W lipcu 1974 r. Sąd Najwyższy USA wydal jeden
z najważniejszych wyroków ubiegłego stulecia w sprawie Stany Zjednoczone
v. Nixon. Dwa tygodnie później Nixon wsiadł do helikoptera na lądowisku w
Białym Domu. Opuszczał to miejsce na zawsze jako pierwszy prezydent USA, który
zrezygnował z urzędu.
Ale najpierw musimy się cofnąć do czerwca 1972r, kiedy to
5 mężczyzn zaopatrzonych w aparaty fotograficzne i pluskwy do
podsłuchu aresztowano wewnątrz centralnej kwatery Komitetu Wyborczego Partii
Demokratycznej w kompleksie biurowym Watergate w Waszyngtonie. Szybko okazało
się, że włamywacze pracowali, bezpośrednio lub pośrednio, dla Komitetu Wyborczego
prezydenta Nixona. Sam prezydent i przywódcy jego kampanii wyborczej
zaprzeczyli, aby mieli jakikolwiek związek z “niefortunnym” incydentem.
W 1973 roku Komisja Senatu rozpoczęła dochodzenie i
okazało się, że najwyżsi członkowie administracji Nixona byli zaangażowani w
zamiatanie pod dywan, włamania i wielu innych działań niezgodnych z prawem.
Stwierdzono również, że Nixon zainstalował w kilku pomieszczeniach Białego
Domu, w tym w Oval Office system nagrywający audio, który automatycznie zapisywał
wszystkie jego rozmowy z doradcami i innymi osobami.
Specjalny prokurator Archibald Cox wyznaczony do badania
afery Watergate wystąpił z wnioskiem o zabezpieczenie i przekazanie mu
taśm audio z systemu nagrywającego w Białym Domu. Nixon odmówił wydania nagrań,
twierdząc, że są one chronione z mocy przywileju prezydenckiego (executive
privilege) i zwolnił Coxa. To wywołało burzę w Waszyngtonie i doprowadziło
do rozpoczęcia przez Kongres procedury impeachment przeciwko prezydentowi.
Nixon ostatecznie wydał kilka taśm, następnemu
specjalnemu prokuratorowi Leonowi Jaworskiemu, ale część nagrań została z
nich usunięta. Jaworski zwrócił się do sądu o nakazanie prezydentowi
wydania eszystkich nagrań. Distric Court nakazał prezydentowi oddanie
nagrań Jaworskiemu. Nixon odwołal się. Sąd II instancji podtrzymał decyzję I
instancji. Nixon nie dał za wygraną i sprawa znalazła się w
Sądzie Najwyższym Stanów Zjednoczonych.
W imieniu USA występowali specjalni prokuratorzy Leon
Jaworski i Philip Lacovara.
W imieniu prezydenta Nixona, James st. Clair,
adwokat z Bostonu.
Jaworski i Lacovara stali na stanowisku, iż uprawnienia
prezydenta do powoływania się na przywileje władzy wykonawczej - executive
privilege – jest w tej konkretnej sytuacji bezprawne, albowiem przywileje te
nie są absolutne, a nagrania stanowią ewidencję w toczącej się sprawie karnej.
Prezydent nie może powoływać się na żadne prawa i przywileje, jeżeli wiąże się
to z pozbawieniem sądu dostępu do dowodu w postępowaniu karnym. Jest to
spór konstytucyjny i winien być rozstrzygnięty przez sąd.
St. Clair twierdził, iż z konstytucyjnego trójpodziału
władz wynika uprawnienie prezydenta do decydowania, czy podzieli się
informacjami, które posiada z innymi władzami, czyli z władzą
ustawodawczą – Kongresem i Senatem i władzą sadowniczą. Ponadto, St. Clair
twierdził, iż ten przywilej jest
absolutny, a co najważniejsze - to prezydent i tylko prezydent determinuje, jak
istotne są te informacje dla bezpieczeństwa państwa i zachowania ich w
tajemnicy, lub też nie. Spór ten powinien być rozwiązany w ramach władzy
wykonawczej, a nie przez sądy.
8 lipca 1974r., Przewodniczący Sądu Najwyższego Stanów
Zjednoczonych Warren Burger otworzyl sprawę. Publiczność koczowała pod sadem od
trzech dni, mając nadzieję na dostanie się na salę i uczestniczenie w tej
historycznej rozprawie, którą nazwano „Sprawą
nagrań Watergate“. Ale w historii SN USA jej poprawna nazwa to
- Stany Zjednoczone Ameryki versus
Richard Nixon, Prezydent Stanów Zjednoczonych, sygnatura 418 U.S.
683/1974.
Sędziowie słuchali argumentów o uprawnieniach i
obowiązkach konstytucyjnych i obywatelskich prezydenta. Z jednej strony
Jaworski i Lacovara stali na stanowisku, iż prezydent jest jak każdy inny
obywatel i jest zobowiązany jak każdy obywatel udostępnić sądowi ewidencję w
sprawie karnej. Z drugiej strony St.Clair argumentował, iż konstytucja
daje prezydentowi uprawnienia na mocy przywilejów władzy wykonawczej -
executive privilege - do odmowy udostępnienia tej ewidencji tak sądom jak
i Kongresowi i Senatowi.
Pierwszy przedstawiał argumenty Leon Jaworski, legendarny
adwokat z Texasu, były przewodniczący American Bar Association.[i]
Jego zdaniem cała sprawa sprowadza się do jednej
fundamentalnej kwestii – kto jest upoważniony do interpretowania zapisów w
Konstytucji? Odmawiając wydania ewidencji w sprawie kryminalnej, prezydent
powołuje się na Konstytucję. Oczywiście prezydent może mieć rację w swojej
interpretacji zapisów Konstytucji, ale też może być w błędzie. I jeżeli jest w
błędzie, kto ma prawo powiedzieć mu, że jest w błędzie? I jeżeli jest w błędzie
i nie ma nikogo, żeby mu to powiedzieć, to w konsekwencji będzie popełniał
blędy. Co wtedy się stanie z naszym rządem, z Konstytucją i z
panstwem? Taka sytuacja jest absurdalna.
Zdaniem Jaworskiego, konstytucyjne podstawy demokracji są
śmiertelnie zagrożone, jeżeli prezydent, każdy prezydent może powiedzieć, że to
Konstytucja upoważnia prezydenta – co robić i jak, a nikt nawet Sąd Najwyższy
nie może mu powiedzieć, że jest innaczej.
Sędzia Potter Stuart przerwał Jaworskiemu:
Stuart - Zgodnie
z prawem, jeżeli (prezydent) ma rację, to on jest jedynym arbitrem i
zwraca się do sądu o potwierdzenia jego interpretacji.
Jaworski - Tak, ale
mój argument jest inny - jeżeli ( prezydent) jest uważany za jedynego sędziego
i jest w błędzie w swojej interpretacji, to będzie ten błąd kontynuował.
Stuart – No dobrze, to
wtedy ten sąd powie (prezydentowi), że jest w błedzie.
Jaworski – Myślę, że to
jest właśnie sedno tej sprawy, czy nie tak?
W tym miejscu zabrał głos sędzia Burger
Burger – Czy nie jest
prawdą, że prezydent oddał tę sprawę w nasze ręce, podobnie jak ty?
Jaworski – Jak tak tego nie
widzę. Panie Przewodniczący, moim zdaniem mówiąc uczciwie, pozycja prezydenta
jest taka, że mówi „ Konstytucja tak mówi i nikt mi nie będzie
interpretował Konstytucji“. Jak dotąd prezydent twierdzi, że tylko on jest
odpowiednim i jedynym interpretatorem Konstytucji.
Następnie Jaworski przypomniał sądowi o reakcji
społeczeństwa i Kongresu na zwolnienie specjalnego prokuratora Coxa przez
Nixona. W swojej argumentacji doszedł do
punktu, kiedy sędzia Stuart przerwał mu ponownie.
Stuart – Czy chcesz nas
teraz przekonać, że w ogóle nie istnieje coś takiego jak executive privilege?
Jaworski – Nie,
Stuart – Tak też
myślałem.
Jaworski – Nie, ale
chciałem podkreślić, że taki przywilej nie ma żadnego umocowania w Konstytucji.
Stuart – Czy w takim razie,
jeżeli w ogóle, uważasz, iż ma gdzieś umocowanie.. może umocowanie w zwykłym
prawie.
Jaworski – tak proszę
Wysokiego Sądu, Co więcej, uważam, że nawet na zwykłe przywileje obywatela nie
można powoływać się w tej sprawie. I nigdy, nie przyszlo nam nawet do głowy, że
ta odmowa ma jakąkolwiek podstawę konstytucyjną.
Podsumowując swoje argumenty Jaworski podkreślił:
Sprawa ta dotyczy przywilejów i podkreślam, że
przywilejów w bardzo wąskim zakresie, sprowadza się do bardzo wąskiego i bardzo
istotnego problemu. …czy prezydent w toczącej się sprawie karnej może odmówić
udostępnienia sądowi ewidencji, powołując się tylko na fakt, że jest to
tajemnica komunikacji wynikająca z uprawnien konstytucyjnych…Nie sugerujemy, że
executive privilege nie powinien byç brany pod uwagę. Uważamy, że wręcz
przeciwnie, iż jest to problem, który Wysoki Sąd powinien roztrzygnąć. Ale
końcowa decyzja nie będzie zależała od tego czy jest ten przywilej absolutny,
czy ma umocowanie w Konstytucji, czy nie daje komuś jakiś praw, czy nie
upoważnia kogoś, czy nie upoważnia nawet Wysokiego Sądu do pochylenia się nad
tym. Ponieważ, jeżeli to sądy są upoważnione do ostatecznej i wiążącej
interpretacji zapisów Konstytucji i mogą zmusić nawet Kongres do działania
zgodnie z zapisami Konstytucji, to jest oczywistym, że nie powinny mieć
mniejszych kompetencji orzekając o konstytucyjnych prawach prezydenta.
James St.Clair - Mój uczony
kolega (dosłownie - learned brother) widzi sprawę z bardzo tradycyjnego
punktu widzenia, to znaczy jest to próba specjalnego prokuratora uzyskania
czegoś, co uważa on za ewidencję w postępowaniu karnym i jego obowiązkiem jest
uzyskanie tej ewidencji. Przy czym, ani razu nie wspomniał o bardzo istotnym
szczególe...związku tego żądania z procedurą impeachment prowadzoną w
Izbie Reprezentantów. Dalej St.Clair argumentował, że jest oczywistym, iż
nagrania te będą użyte w tej procedurze. A przecież sądy są wykluczone
z udziału w procedurze impeachment. Tymczasem specjalny prokurator wciąga
sąd w tę procedurę, żądając udostępnienia nagrań.
Sędzia Thurgood
Marshall – Co jest na tych taśmach, co może być użyte w
impeachment?
St. Clair – Jeżeli Wysoki
Sąd pozwoli, Kongres wnioskował o te nagrania.
Marshall - ja nie wiem co
te tasmy zawierają. Domniemam, że ty wiesz?
St.Clair – Nie, nie wiem.
Marshall – Ty też nie
wiesz. W takim razie skąd wiesz, że powinny być objęte przywilejem odmowy?
St.Clair – Wiem, że są to
nagrania rozmow prezydenta z jego doradcami.
Marshall - Czyli, (
dla ciebie) nie ma znaczenia czego dotyczą?
St.Clair – Nie ma
znaczenia czego dotyczą
Tutaj wtrąca pytanie sędzia Burger.
Burger – Czy specjalny
prokurator nie twierdzi, że dotyczą one wszystkie jednego tematu?
St.Clair – Tak twierdzi,
ale przecież nie może tego dowieść. Nie może dowieść, że dotyczą one kwesti
Watergate. Ja twierdzę, ze prezydent powinien decydować i jest to polityczna
kwestia – co udostępnić Izbie.
Marshall – oh!? Więc
Kongres może je ewentualnie otrzymać, prezydent może je posiadać, a jedyni
ludzie, którzy nie mogą ich zobaczyć to są sądy?
St.Clair - Sąd ma
rozpatrzyć, kwestię ządania przez specjalnego prokuratora ewidencji. ...
Sędzia Mrshall chciał się dowiedzieć, czy prezydent zatosuje
sie do decyzji tego sądu.
Marshall – A więc jednak
pozostawiasz decyzję temu sądowi?
St. Clair – W jakims sensie.
Marshall – A w jakim
sensie?
St. Clair – W takim sensie,
iż sąd jest zobligowany przestrzegać prawa. Dobrze? Prezydent ma natomiast
konstytucyjny obowiązek wypełniania swojej funkcji.
Marshall – Zwracasz
sięwięc do tego sądu, aby zdeterminował czy przywileje mogą być zastosowane w
tej sprawie czy nie?
St. Clair
- Dobrze...pytanie jest jeszcze bardziej zawężone. Czy przywilej, co mój
kolega podważa - jest absolutny?
Marshall – Ja się pytałem
o „tę sprawę“! Czy można to jeszcze bardziej zawężyć?
St.Clair – Nie, Wysoki
Sądzie.
Marshall – Dobrze,
zgadzasz się więc, że to jest kwestia, którą sąd ma rozważyć, czy więc oddajesz
tę sprawę sądowi do rozpatrzenia?
St.Clair – Ta sprawa
została przedstawiona temu sądowi do rozważenia zgodnie z prawem.
Prezydent natomiast jest zoobligowany zapisami Konstytucji.
Marshall – Czy zwracasz
się do tego sądu o wydanie orzeczenia?
St. Clair – Jeśli chodzi o
literę prawa – tak.
Tu nie wytrzymał Przewodniczący SN.
Burger – Gdyby tak nie
było, nie bylibyśmy tutaj, czy nie tak?
St. Clair – Ja nie jestem
tutaj z własnej woli...To jest sprawa do rozwiązania przez władzę
wykonawczą ( prezydenta). Nie było żadnej umowy pomiędzy władzą
wykonawczą (prezydentem), a władza ustawodawczą ( Kongres) jeśli
chodzi o ewidencję ( St. Clair usiłuje przekonać sąd, że specjalny
prokurator L.Jaworski nie mial nawet podstaw – brak uzgodnień z prezydentem –
aby żądać udostępnienia nagrań, jako ewidencji) Jeśli chodzi, o tę
ewidencję - nie jest rolą sądu, aby decydować, jaka ewidencja ma być
zaprezentowana w postępowaniu przed władzą ustawodawczą.
Sędzia Stewart – Więc twój
argument jest taki – to jest interesujący i ważny problem do
rozwiązania przez politologów, a także interesujący i ważny problem prawa
konstytucyjnego i w ogóle prawa, tyle tylko, że twój klient sam pozbawił się
tych argumentów w momencie powołania specjalnego prokuratora.
St. Clair – Być może jest
to prawda, z wyjątkiem faktu, że nie upoważnił specjalnego prokuratora do
decydowania, czy jego ( nagrane) rozmowy są tajemnicą czy też nie. Ten sąd
nie ma jurysdykcji w rozstrzyganiu sporu, czy ta ewidencja powinna być wydana
czy nie, ponieważ zaangażowanie sądu byłoby zaangażowaniem po stronie
prokuratora.
Adwokat sprowokował sędziego Marshalla ponownie.
Marshall – Czy ten sąd
moze ocenić co jest ewidencją w postępowaniu karnym, czy też nie?
St. Clair – Może, proszę
Wysokiego Sądu, jeżeli to dotyczy trzeciej strony, ale nie powinien byc
zaangażowany w procedury oskarżania przez wladzę ustawodawczą.
Marshal – Moje pytanie
dotyczyło tylko kwestii czy wniosek taki może być rozpatrzony przez sąd. I
wniosek ten był rozpatrzony przez sąd niższej instancji. Prawda?
St.Clair – Tak, proszę
Wysokiego Sądu.
Marshall – (rozpatrzony)
troszkę zgodnie z prawem?
St. Clair – całkowicie
zgodnie z prawem
Marshall – O czym więc ma
decydować ten sąd?
St. Clair – Ale ja
wystąpiłem o skasowanie tej decyzji.
Marshall – Więc, o czym ma
decydować ten sąd?
St. Clair – Odmowa
skasowania tej decyzji prze sąd apelacyjny jest jedną z kwestii,
którą ma rozpatrzyć sąd.
Marszall – Nie jest to
jedna z kwesti, ale jedyna kwestia – czy wniosek o wydanie ewidencji
powinien być uznany czy nie?
St. Clair – Pytanie jest,
czy ten wniosek jest zgodny z prawem.
Marshall – Racja
St. Clair – Sędziowie
popełniają błedy, tak jak i prawnicy i nawet prezydenci. Moje stanowisko jest
takie, że władza wykonawcza ...
Marshall – Rola wladzy
wykonawczej, jak ja rozumiem twoje argumenty, to tutaj - czy wydać
dobrowolnie specjalnemu prokuratorowi ewidencję. Ale my już jesteśmy dalej.
Prezydent nie wydał dobrowolnie ewidencji. Jesteśmy teraz w punkcie, kiedy
specjalny prokurator zwrócił się do sądu, żeby orzekł, czy prezydent ma
wydać nagrania, czy nie jest to trochę dalej, niż rozważania czysto polityczne,
co moze pezydent?
St. Clair – Uważamy, że sąd
nie miał prawa pomagać (Jaworskiemu) i decydować co prezydent zaoferuje jako
ewidencję.
Dalej argumentując St. Clair twierdził jescze raz, iż
prezydent został wybrany i w oparciu o zapisy Konstytucji jego prawa, obowiązki i odpowiedziałność mają
umocowanie w Konstytucji i powtórzył argumenty przytoczone powyżej.
Ostatnie słowo po stronie Stanów Zjednoczonych wygłosił
Philip Lacovara.
Lacovara - Założenie, że
ponieważ w Kongresie toczy się procedura impeachment, to „jakoś“ czyni
nasze żądanie nie podlegającym jurysdykcji sądów – a politycznym żądaniem –
jest niesamowite i oburzające. Nie jest ono poparte żadnym konstytucyjnym
przepisem, ani żadnym orzeczeniem tego sądu.
To jest postępowanie sądowe w sprawie kryminalnej, przed
sądem federalnym. Wniosek dotyczy ewidencji, która będzie wykorzystana w
sądzie, podczas procesu, który rozpoczyna się 9 września. (ten) Sąd, nie może
uchylić się od przyznania, że jest to sprawa sądowa o doniosłych konsekwencjach
dla kraju. I sprawa ta nie ma nic wspólnego z procedurą impeachment. To
jest konstytucyjny proces, ktory trwa. A tutaj chodzi o zastosowanie zwykłego,
tradycjynego i wręcz prozaicznego wniosku o uzyskanie ewidencji w sprawie
karnej.
Następnego dnia cały skład Sądu Najwyższego, (oprócz
chorego najmłodszego członka – sędziego Wiliama Rehnquista) ośmiu sędziow,
zebrało się na naradę. Pod gmachem sądu tysiące Amerykanów oczekiwało na
decyzję.
Sędziowie zgodzili się z St. Clair, iż Konstytucja
daje prezydentowi przywileje. Ale zgodzili się też z Jaworskim, ze te
przywileje są limitowane, a nie absolutne i muszą być, jeżeli zachodzi taka
potrzeba, poddane weryfikacji władzy sądowniczej. Decyzja była jednogłośna –
prezydent musi oddać wszystkie taśmy sądowi.
Sąd zadecydował, ale czy prezydent będzie respektował tę
decyzję – pytali Amerykanie. Nixon po usłyszeniu decyzji SN wybuchł i
zapowiedział, że nie uznaje wyroku SN i nie odda nagrań. Było jednak już za
późno. Trzy dni później Komisja Sprawiedliwości Kongresu głosowała za
impeachment prezydenta - „utrudnianie wymiaru sprawiedliwości“. 8
sierpnia prezydent złożył swoją rezygnację.
Uzasadnie decyzji SN USA napisał Przewodniczący
Warren Burger.
W uzasadnieniu podkreślił, iż ani doktryna trójpodziału
władzy, ani potrzeba objęcia tajemnicą komunikacji prezydenta z jego
doradcami nie może być podstawą absolutnego i arbitralnego imunitetu prezydenta
przed jakimkolwiek postępowaniem sądowym w jakichkolwiek okolicznościach.
Generalne powoływanie się na powyższe musi ustąpić przed przed zademonstrowaną,
konkretna potrzebą ewidencji w toczącej sie konkretnej sprawie karnej.
Pięciu mężczyzn zostało skazanych za włamanie w budynku
Watergate, wraz z nimi E. Howard Hunt, Jr, były doradca Nixona i G. Gordon
Liddy, adwokat Komitetu Wyborczego. Nagrania
z Białego Domu były ewidencją w sprawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz