław R. podsłuchał rozmowę Krzysztofa A. i Jacka W. najpóżniej 20 kwietnia 1999r – cztery dni od zaginięcia Tomasza S. Czyli w ciągu tych trzech/czterech dni Tomasza S. i klatkę przewieziono w okolice Plusk, torturowano go i zamordowano. Te ustalenia faktyczne miały potwierdzać głównie zeznania Jerzego B.

Przesłuchanie Jerzego B., Sąd postanowił przeprowadzić w Pluskach, ze względu na inwalidztwo i trudności w poruszaniu się świadka. Jerzy B. zeznał podobnie jak w śledztwie. Dodał, że Wiesław S. chodził często do lasu z jedzeniem – jedną porcją. W dniu, w którym słyszał strzały, a pasierb z Romualdem W. i piłą udali się do lasu, na posesji była libacja. Sędzia Malec nie dociekał, kto brał udział w tej libacji, podczas gdy w lesie ktoś oddał dwa strzały. Świadek zapytany przez obrońcę, zeznał, że podkomendant Mickiewicz odwiedzał go kilkakrotnie po przeszukaniu we wrzesniu 2000r, a przed przesłuchaniem przez prokuratora Kamińskiego  29.01.2001r. Podczas tych odwiedzin “gąwedzili sobie”. Aby wpaść na te pogawędki do przyszłego głównego świadka oskarżenia, podkomendant Mickiewicz musiał pokonać ponad 600 km w obydwie strony. Jerzy B. zeznał też, że po znalezieniu w jeziorze czaszki, pasierb „dziwnie się zachowywał”, a do Plusk przyjechali „jacyś mężczyźni” (rozpoznał Krzysztofa A. i Romualda W.) i znosili „różne rzeczy” ze strychu i takich „porządków nigdy nie widział.”
 Pamięta też, że jak w lecie przyjechało pogotowie z Olsztyna do narzeczonej pasierba i ten nachylił się nad noszami, to w wewnętrznej kieszeni jego marynarki widział „dużą ilość pieniędzy”.

Sędziowie Sowul i Malec poczynili następujące ustalenia z tych zeznań i nie wyjaśnili następujących wątpliwości: (kursywą cytaty z uzasadnienia wyroku)

Ø   Dzień – od kwietnia do czerwca - w którym Jerzy B. słyszał dwa strzały, jest bezprzecznie dniem zabójstwa Tomasza S. Żaden inny świadek nie słyszał tych strzałów. Sędziowie nie dociekali. czy w tym dniu mógł strzelać leśniczy, kłusownik albo członek koła łowieckiego.
Ø   Ponieważ tego dnia Jerzy B. nie widział Jacka W., Krzysztofa A. i Damiana D. w Pluskach, Sąd ustalił, że Jerzy B. nie widział ich tego dnia, ponieważ mogli oni przyjechać niezauważeni na jego posesję, zaparkować samochody i niezauważenie udać sie do lasu. Dlaczego? Ponieważ świadek nie widział zaparkowanych samochodów z podwórka posesji.
Ø   Postępowanie dowodowe wykazało, iż Jacek W. uczestniczył także bezpośrednio w akcie pozbawienia życia Tomasza S. i  wprawdzie świadek nie wymienił osoby J.W., jako powracającego z lasu – jednak co znamienne - świadek stwierdził, iż na posesji było wiele osób i samochody były parkowane w sposób uniemożliwiający obserwację. Sąd nie tylko zaprzecza swoim poprzednim ustaleniom faktycznym, twierdząc, że w obserwacji powrotu z lasu przeszkadzały świadkowi samochody, których nie widział, to jeszcze sugeruje, iż świadek widział Wacha udającego się do lasu! Swiadek nic takiego nie zeznał.
Ø   Co robił Romuald W. w lesie w tym dniu? Jeżeli był w lesie, to był conajmniej jedynym rozpoznanym i wskazanym przez Jerzego B. świadkiem zabójstwa. Podczas procesu był świadkiem, a Sąd nie zadał mu ani jednego pytania dotyczącego jego pobytu w Pluskach i w lesie w ustalonym przez ten Sąd czasie zabójstwa.
Ø   Pręty znalezione przez Jerzego B., były częściami zapasowymi klatki, w której przetrzymywano Tomasza S. Nie wyjaśnił Sąd na czym „zapasowość” tych prętów polegała.
Ø   Obecność Jacka W. przy egzekucji wynikała m.inn. z chęci dopilnowania zatarcia śladów, co uniemożliwiło odnalezienie konkretnego miejsca przetrzymywania i pozbawienia życia Tomasza S. Nie ma żadnych zeznań świadków, czy opinii np. psychologa potwierdzających to ustalenie.  Domysły i domniemania Sędziów co do czyichś chęci, nie mogą stanowić dowodu czegokolwiek.
Ø   Ślady zacierano na posesji Jerzego B. i Wiesława S. po znalezieniu czaszki w jeziorze - 2,5 miesiąca po domniemanym zabójstwie robiąc porządki i wynosząc różne rzeczy ze strychu. Udowodnienie, że Jacek W. był przy egzekucji, ponieważ miał chęć dopilnowania zatarcia śladów wyklucza ustalony przez Sąd czas, motyw i miejsce zacierania śladów.  Porządki i wynoszenie różnych rzeczy z domu świadka i jego pasierba nie miały żadnego związku przyczynowo – skutkowego z domniemanymi chęciami J.W. zatarcia śladów na miejscu zbrodni, jak też z uniemożliwieniem (CBŚ i prokuraturze) odnalezienia konkretnego miejsca przetrzymywania i zamordowania Tomasza S., bowiem jak ustalił Sąd znajdowało się ono w nigdy nieodnalezionym i nieustalonym odludnym miejscu, a nie na posesji Jerzego B i Wiesława S.
Ø   Dlaczego nie znaleziono ani jednego świadka potwierdzającego chociażby w części zeznania Jerzego B.? Parę tysiący ludzi pracujących, mieszkających i spacerujących w tej okolicy. I tylko jeden świadek!
Ø   Dlaczego dwukrotne przeczesujący posesję Jerzego B. i Wiesława S.  fachowcy CBŚ nie znależli leżących pod ścianą budynku gospodarczego zapasowych części klatki, które znalazł główny świadek oskarżenia, inwalida z trudnością poruszający się po posesji na wózku inwalidzkim, prawie dwa lata po zabójstwie?

Sąd ustalił też motywy zabójstwa – Krzysztof A. zemścił się za okaleczenie, Damian D. dostał „rekompensatę finansową“, Jacek W. z zazdrości, Wiesław S. – zapłacono mu za „udostępnienie miejsca przetrzymywania“.

Za przesądzające dowody bezpośredniego udziału Jacka W. w zabójstwie uznał  Sąd zeznania 3 świadków incognito.

Pierwszy świadek incognito – funkcjonariusz policji zeznał, iż 11.09.1999r. podsłuchał rozmowę pomiędzy Krzysztofem A. i Romualdem W., z której wynikało, iż Wiesław S.  upomina się o pieniądze, które jest mu winny Jacek W. Sąd powiązał to zeznanie w logiczną całość z zeznaniem Jerzego B., który widział dużą ilość pieniędzy u pasierba podczas interwencji pogotowia z Olsztyna 15.08 - 27 dni przed podsłuchaną rozmową! Póki co podróż w czasie nawet dużej ilości pieniędzy jest tylko teorią, ale nie dla Sędziów Sowula i Malca. Te podróżujące w czasie pieniądze były wg ustalenia Sędziów opłatą za udostępnienie miejsca przetrzymywania Tomasza S. przez Wiesława S. Brak zdrowego rozsądku i logiki jest tu ewidentny, abstrahując od podróżującej w czasie dużej ilości pieniędzy. Po pierwsze Sąd nigdy nie ustalił gdzie dokładnie przetrzymywano ofiarę, natomiast wykluczył posesję Wiesława S. To nieustalone miejsce znajdowało się gdzieś w lesie, a lasy w okolicy Plusk to Lasy Państwowe, dostępne dla każdego, za jakie więc udostępnianie miałby płacić Jacek W.? Po drugie, dlaczego akurat tylko Jacek W. miał wg Sądu płacić, za udostępnianie, a nie wszyscy zabójcy i konspiratorzy?  A i Wiesław S. też był wg Sądu jednym zabójców.

Drugi świadek incognito w swoich zeznaniach relacjonował rozmowę z Damianem D.  w szpitalu wiezięnnym, gdzie D.D. i prawdopodobnie świadek czekali na  obserwację psychiatryczną. Niestety nie zglosił się na rozprawie i obrona nie mogła go zapytać. Zgodnie z przepisami prawa procesowego, relacja ta nie powinna być w ogóle brana pod uwagę przez sąd, ponieważ prawomocnym wyrokiem, sąd uznał, że Damian D. w tym czasie był chory psychicznie i Sąd uznał, że nie może odpowiadać za porwanie i zabójstwo. Sędziowie Sowul i Malec uznali, że D. D.  był „wariatem porywając i zabijając” i w tym samym okresie był „normalny” rozmawiając i opowiadając.

 Z relacji świadka dowiadujemy się, że D.D. zamordował Tomasza S., a w zabójstwie brał udział jakiś Marek. „O zabójstwie wiedzieli ale nie wiem czy brali w nim udział Siwy, Marek, student i Jacek”. Zabójstwo zlecił „człowiek, któremu bomba urwała nogę.” Ten „Jacek” co to wiedział wg relacji świadka o morderstwie, to wg Sądu Jacek W. Sąd nie przeprowadził żadnego dowodu w tej kwestii, a w uzasadnieniu wyroku Sąd podał, iż to zeznanie przesądziło w uznaniu J.W. za zabójcę. A przecież świadek nie wspomina ani słowem o udziale Jacka w zabójstwie. Przypominam też, że Damian D. nie mógł siedzieć w areszcie od 28 maja i być w Pluskach i mordować z J. Wachem i Wiesławem S. na początku czerwca. 

Trzeci świadek incognito, relacjonował rozmowę z Markiem J., z której to miał się dowiedzieć, że Tomasza S. porwał Marek J. z Damianem D. i przewieźli go do domu znajomego Adama S. w Suwałkach, gdzie „nie przeżył tortur”. Tak zeznawał w śledztwie. Trzy lata później, podczas rozprawy przypomniał sobie, że Jacek W. też był „przy oprawianiu”. Natomiast zapomniał gdzie przewieziono Tomasza S. Jakoś dziwnie ta amnezja – gdzie przewieziono ofiarę i olśnienie, że był tam też J.W. dziwnie zbiegła się z zawartością aktu oskarżenia prokuratury. Sąd dał wiarę wyjaśnieniom świadka tylko z rozprawy, ale za wyjątkiem jednego szczegółu – gdzie przewieziono i zamordowano Tomasza S. W uzasadnieniu wyroku czytamy, „..zarówno postępowanie przygotowawcze jak i postępowanie sądowe nie dostarczyło dowodów na obecność Tomasza S....w tamtym miejscui z uwagi na to, iż fakt ten nie został potwierdzony pozostałymi dowodami, Sąd nie przyjął, iż Tomasz S. był dręczony i zamordowany na posesji Adama S.” W analogicznej sytuacji, kiedy dotyczyło to okolic Plusk, brak dowodów na obecność Tomasza S. w tamtym miejscu był dowodem, że tam go przewieziono, torturowano i zamordowano.

Wszystkie powyżej przedstawione ustalenia z zeznań Jerzego B. i innych pozostają w fundamentalnej sprzeczności z zeznaniem Jarosława R. Zeznania Jarosława R. i Jerzego B. Sąd uznał za wiarygodne, pełnowartościowe dowody. Jeżeli Tomasz S. nie żył 20 kwietnia wg zeznań Jarosława R., to jak możliwe było przewiezienie nieżyjącej? ofiary w niewiadome miejsce pod Olsztynem, przetrzymywanie i torturowanie przez 6-8 tygodni i zabicie jej (ponowne?) na początku czerwca, najpóźniej 9 ?


Epilog


Po zakończeniu procesu Sędziowie udali się na naradę, która trwała pół godziny. W ciągu tej pół godziny, Sędziowie naradzili się co do winy 3 oskarżonych i napisali wyrok dla 3 oskarżonych o porwanie, torturowanie i zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Samo odczytanie wyroku trwało dłużej, niż narada i napisanie tegoż wyroku. A pomijam tu czas podania ustnego uzasadnienia wyroku. Produkcja pisemnego uzasadnienia – którego najważniejsze elementy opisałam powyżej - trwała ponad trzy miesiące.

Krzysztof A. i Jacek W. zostali skazani na dożywocie, bez możliwości ubiegania się o przedterminowe zwolnienie. Marek J. został skazany na 10 lat więzienia. Wszyscy skazani odwołali się od tego wyroku.

Sąd Apelacyjny w Białymstoku podtrzymał wyroki Jacka W. i Marka J., uznał apelację Krzysztofa A. i zmienił mu wyrok na 10 lat więzienia. Jacek W. i Marek J. złożyli skargę kasacyjną, którą Sąd Najwyższy uznał i zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia przez Sąd Apelacyjny. SN uznał podsłuchanie rozmowy za niemożliwe, a swobodną ocenę tego dowodu za rażące naruszenie prawa procesowego, zalecił ponowną weryfikację i ocenę zeznań 13 głównych świadków w tym Jerzego B. i Jarosława R. (dotyczące innych kwestii niż podsłuchana rozmowa) i trzech świadków incognito. Sąd ten zalecił weryfikację ustalenia czasu zabójstwa z prawie dwóch miesięcy na  3-4 dni.

Sąd Apelacyjny ponowny zignorował obligujące ten sąd poglądy prawne i zalecenia co do dalszego postępowania Sądu Najwyższego i nie odnosząc się do wyroku kasacyjnego, nie wspominając go w ogóle podtrzymał w całości wyrok Sądu w Suwałkach, uznając ustalenia faktyczne tego sądu za zgodne zasadami swobodnej oceny dowodów, a więc zgone z zasadami logiki, wiedzy i doswiadczenia życiowego.

Ponowna skarga kasacyjna, podnosząca te same zarzuty, które SN uznał w pierwszej kasacji i rażące naruszenie przepisów procesowych prze SA, który nie naprawił wskazanych w wyroku kasacyjnym błędów, tym razem ten Sąd uznał za oczywiście bezzasadne. Orzeczenie Sądu Apelacyjnego ponownego jest prawomocnym wyrokiem w sprawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz