Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 1 marca 2015

Ojczyzna to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć tracą życie




Ojczyzna to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć, tracą życie" [i]


Dzisiaj, Dziadku mamy Dzień Zołnierzy Wyklętych. To są Ci co zostali w lesie po 45r i walczyli z władzą kacapów i ich polskich towarzyszy. Wtedy nazywano ich wrogami władzy ludowej i bandytami. To dla mnie dzień smutku i nostalgii. Jak klatki w filmie przesuwają mi się przed oczyma obrazy z dzieciństwa. Ty Dziadku przy olbrzymim Philipsie usiłujesz złapać Wolną Europę. Z kolegami z partyzantki popijajacie w kuchni spirytus „zorganizowany“ w Pronicie, śpiewacie piosenki wojskowe i partyzanckie, wspominacie akcje i gorąco dyskutujecie o polityce. 

I te coniedzielne przygotowania do kościoła. Ja w słodkiej aksamitnej sukience ze szczypankami i w białych bawełnianych pończoszkach z podwiązkami (strasznie ich nie lubiłam, „kręciły“ się i opadały, a  Babcia perfekcjonistka, co rusz chciała je poprawiać). A Babcia w wyjściowej sukience z wzorkiem strączków i wysypujących się z nich groszków (mam jeszcze kawałek tego materiału!), no i oczywiście w kapeluszu z egretą. Ty Dziadku w odświętnym garniturze.  I te Wasze skrzypiące wyjściowe buty. Te buty fascynowały mnie. Skórzane podeszwy nie były szyte czy klejone, ale szpilkowane. Widać było jaśniejsze drobne kropeczki na brzegach butów. Widziałam  jak pan szewc to robi.  A więc robił dziurkę szydłem na brzegach podeszwy i cholewki. i wbijał drewnianą szpilkę w tę dziurkę. I  podeszwa z cholewką trzymały się. Szpilki szewskie to były takie malutkie, drewniane ćwieczki, które po wbiciu lekko wystawały z podeszwy i te końce szewc usuwał specjalną tarką. Przy okazji wizyty u szewca i ja dostawałam garstkę tych ćwieczków. Ileż to było zabawy i szpanowania na podwórku!

To skrzypienie butów zostanie mi w pamięci na zawsze. Chyba dlatego, że wyprawa na mszę była dla mnie udręką. Babcia pilnowała, żebym się nie pobrudziła, nie przewróciła, nie podskakiwała, nie wchodziła w kałuże itp, co nie było łatwe przy pokonywaniu szutrówką ponad trzech kilometrów do kościoła. A chodziliśmy na sumę i wysiedzenie na niej,  jak przystało na grzeczną dziewczynkę (którą wcale nie miałam ambicji być), było ponad moje siły.

Nie wiem Dziadku, czy pamiętasz jak pytałam Cię co to jest jawaczy sen, a Ty nie wiedziałeś? To było tak. W przedszkolu uczyli nas piosenek. Różnych, harcerskich i wojskowych, Hymnu,   Międzynarodówki. W jednej piosence Płynie, płynie Oka... śpiewaliśmy, o jawaczym śnie. Pytałam panią w przedszkolu, co to jest ten jawaczy sen, ale nie wiedziała o co mi chodzi, Babcia też nie miała czasu jak mówiła, na dyrdymały, no ale i  nawet Ty Dziadku nie wiedziałeś. Miewałam sny wesołe, smutne, kolorowe i szare, ale jaki to jest jawaczy sen, męczyło mnie to pytanie. W końcu, uznałam że jawaczy to nic dobrego, jakiś ohydny, czarny i okryty złą tajemnicą, diabelski  sen.  Taki, jakiego lepiej nie mieć.

Dziadku dzisiaj wydaje się, że żyję w takim jawaczym śnie. Jesteś mi tak potrzebny. Chciałabym znowu usiąść na ławeczce pod czereśnią i  pogadać. Chociaż z drugiej strony, prawdę mówiąc boję się tej rozmowy z Tobą. Wstyd i tyle. Jak większość  Polaków, dałam się kupić garścią paciorków i świecidełek, uśpiłam czujność i zdrowy rozsądek euforią nibywolności. Dzisiaj wiem, że naiwnie łudziłam się, iż nareszcie mamy z powrotem naszą Polskę, Twoją wymarzoną Polskę, o którą walczyłeś w Legionach, w wojnie z bolszewikami i w partyzantce. Niestety Ta Polska niby odzyskana, niby nasza, a jakaś jednak nie nasza. Nic, a nic nie przypomina Twoich opowieści i Twoich marzeń. I czerwona zaraza nie wylądowała na śmietniku historii. Po facelift, unowocześniła się i metody zamordyzmu dostosowała do technologii XXIw. i ma się dobrze, a nawet bardzo dobrze.

Twój prawnuk Mateusz dzskutuje o syndromie „polskiego męczeństwa“, o naszym polskim „niezadowoleniu ze wszystkiego“. Prowadzi niekończące się dyskusje co to jest „współczesny“ patriotyzm, a w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego debatuje z kolegami o zasadności decyzji KG AK o rozpoczęciu powstania,  o potrzebie ukarania zbrodni rządu Londyńskiego i KG AK na ludności cywilnej Warszawy, o zbrodni zniszczenia miasta i zbrodni posyłania na pewną śmierć żołnierzy AK i innych ugrupowań. 

W Dzień Niepodległości debatuje o „zawłaszczaniu“ tej rocznicy przez obłąkańców i oszołomów uważających się za „prawdziwych Polaków i patriotów“. No i przez kiboli i faszystów.  Kibole i faszyści to taki eufemizm i słowa wytrychy. Inaczej to wrogowie postępu i jedynej słusznej ideologii jedynej słusznej partii. Ci co nie podpisują się pod tą ideologią to tzw. hejterzy. To po polsku nienawistnicy.  Teraz i poprawna polszczyzna to zacofanie i ciemnota. Nie w modzie są teraz rachunki czy faktury - są teraz bilingi, nie sklep a market, nie cel podróży a destynacja, nie zarezerwowanie a zabukowanie, nie gospodarz czy prowadzący a host itd itd.   

Wystarczyło dwadzieścia parę lat wolnej Polski i odstawiliśmy na śmietnik naszych bohaterów, naszą historię, kulturę, tradycję i powoli odstawiamy język. Dzisiaj jesteśmy przecież “europejczykami”. A europejczyk nie szarpie się już między goryczą i wzruszeniem, dumą i zażenowaniem.  Zwyczajnie wstydzi się swojej polskości, swojej historii, swoich korzeni.  Patetyzm, honor, miłość do Ojczyzny to już tylko  uciążliwe dziedzictwo, które nie jest  wyborem europejczyka.

Dziadku, to tragicznie smutne, ale wnuki i prawnuki pokolenia AK,  nie wiedzą i  jak i kogo  szanować. Kto jest bohaterem, a kto szmaciarzem. Prezydent podpisuje ustawę o ustanowieniu Dnia Żołnierzy Wyklętych, a równocześnie uważa generała Jaruzelskiego za bohatera. I temu  ruskiemu aparatczykowi wyprawia Polska rządowy pogrzeb z honorami. Szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego jest „absolwent“ kursów Akademii Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRR, tzw. „woroszyłówki”, a jego doradcą był facet, który pisał w 1952r.:

“Byłoby jakąś ahistoryczną, sentymentalną ckliwością nie widzieć tego, że każda wielka przemiana dziejowa pociąga za sobą ofiary także w ludziach. Każda rewolucja społeczna przeciwstawia sobie tych, którzy bronią dotychczasowego porządku rzeczy, i tych, którzy walczą o nowy; przeciwstawia bezlitośnie. Jej prawa są twarde.”

Niektórzy sędziowie w wolnej Polsce, wierni są ideałom minionej epoki.   N.p.  ci co wydali rozkaz strzelania do ludzi w 1970 w Gdańsku,  po ponad dwudziestu latach egzystencji tej wolności w Polsce, sędziowie wymierzyli sprawiedliwość. Bez ahistorycznej sentymentalnej ckliwości, sędziowie doszli do wniosku, iż rozkaz strzelania do tłumu można zakwalifikować,  jako...pobicia, ze skutkiem śmiertelnym. I wyrok 2 lata w zawieszeniu.

Albo major  KBW Zygmunt Bauman, który jako szef Wydziału Polityczno-Wychowawczego brał udział w walkach z bandami, czyli dzisiejszymi Zolnierzami Wyklętymi, jest dzisiaj światowej sławy socjologiem, więc pieszczochem elit tej naszej wolnej Polski, a z rąk ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bogdana Zdrojewskiego otrzymał nawet medal Gloria Artis

Major Bauman za „łapanie„ i conajmniej przyłożenie ręki do mordowania Zołnierzy Wyklętych dostał Krzyż Walecznych. I Ty Dziadku też dostałeś Krzyż Walecznych I Klasy i to dwukrotnie, za udział w walce z niemieckim okupantem, a po wojnie ironicznie byłeś tym bandytą do „łapania”. A Krzyże takie same!?

Jak widzisz Dziadku, ta wolna Polska, to jak w tym powiedzeniu – i diabłu świeczkę i Panu Bogu ogarek. A tych świeczek niestety coraz więcej, a tych ogarków coraz mniej. 

Teraz powiadają, że świat nie jest zero-jedynkowy. A no nie jest.  Na Powązkach w miejscu nazywanym Łączką, w latach stalinizmu wrzucano w  doły z wapnem, jak worki ze śmieciami ciała pomordowanych Zołnierzy Wyklętych. W czasie stanu wojennego teren wyrównano i przeznaczono na nowe groby głównie wojskowych notabli. I tak, grób pochowanego tam Jerzego Wenelczyka, dawnego oprawcy komandora Mieszkowskiego, znajduje się niedaleko przypuszczalnego miejsca pogrzebania ciała jego ofiary.

Dziadku, jak już władza naszej wolnej Polski zadekretowała po...bagatela  22 latach tej wolności Dzień Zołnierzy Wyklętych, to i chyba głupio było władzy nie zgodzić się na ekshumację tych Zołnierzy Wyklętych z powązkowskiej Łączki. W latach 2012-2013 exhumowano około 200 ciał. III etap planowano rozpocząć w 2014 roku. A jesienią 2014 Prezydent obiecał uroczyste pochowanie tych Bohaterów. Miał też stanąć tam pomnik upamiętniający Bohaterów, którzy oddali życie za wolną Polskę. Ale władza chyba doszła do wniosku, że dość tego grzebania w przeszłości i ckliwego sentymentalizmu.

Ekshumacje nie doszły do skutku, bowiem potrzebna jest “czyjaś” zgoda na przeniesienie grobów “zasłużonych” aparatczyków PRL-owskich, w tym wielu wojskowych, którzy rozpoczynali karierę jak major Bauman w KBW, a wielu z nich ma ręce uwalane krwią  ofiar, które tam gdzieś obok leżą. Najpierw nie wiadomo było w czyjej gestii jest wydanie zgody na przeniesienie grobów, teraz podobno Prezydent przygotowuje ustawę, która  zamiast uprościć procedury, to je jeszcze bardziej komplikuje i czyni ewentualne dalsze ekshumacje praktycznie niemożliwymi. Pomnik niby ma być, ale kto to wie. 

Jak myślisz Dziadku, ile jeszcze lat mają czekać ci Zołnierze Wyklęci na kondukt pogrzebowy, na salwę honorową, kwiaty i znicz? Ile pokoleń rodziny mają czekać, aby ich godnie pochować? 

A wiesz, że władza tymczasem zajęta jest walką o nielikwidowanie pomników  wyzwolicielki Czerwonej Armii. Oburzona Federacja Rosyjska przecież śle noty dyplomatyczne.

Dziadku kochany, co mam powiedzieć? Zawiodłam Cię... wnuki i prawnuki Twojego pokolenia – jedni odstawiali na śmietnik naszych bohaterów i naszą historię, a drudzy  zaspali i nie zrobili wszystkiego aby do tego niedopuścić.


[i] - marszałek Ferdynand Foch

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz