
“…W przypadku braku kontroli
władzy i braku równowagi pomiędzy władzami, jedynym skutecznym
ograniczeniem dla polityki bezprawia władzy (…) może być oświecenie
obywateli - a co za tym idzie świadoma i krytyczna opinia publiczna, która
sama może i będzie decydować o ochronie wartości demokratycznych…”(SN
USA orzeczenie w sprawie New York Times v USA z dnia 30 czerwca 1971r.)
Taka swoboda lub jej brak jest
zasadniczym testem demokracji i wolnego społeczeństwa.
Nie wystarczy „dobrze robić Kowalskiemu”,
trzeba jasno wyjaśnić czym to „dobro” jest i co to daje realnie Kowalskiemu. Brak
tej komunikacji wykorzystali cynicznie Petru z
Nowoczesną, PO oraz nieboszczki SLD i PSL. Szef Nowoczesnej,
brylując przez ostatnie tygodnie w
mediach gardłował, iż demokracja, kultura polityczna, wolność, poszanowanie
Konstytucji i prawa do dnia wygrania wyborów przez PiS to był polski standard, który
nowa władza bezczelnie depcze. Himalaje hipokryzji
osiągnął ten nowicjusz w polityce, rżnąc
głupa i agitując lepiej, niż starzy
wyjadacze z PRLowskim stażem z PO, PSL i b. SLD, którzy zresztą czując świeżą krew, szybciutko
podłączyli się do tej niby walki o zagrożoną demokrację.
Poseł Petru jest cynicznym politykiem z niepohamowanym parciem do władzy, bez odrobiny szacunku dla obywateli i swojego
elektoratu i wykorzystuje „awanturę o
Trybunał” tylko i wyłącznie dla wzmocnienia swojej pozycji i pozycji
Nowoczesnej. Nie o demokrację, Konstytucję, nie o wolność i dobro obywateli chodzi bangsterowi
Petru i jego potężnym sponsorom, a o zachowanie za wszelką cenę status
quo. O sparaliżowanie jakichkolwiek ewentualnych reform i zmian. Podczas
demonstracji KOD wyskandował to otwartym tekstem – chcemy
Konstytucji, a nie rewolucji. Na ten lep, sprzedany perfekcyjnie
straszonym od 8 lat oszalałym PiSem, część
Kowalskich dało się nabrać.
Nie zmienia to faktu, że ci Kowalscy autentycznie wierzą, że PiS depcze Konstytucję i niszczy demokrację. Nic to, że z infantylne wypowiedzi części manifestantów jak:
- · Walczyliśmy o wolność, a jaką mamy wolność;
- Cesarz i żyje jak cesarz;
- Cały naród chce wykonania wyroków TK;
- Nie damy zniszczyć naszej demokracji;
- Jarosław chce nam narzucić swoją wolę;
- Konstytucję szanuję jak Biblia (oryginał)
- Oni zdewastują cały kraj
- Musimy bronić jakichś praw
- Chcę żyć w kraju, w którym mój syn mógłby zostać homoseksualistą
utwierdzają w przekonaniu, że o demokracji,
wolności i państwie prawa mają wiedzę niemal zerową. Również i z tym problemem
musi natychmiast zmierzyć się partia rządząca.
Paradoksalnie, manifestacja Komitetu Obrony Demokracji udowadnia, że nie jest z tą demokracją gorzej
pod (miesięcznymi) rządami kaczystów, niż było przez ostatnie 26 lat. I co
ważne, żaden dziennikarz, polityk czy autorytet nie zarzucał demonstrantom
podpalania Polski, nikt nie obrzucał ich epitetami jak faszyści, nacjonalisci, kibole, rasiści czy terroryści.
Część II
Trochę przykładów o stanie demokracji za rządów PO-PSL
Za kilka miesięcy minie 9 lat od wystąpienia środowiska prawniczego i akademickiego przeciwko
działaniom rzadu PiS i MS Z. Ziobry. Ten bunt autorytetów rozpoczął się od uchwały podjętej przez Radę Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego “w
sprawie zagrożeń dla demokratycznego państwa prawnego”. Przygotowała tę uchwałę specjalna
komisja Rady, której przewodniczył
konstytucjonalista prof. Piotr Winczorek, a w pracach komisji brali
udział profesorowie Anna Turska, Piotr Kruszyński, Jan Błeszyński, Michał
Pietrzak, Hubert Izdebski. W radzie zasiadali m.inn. b. I prezes Sądu
Najwyższego prof. Lech Gardocki i b. prezes Trybunału Konstytucyjnego Marek
Safjan.[i]
Akademicy byli
oburzeni i piętnowali m.inn. ograniczanie niezależności mediów, obniżający
się poziom legislacji, podważanie autorytetu sądów, ataki na niezależność
Trybunału Konstytucyjnego, likwidacje służby cywilnej, nadużywanie instytucji
tymczasowego aresztowania i ostrzegali przed
niebezpieczeństwem posługiwania się regulacjami represyjnymi
w celu sterowania życiem społecznym. Demokracja jest zagrożona, prawo psute, a instytucje publiczne zawłaszczane
przez rządzące partie polityczne[ii]
– grzmiały autoryty.
Prof. Zbigniew Ćwiąkalski z Uniwersytetu
Jagiellońskiego - Podpisuję się pod każdym sformułowaniem (…) Chodzi o
to, byśmy nie musieli się wstydzić, że milczeliśmy.
Czy przez te 9
lat, które minęły od wspomnianego wystąpienia - wymienione
niebezpieczeństwa i zagrożenia demokratycznego państwa prawa usunięto?
Legislacja
Sejm VI i VII kadencji z większością PO-PSL przy milczeniu autorytetów, przedstawicieli wszystkich partii w Sejmie, tylko przy sprzeciwie PiS i jednostek, które nie były zauważane i lansowane przez massmedia, uchwalał rok w rok regulacje represyjne w celu sterowania życiem społecznym[iii]
Zaczęło się 17 lipca
2009r. od nowelizacji ustawy
o zarządzaniu kryzysowym – przeprowadzona w
błyskawicznym czasie - 6 miesiecy – dała ABW niekontrolowany przez nikogo dostęp do dokumentów firm zarządzających krytyczną
infrastrukturą – jak wodociagi, komunikacja, transport, teleinformatyka,
energetyka – i obsadzanie stanowiska pełnomocnika do spraw kontaktów z ABW (obligatoryjne wg. tej ustawy
stanowisko w tych firmach). Nowelizacja ta jest
konsekwencją przyjętego w marcu 2009 roku Rządowego programu ochrony
cyberprzestrzeni na lata 2009 –2011, który nałożył na szeroki krąg
podmiotów gospodarczych obowiązek przekazywania ABW również informacji,
które mogą prowadzić do zagrożenia życia lub zdrowia ludzi, mienia w
znacznych rozmiarach, dziedzictwa narodowego lub środowiska. Czyli de facto
pod pozorem walki z terroryzmem, firmy uznane przez
ABW za krytyczną infrastrukturę są, mogą być de facto nadzorowane przez ABW.
Rok później Sejm zlikwidował listę spółek
strategicznych i zawęził zastosowanie pojęć: bezpieczeństwa
publicznego i porządku publicznego do infrastruktury sektora
energetycznego, z wyłączeniem infrastruktury telekomunikacyjnej w uchwalonej
(marzec 2010) ustawie o szczególnych
uprawnieniach ministra właściwego do spraw Skarbu Państwa, oraz ich
wykonywaniu w niektórych spółkach kapitałowych lub grupach kapitałowych
prowadzących działalność w sektorach energii elektrycznej, ropy naftowej oraz
paliw gazowych. Dotyczy ta
ustawa również zarządzania infrastrukturą krytyczną, czyli obiektami,
instalacjami i usługami kluczowymi dla bezpieczeństwa państwa. W konsekwencji
tej ustawy Telekomunikacja Polska S.A oraz Exatel S.A. przestały być już
spółkami strategicznymi, pomimo że zarządzały/ją strategicznymi
obiektami i sieciami. Pominięcie w ustawie sektora teleinformatycznego,
spowodowało, że spółka strategiczna skarbu państwa Emitel sp. z.oo mogła być
sprzedana. A to Emitel zarządzał naziemną infrastrukturą
radiowo-telewizyjną w Polsce - miał 300 swoich masztów + obsługiwał również
nadajniki PTK Centertel, operatora sieci Orange. Znaczenie strategiczne tej
infrastruktury dla bezpieczeństwa publicznego jest oczywiste. Po
sprzedaży przesyłanie najbardziej tajnych danych, znalazło się w rękach
obcego kapitału i obcych służb.
W sierpniu
2010r. znowelizowano ustawę o
ochronie informacji niejawnych. ABW i SKW zostały nadzorcami funkcjonowania systemu, a w ramach tych funkcji ABW
wydaje certyfikaty bezpieczenstwa. ABW więc rozstrzyga arbitralnie do
jakich informacji i kto ma prawo. Także od kandydatów na wiele stanowisk
– np. w administracji państwowej i samorządowej wymaga się posiadania
odpowiednich certyfikatów poświadczanych przez ABW. A zawsze można
odmówić wydania certyfikatu i wszcząć tzw. kontrolne postępowanie sprawdzające,
które powinno trwać max trzy miesiące, ale zdarza, że trwa rok lub dwa
lata i objęcie stanowiska jest nieaktualne.
31 sierpnia 2011r.
znowelizowano ustawę o zabezpieczeniu
imprez masowych i jest to jedna z najbardziej penalnych ustaw w
całym systemie polskiego prawa. Projektodawca i ustawodawca uznali, że w
imprezach masowych biorą udział grupy przetępcze, a nie zwykli obywatele. Brak w
niej jakichkolwiek kryteriów uznania danej osoby za osobę „mogącą stwarzać zagrożenie dla bezpieczeństwa i porządku publicznego”
stwarza zagrożenia ingerencji w konstytucyjnie chronione życie
prywatne obywatela.
Również w sierpniu
2011r. znowelizowano ustawę o
stanie wojennym oraz o kompetencjach Naczelnego
Dowódcy Sił Zbrojnych i zasadach jego podległości konstytucyjnym organom Rzeczypospolitej
Polskiej oraz niektórych innych ustaw. Ta
nowelizacja dotyczy uwzględnienia zagrożeń wynikających z działań i zdarzeń w
cyberprzestrzeni jako okoliczności spełniającej przesłanki normatywne stanów
nadzwyczajnych.
A już 16 września 2011r. wprowadzono
tzw. poprawkę Rockiego – w
ustawie o dostępie do informacji publicznej – gdzie pod pozorami
dostosowania prawa polskiego do dyrektyw Parlamentu Europejskiego i Rady
Europy w sprawie ponownego wykorzystania informacji sektora publicznego, ustanowiono
przy okazji dodatkowe i odrębne kategorie ograniczeń dostępu do informacji
publicznych. TK uznał tryb przeprowadzenia poprawki za
niekonstytucyjny 18 kwietnia 2012 r. (sygn. akt K 33/11).
Ale już 3 miesiące później 29
grudnia 2011r Sejm znowu majstrował przy ustawie o dostępie do informacji publicznej. Tym razem
ograniczono w niej prawo do kontroli prawidłowości decyzji odmowy informacji przez sąd powszechny. Rozszerzono ponownie
kategorie ograniczeń dostępu do informacji publicznej. Tym razem udało
się.
14 września
2012r Sejm uchwalił Prawo o
zgromadzeniach, a ta kontrowersyjna nowelizacja, podobnie jak
wspomniana powyżej ustawa o imprezach masowych w opinii działaczy w
obronie praw człowieka i podstawowych wolności cofnęła Polskę do mrocznych
czasów PRL-u. Przeciw tej nowelizacji
protestowały m.in. organizacje pozarządowe - Helsińska Fundacja Praw Człowieka,
Forum Obywatelskiego Rozwoju i Fundacja "Panoptykon". Z
apelem o odrzucenie zmian wystąpili działacze opozycji z czasów PRL: Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk,
Barbara Labuda, Bogdan Lis, Henryka Krzywonos-Strycharska. Podpisał także apel
Józef Pinior, senator PO.
Półtora roku później, 7 lutego
2014 uchwalił Sejm ustawę o udziale
zagranicznych funkcjonariuszy lub pracowników we wspólnych operacjach lub
wspólnych działaniach ratowniczych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.
Ustawa ta połączyła wykonanie prawa dwóch decyzji
Rady 2008/615/WsiSW - w sprawie intensyfikacji współpracy transgranicznej,
szczególnie w zwalczaniu terroryzmu i przestępczości
transgranicznej - i decyzję 2008/617/WSiSW w sprawie usprawnienia
współpracy pomiędzy specjalnymi jednostkami interwencyjnymi państw
członkowskich Unii Europejskiej w sytuacjach kryzysowych.
Rząd po raz
kolejny pod przykrywką wykonania prawa UE przemycił dodatkowe uregulowania,
które budzą sprzeciw, oburzenie i obawy społeczeństwa, bowiem współpraca ta ma
dotyczyć również pomocy lub wsparcia odpowiednich służb w zapewnieniu porządku i bezpieczeństwa publicznego, zapobieganiu przestępczości,
współdziałania podczas zgromadzeń, imprez masowych, czy też w celu uporania się z
sytuacją kryzysową (cokolwiek te hasła wytrychy znaczą – bowiem większość
z tych pojęć nie jest zdefiniowana na potrzeby tych unormowań).
O nowej ustawie o Trybunale Konstytucyjnym
uchwalonej w czerwcu 2015r. chyba powiedziano już wszystko.
Przykłady działań legislacyjnych Sejmu od
2008r, jako żywo spełniają warunki zagrożeń dla
demokratycznego państwa prawnego, obniżający się poziom legislacji, niebezpieczeństwo posługiwania się regulacjami represyjnymi
w celu sterowania życiem społecznym, a i akademicy i autorytety prawnicze en masse nie krzyczały i nie krzyczą larum,
nie podejmowały i nie podejmują uchwał.
Ale legislacja
jest tylko jednym z elementów zjawiska zawłaszczania instytucji
publicznych przez rządzące od 8 lat partie polityczne. To
też postępujący zamordyzm, w który wpisują się powyższe ustawy. To
także przede wszystkim najtragiczniejsze i najbardziej destrukcyjne dla państwa
- postępujące bezprawie, które rozrasta się jak rak i powoli
zżera nas. Panoszy się to w każdym zakątku kraju, nie ma miejsca, które
ta zaraza pominęła. Od gminnych struktur państwa do centralnych.
Bezprawie ma tysiące twarzy, od arbitralnych i niezgodnych z obowiązującym
prawem decyzji administracji samorządowych i centralnych, przez arbitralne i
niezgodne z obowiązującym prawem decyzje prokuratur, sądów, US, UC, ZUS itp. do
niezgodnych z prawem i Konstytucją działań przedstawicieli najwyższych władz
państwa.
Przytoczę
kilka z tych ostatnich dla zilustrowania skali problemu.
Marszałkowie Sejmu i Senatu i
Wicemarszałkowie obu izb przyznają sobie corocznie wypasione nagrody na podstawie PRL-owskiej ustawy z dnia 31 lipca
1981 r o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe. W
ustawie tej Marszałkowie Sejmu są zaliczani do osób na
kierowniczych stanowiskach państwowych, bowiem w PRL-u
władza najwyższa należała do Sejmu “wybieranego wolą ludu pracującego”, któremu
podporządkowane były: sądownictwo oraz władza wykonawcza z rządem i Radą
Państwa. Ale tę sowiecką jednolitość władzy państwowej
zastąpił po 1989r. trójpodział władz.
Fundamentalne zmiany ustrojowe
wymagały reinterpretacji roli instytucji i organów państwa, oraz
zredefiniowania pojeć dotyczących organów państwa. Sejm i Senat są wybierane
troszeczkę innaczej w wyborach powszechnych po 1989r. Aktem wyborczym suweren
udziela posłom i senatorom mandatu do reprezentowania go. Zakwalifikowanie funkcji marszałków i wicemarszałków Sejmu i
Senatu jako kierownicze stanowiska państwowe per se
jest niezgodne Konstytucją, wynika to w
sposób immanentny z istoty demokratycznego państwa prawnego i trójpodziału
władz.
Po odrzuceniu
rozpoznania skargi Polski przez Wielką Izbę na wyrok ETPC w sprawie
więźniów CIA torturowanych w Polsce, politycy
od lewa do prawa postulowali jawnie i publicznie łamanie prawa krajowego i
miedzynarodowego twierdząc, że Polska nie powinna respektować tego wyroku,
bowiem terroryści nie zasługują na zadośćuczynienie.
I TRYBUNAŁ
KONSTYTUCYJNY stojący w obronie wolności Kowalskich
W orzeczeniu z dnia 11 października 2006 r. sprawie zgodności art.
226 §1 KK z Konstytucją, Trybunał Konstytucyjny stwierdził, iż przepis ten (
cytowany powyżej przepis w brzmieniu po poprawce) narusza konstytucyjnie
gwarantowane prawo do wolności słowa w takim zakresie, w jakim penalizuje on
znieważenie funkcjonariusza publicznego, jeżeli do znieważenia doszło, kiedy
nie wykonywał on czynności służbowych, nie narusza natomiast owego prawa do
wolności słowa, jeżeli do znieważania doszło podczas pełnienia przez niego
takowych czynności.
Ale 12 lutego 2015 r. Trybunał Konstytucyjny nie podzielił tego stanowiska.
Uznał, że przewidziana w kodeksie karnym kara za niepubliczną zniewagę
funkcjonariusza publicznego mieści się w zakresie dopuszczalnych ograniczeń
prawa do wypowiedzi (art. 54 ust. 1 w związku z art. 31 ust. 3 konstytucji). Ze
względu na istotę kontroli w trybie skargi konstytucyjnej i na stan faktyczny
sprawy będącej tłem skargi konstytucyjnej, Trybunał ograniczył swoją ocenę
czynu określonego w art. 226 § 1 k.k. do znieważenia funkcjonariusza
publicznego.
W
opinii TK, brak jednoznacznej definicji zniewagi przemawia za przyjęciem, iż
nawet wypowiedzi uznawane za znieważające mieszczą się w zakresie przedmiotowym
art. 54 ust. 1 konstytucji. Przepis ten wyraża trzy wolności jednostki –
wolność wyrażania swoich poglądów, wolność pozyskiwania informacji oraz wolność
rozpowszechniania informacji. Skarżący uzasadnił w skardze tylko zarzut
naruszenia pierwszej z nich, tj. wolności wyrażania swoich poglądów (wolność
słowa).
Dzisiaj mamy demokrację na niby, Konstytucja i prawo jest
mniej warte niż papier na którym je spisano, instytucje publiczne zawłaszczone
przez rządzące partie polityczne - traktowane jak prywatne folwarki i bezprawie
totalne. Co na to
autorytety prawne, akademicy i politycy dzisiaj odstawieni od koryta
? Czy nie wstydzą się swojego milczenia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz