Z
cyklu: MITY I HITY III WŁADZY
W pierwszej części przedstawiłam
zasady procesowe dowodzenia w polskim prawie.

W tej części udowadniam, iż te ustalenia faktyczne nie są zgodne
z rzeczywistością.
Ø Czy fakt znalezienia szczątków w jeziorze w
okolicach P. udowodnienie[1]
iż są to szczątki Tomasza S. jest wystarcząjący do uznania, że był on
przetrzymywany i zamordowany w okolicach P. ?
Sędziowie stwierdzili w uzasadnieniu, iż zeznania Jerzego
B. i funkcjonariusza policji dowodzą tego.
Jerzy B. zeznał, ze widzial u
pasierba dużą ilosc pieniędzy. Było to podczas interwencji pogotowia ratunkowego
15 siepnia 1999r. Sędziowie ustalili, iż
ta duża ilość pieniedzy to była zapłata Jacka W. za „udostępnienie miejsca
przetrzymywania Tomasza S.“ przez Wiesława S. Potwierdzać to ustalenie miał
fakt z zeznań oficera operacyjnego, który podsłuchał rozmowę, w której
byla mowa o żądaniu Wiesława S. zapłaty “za coś“ od Jacka W.
Sędziowie nie przepytali podsłuchanych rozmówców, ani też Jacka W. i Wiesława S., żeby ustalić o
jakich zobowiązaniach finansowych rozmawiano. Uznali arbitralnie i dowolnie, iż
rozmowa dotyczyła zapłaty za „udostępnienie miejsca przetrzymywania“, a pieniądze z
zapłaty widzial Jerzy B. u pasierba. Nie wzięli też pod
rozwagę faktu, iż w okolicy P. lasy
są publiczne, jak więc Wiesław
S. mógł
„udostępniać miejsce
przetrzymywania„ w publicznym lesie?.
Ponadto sędziowie ustalili też, iż był jednym z aktywnych
uczestników zbrodniczych działań, a nie osobą, której zaangażowanie ograniczone
było do udostępniania czegokolwiek za wynagrodzeniem.
Powyższe „błędy i pominięcia“ to
pikuś w porównaniu z faktem, iż podsłuchana rozmowa telefoniczna, w której
omawiano zamiar i potrzebę uregulowania zobowiązań
Jacka W. w stosunku do Wiesława S. odbyła
się 12 września 1999r., a więc prawie miesiąc po tym, jak Jerzy B. widział tę
zapłatę u Wiesława S.
Fakt, że Tomasza S. przewieziono do P. i tam
przetrzymywano tygodniami w klatce, torturowano i zamordowano - ma też potwierdzać
zeznanie Jarosława R. Ten świadek relacjonował podsłuchaną rozmowę pomiędzy
oskarżonymi Jackiem W. i Krzysztofem A. Podczas rozprawy odwołał te zeznanie i
twierdził, że „zredagował je i zawarł fakty,których nie podawał“
– prokurator. Za obietnicę uchylenia aresztu, zgodził się je podpisać, Zeznanie
złożył 21 grudnia 2000r, a na
Święta Bożego Narodzenia był już w domu.
Sędziowie uznali, że zeznania
na rozprawie są absurdalne, bo przecież takie działania prokuratora są
niemożliwe i oceniali tylko zeznanie z 21.12.2000r. Miało ono potwierdzać
zeznania Jerzego B. i ustalenia
faktyczne jak przedstawione powyżej.
Nie wzięli sędziowie pod uwagę w tych rozważaniach i
ocenach faktu fundamentalnego dla tej oceny - rozmowę tę Jarosław R. miał podsłuchać – jak
wynika z zeznania – 2-3 dni po
zarzucanym porwaniu Tomasza S. a więc najpóźniej 20
kwietnia 1999r.
Jak więc te zeznania mogą potwierdzać 8 tygodni „działań“
oskarżonych w okolicach P. –
przetrzymywanie w klatce, torturowanie i zabójstwo – 9
czerwca 1999r, jeżeli Tomasz S. nie żył – zgodnie z tym zeznaniem
- już 19
kwietnia?
Następne bardzo istotne zeznanie, które dotyczyło miejsca zabójstwa i kto
brał udział w zabójstwie, to relacja świadka incognito nr 2, który relacjonował rozmowę
z Markiem J. ( skazanym za porwanie
Tomasza S,)
„...J.
powiedział...że z Damianem D. pojechali po Tomasza S. Nie mowił jakim
samochodem... zawieźli ( Tomasza S.) do domu Adama S. Tam znajduje się rownież
klub nocny....Slyszałem na mieście...że Sadowski nie przeżył tortur u Adama
S. w domu...”
Sędziowie doszli do
swobodnego wniosku, iż wszystkie fakty podane
przez świadka są OK, oprócz miejsca gdzie przewieziono i
zamordowano Tomasza S. Tutaj
sędziowie doszli do wniosku, że żadne inne dowody nie potwierdzają faktu
przewiezienia Tomasza S. do domu Adama S. i nie mogą uznać tej części zeznania
za prawdziwe.
Fakt, że takie
same argumenty -- żadne dowody ( oprócz dowodu z wykorzystaniem teorii bezwzlędności
omówionego powyżej) nie potwierdzały, iż Tomasza S. był w ogóle przewieziony i
zamordowany w P. jakoś nie przeszkadzał sędziom.
Jest też oczywistym, że świadek nie posiadał żadnej bezpośredniej wiedzy
ani na temat porwania , ani też zabójstwa. Co więcej wiedzę swoją czerpał nie
tylko z rozmowy z Markiem J., ale z plotek na mieście. Jest
oczywistym, że sędziowie nie mogli zweryfikować tych zeznań i nie powinny one
być podstawą ustaleń faktycznych.
Ciekawostka - Sąd w Olsztynie przeprowadził w tej kwestii również dowody w sprawie jednego z zabójców Tomasza S. –
Damiana D. (rozpatrywanej oddzielnie) i doszedł - stosując te same przepisy procesowe i oceniając te same zeznania i okoliczności
do diametralnie różnych ustaleń faktycznych “… (Tomasz S.)
został przewieziony na teren posesji…mieszkańca Suwałk, Adama S … potem w inne nieustalone miejsce,
najprawdopodobniej do zabudowań
rodziny Krzysztofa A. … bądź nieruchomości Marka P. … W wyniku przetrzymywania
…został pozbawiony życia … a jego zwloki rozkawałkowano, przewieziono w
okolice Olsztyna i zatopiono w jeziorze…”
Ø
Sam fakt, że świadek słyszał dwa strzały może, ale nie musi mieć związek
przyczynowo - skutkowy z faktem znalezienia szczątków w jeziorze.
Sędziowie nie wyeliminowali innych możliwych przyczyn słyszanych przez
świadka strzałów. Miejscowość P. otoczona jest tysiącami hektarów lasu. W
lasach tych od zawsze był problem z kłusownikami używjącymi również
nielegalnie broni palnej, działały tam też koła łowieckie, wreszcie używali broni pracownicy okolicznych leśnictw i nadleśnictwa.
Dlaczego sędziowie a priori wyeliminowali wszystkie powyższe ewentualne i dużo
bardziej prawdopodobne źródła strzałów, a przyjęli najmniej prawdopodobne –
zabójstwo – nie poparte literalnie żadnym dowodem? Jest też oczywistym, że taką weryfikację tym bardziej byli
zobowiązani ustawowo przeprowadzić w sytuacji, kiedy nikt w P. nie tych słyszał
strzałów poza Jerzym B.
Sędziowie nie zaoferowali żadnego logicznego, zgodnego ze zdrowym
rozsądkiem, wiedzą i doświadczeniem życiowym dowodu, który potwierdził, iż
strzały słyszane przez Jerzego B, były strzałami, które spowodowały smierć osoby, której szczątki znaleziono w jeziorze.
Prokuratura nie znalazła świadka, który widział lub miał wiedzę, że
Jacek W. miał czy dysponował
bronią palną.
Ø
Czy na podstawie faktu, że nie znaleziono żadnych śladów przetrzymywania,
można ustalić, że Jacek W. usunął te ślady?
Zastanówmy się najpierw -
czym w praktyce były te ślady?
Dorosły człowiek eliminuje dziennie przeciętnie około 2 -3 litrów moczu i
około 800g – 1500g kału. W
nieodnalezionym miejscu przetrzymywania i zabójstwa przez okolo 8 tygodni w miejscu gdzie stała klatka – na
powierzchni ca 2 metrów kwadratowych - w ziemię wsiąkło ( przyjmując za
podstawę obliczeń minimalne ilości) ca 110 l moczu i rozkładało się wsiąkając
cześciowo w ziemię ponad 50 kg kału. Do tego trzeba dodać krew i drobne kawałki
kości i tkanki miękkiej pozostałe po zabójstwie i rozkawałkowaniu.
W polskim klimacie,
rozkład takiej ilości
odchodów przez bakterie ciepłolubne może nastąpić, tylko
wtedy kiedy ludzkie odchody będą trzymane w kompostowniku przez co najmniej
rok, przesypywane materią organiczną i napowietrzane.
W ustalonych przez sędziów realiach – „przetrzymywanie w klatce w
niedostępnym miejscu“ przemiana chemiczna
tych odchodów była bardzo powolna, ze względu na skondensowanie fekalii na małej powierzchni i brak
napowietrzenia. Wysychanie było też niemożliwe z tych samych powodów –
mała powierzchnia i codzienne systematyczne „dodawanie“ szczególnie moczu.
Obrazowo była to cuchnąca wydzielanym m. inn amoniakiem i siarkowodorem maź, utrudniająca lub wręcz
uniemożliwiająca oddychanie. Ta
maź była conajmniej
20-30cm
głęboka, a na tej mazi żerowały miliony much, larw i innych insektów.
Wg ustalenia sędziów ofiara
była torturowana, (zarzuty oskarżenia dotyczyły zabójstwa kwalifikowanego). Jak
odbywało się praktycznie torturowanie w takich warunkach?
Sędziowie ustalili też niezgodnie z prawdą, iż okolice P. są "odludnym miejscem". O zamierzchłych czasów PRL do lat 2000 w pobliżu znajdował się ośrodek wypoczynkowy Rady Ministrów. W 1999r. Kilka kilometrów od domu Wiesława S. znajdowała się granica tego ośrodka, a lasy w okolicy patrolowane były przez służby ochrony, czuwające nad bezpieczeństwem notabli w ośrodku RM. W P. i okolicach setki prominentów lokalnych i "z Warszawy" ma tam wille wakacyjne, z których część jest używana przez cały rok, a część od wiosny. A od wczesnej wiosny do czerwca 1999r. nadleśnictwo w P. przeprowadzało kwalifikacje drzew do wycinki, co oznacza, że pracownicy nadleśnictwa i podległych leśnictw literalnie przemierzyli każdy suchy metr lasu. Nie jest możliwym, aby te setki ludzi pracujących w okolicznych lasach, spacerujących czy zbierających runo leśne nie zauważyli oskarżonych w lesie czy okolicy prze 8 tygodni, czy też nie natknęli się na klatke z przetrzymywanym Tomaszem S. Sam fetor i "odgłosy" działania milionów much i innych insektów nie mógł ograniczać się do kilku metrów wokół klatki i ktoś musiałby je "poczuć" czy "usłyszec".
Zasadnym jest też pytanie - czy ofiara mogła w ogóle przeżyć w takich warunkach 8 tygodni?
Równie zasadnym jest pytanie jak zabójcy - bez masek gazowych i odpowiedniego zabezpieczenia przed
patogenami i ekstementami w okolicy klatki i w samej klatce dokonali samego
zabójstwa i
poćwiartowania ofiary? Można domniemywać z dużą dozą prawdopodobieństwa, iż samo skondensowanie
wydzielającego się amoniaku i siarkowodoru w miejscu gdzie stała klatka i wokół niej było wystarczające, by prowadzić do zawrotów głowy
czy omdlenia z braku tlenu.
Jerzy B. nie widział w ogóle, aby mężczyźni przyjeżdżający do P. od kwietnia do czerwca chodzili do lasu, czy aby
Wieslaw B. z Romualdem W. wzięli ze sobą jakieś inne przedmioty poza piłą, tego dnia, kiedy Jerzy B. słyszał strzały.
Czy zważywszy na powyższej
rozważane okoliczności i fakty – dwie
godziny (tyle czasu spędziłi w lesie Wiesław S. i Romuald W. ) były wystarczające aby zabić ofiarę, poćwiartować ciało, zapakować w
plastykowe worki, część z tych worków wrzucić do jeziora, a resztę ukryć w
nieznanym miejscu. Następnie
zmienić ubranie i dokładnie wyszorować się, umyć włosy, tak aby pozbyć się skutecznie fetoru, którym musieli przesiąknąć podczas tych działań.
Jerzy B. nie zauważył, aby Wiesław S. czy Romuald W. mieli mokre włosy, zmienili ubranie etc. A co z tymi nieznanymi mężczyznami. którzy brali w tym czasie udzial w libacji na podwórku posesji? Czy Wiesław S. i Romuald W. przyłączyli się do tej libacji po powrocie z lasu? Kiedy Wieslaw S. czyścił tę piłę w benzynie? Natychmiast po powrocie? Czy po libacji? Czy też po włożeniu drewna do bagażnika samochodu Romualda W?
Sędziowie ustalili, że zabójcy byli pozbawieni jakichkolwiek skrupułów, ponieważ z zimną
krwią poćwiartowali ciało. Każdy
rozsądny człowiek zgodzi się z taką oceną. Ale, czy brak skrupułów był wystarczający, żeby zabezpieczyć zabójców
przed naturalnymi reakcjami organizmu na fetor,
widok i dotyk takiej ilości ekstrementów?
To były te “ślady“ i „warunki“ w jakich Jacek W. je usuwał. Jak, gdzie i czym wywiózl czy
wyniósł te „ślady“ – jeżeli miejsce przetrzymywania wg ustalenia sędziów
znajdowało się w „niedostępnym miejscu“. Czy to dowodzenie jest zgodne
z zasadami logicznego myślenia, a rozsądny i posiadający
doświadczenie życiowe, przeciętnie
inteligentny człowiek może być przekonany ponad wszelkie rozsądne wątpliwości, że
możliwe było usunięcie powyżej opisanych śladów, tak że fachowcy CBŚ nie
znależli śladu po tych „śladach“?
Sędziowie nie rozstrzygnęli czy Jacek W. „usuwał ślady“ – czy też „dopilnował
zatarcia śladów“ – i naprzemiennie używają obydwu wykluczających się ustaleń w
uzasadnieniu wyroku. Świadczy to o beztrosce sędziow w
ustalaniu stanu faktycznego w sprawie o zabójstwo, abstrahując od łamania zasad
procesowych dowodzenia.
Na poparcie swojego ustalenia, iż Jacek W. usunął ślady, sędziowie przedstawiają w uzasadnieniu wyroku część zeznań Jerzego B., w którym zeznał on, że po
podaniu w mediach wiadomości o
znalezieniu głowy w jeziorze, na posesję w P. przyjechało wielu nieznanych mu mężczyzn, a o obecnosci Jacka
W. na posesji tego dnia swiadczył
fakt, ze świadek słyszał kilka razy
„wymawiane imię Jacek“.
Powyższe ustalenie, iż ślady usuwano
prawie trzy miesiące po zabójstwie (zabójstwa dokonano wg ustaleń sędziów
najpóżniej 9 czerwca 1999r, a głowę znaleziono w jeziorze 24 sierpnia 1999r.) zgodnie z zasadami logicznego
myślenia i zgodnie ze zdrowym rozsądkiem,
eliminuje ustalenie:
-
„.. Obecność Jacka W. przy egzekucji wynikała
między innymi z chęci dopilnowania zatarcia śladów...“
bowiem bezpośrednią przyczyną usuwania śladów zgodnie z tym
ustaleniem było odkrycie szczątków w jeziorze, a nie „chęci“ Jacka W.
Stąd nie jest zgodne z logiką ustalenie, iż „był obecny przy egzekucji“, jeżeli nie spełniony został
warunek tej obecności - „chęć dopilnowania zatarcia śladów“.
Ø
Czy z
faktu, że świadek Jerzy B. nie widział Jacka W. w dniu w którym słyszał
strzały, można ustalić, że był obecny czy też brał udział w zabójstwie,
rozkawałkowaniu i ukryciu zwłok?
Stwierdzenie „...Świadek ten nie wymienił osoby Jacka
W., jako powracającego z lasu..“ jest nieuprawnioną manipulacją, bowiem sugeruje, iż świadek widzial Jacka
W. udającego się do lasu, a takie domniemanie nie
znajduje potwierdzenia w zeznaniu świadka
– jedynym źródle wiedzy sędziów w tej kwesti. Dalszą część ustalenia
faktycznego sędziów „...jednakże co
znamienne – świadek ten stwierdził, ze na posesji Wiesława S. było wiele
osób i samochody były parkowane w sposób uniemożliwiający obserwację
swiadka...“ jest wynikiem związku przyczynowo - skutkowego jaki
znaleźli sędziowie w stwierdzeniu
Jerzego B. „...
Nie potrafię powiedzieć, kto wtedy był u nas. Jacyś mężczyźni byli u nas w tym
okresie, ale jacy nie pamiętam...“ i w innym miejscu „...jakieś
samochody były zaparkowane...ĺ z faktem, że świadek nie
widział Jacka W. w P. tego dnia.
Żeby udowodnić taki związek sędziowie winni wyjaśnić –
przepytując świadka – czy ci męzczyźni byli „u świadka“ tego dnia, w którym
świadek słyszał strzały? Bo cóż oznacza samo określenie „ ten okres“? Czy jest to przedział czasu „ od kwietnia do
czerwca“ kiedy świadek słyszał strzały? Czy też oznacza konkretny dzień, w
którym świadek słyszał strzały? Czy jest to okres „od marca do czerwca“ kiedy przyjeżdżali
na posesję rożni mężczyźni – a świadek rozpoznał wsród nich Romualda W. i
Jacka W.? Czy wreszcie świadek mial na myśli
okres od wiosny 1999r. do momentu podania w radio wiadomości o znalezieniu
głowy w jeziorze w P – co miało miejsce 24 sierpnia 1999r i po tym wizyty ustały? Po ustaleniu precyzyjnie, kiedy ci
nieznani mężczyżni przebywali u swiadka, sędziowie mieli ustawowy
obowiązek ustalić – iloma samochodami i czy w ogóle samochodami - mężczyżni
przyjechali do P? Z zeznania nie wynika jasno, aby jakieś samochody w ogóle były zaparkowane w
dniu zabójstwa.
Przy tych rozważaniach sędzia W. Malec winien podzielić
się z sędzią J.Sowulem swoimi obserwacjami
z pobytu w domu Wiesława S. A
mianowicie, że droga do lasu jest niewidoczna z podwórka posesji, gdzie
jest wejście/wyjście z budynku, ponieważ znajduje się ona po przeciwnej
stronie tego budynku, czyli jest równoległa do podwórka. Samochody były
parkowane z boku budynku i nie mogły zasłaniać drogi do lasu, ponieważ była ona prostopadła do usytuowania parkingu, a bok
budynku od miejsca gdzie parkowano samochody oddziela droga wewnętrzna na
posesji i pasy trawy po obu stronach drogi wewnętrznej, w sumie około kilkudziesięciu
metrów wolnej przestrzeni pomiędzy bokiem budynku i miejscem parkowania. Innymi słowy świadek
Jerzy B. żeby obserwować drogę do lasu musial przejechać wózkiem po podwórku do
rogu budynku, minąć ten róg i dopiero wtedy widział drogę do lasu. Samochody
zaparkowane z boku budynku pod płotem posesji nie zasłaniały więc
praktycznie drogi do lasu i fakt
czy byly tam zaparkowane, czy tez nie - był bez znaczenia.
Znamienny jest fakt, jak
sędziowie sami zaprzeczyli temu ustaleniu: „...Świadek nie może wykluczyć, że poza
tymi osobami do lasu przed oddaniem strzałow poszły i inne osoby, gdyż samochody były parkowane za
budynkiem, tak, że ich nie było widać...“ To ustalenie miało hurtowo
wyjaśnić, dlaczego świadek nie widział w tym dniu ani Jacka W. ani Damiana D.
Jest oczywistym, że albo parkujące
samochody zasłaniały widoczność świadkowi i dlatego nie widzial Jacka W. i
innych, albo nie widział zaparkowanych samochodów „za budynkiem“, a wtedy całe
to dowodzenie sędziów jest fałszywe. Bowiem nie mogły samochody, których - jak ustalili sędziowie –
świadek nie widzial – uniemożliwiać równocześnie temu świadkowi obserwowanie powrotu Jacka W. z lasu.
Na
marginesie dodam, że świadek znał i Jacka W. i Romualda W. ponieważ od lat
przyjeżdżali do jego pasierba Wiesława S. z pobliskiego Olsztyna, co potwierdzaja zeznania wielu
świadków, a co sędziowie pominęli w
swoich ustaleniach i nie wyjaśnili, dlaczego świadek twierdził w zeznaniach, że
ich nie znał.
Ø Czy ciało rozkawałkowano piłą, którą Wiesław S. wziął do lasu tego dnia, kiedy Jerzy B. słyszał strzały?
Podczas rozprawy biegły medyk sądowy zeznał, że ciało rozkawałkowano piłą mechaniczną.
Trzy lata wcześniej w dwóch protokołach oględzin i dwóch protokołach autopsji opisał swoje
obserwacje szczątków i stwierdził w nich, że cialo rozkawałkowano siekierą lub
toporem. Prokurator brał udział w czynnościach oględzin ciała 24.08 i 2.09.
1999r i potwierdził swoim podpisem fakty i obserwacje z oględzin.
Przy
ustaleniu jakim narzędziem rozkawałkowano zwłoki, sędziowie mieli
ustawowy obowiązek wziąć pod uwagę:
§ zawartość protokołów oględzin i autopsji, albowiem są to fakty znane
z urzędu, czyli domniemanie prawne, które uważa się za udowodnione mimo, że
do udowodnienia nie doszło ( art. 168 k.p.k.) Wynika to z zaufania jakim sąd obdarza biegłego medyka sądowego co do jego wiedzy i bezstronności. Dlatego też
art. 393 § 1 dopuszcza ujawnienie protokołów autopsji i oględzin na rozprawie, a biegły medyk sądowy nie musi składać
żadnych wyjaśnień na rozprawie.
§ Obserwacje
medyka sądowego udokumentowane w protokołach nie mogą być zmienione, bez
dokonania ponownie tych czynności.
Ponadto zakładając,
że biegły był rzeczywiście godny zaufania sądu, jest oczywistym, iż biegły
nawet jeżeli popełnił pomyłkę – cztery razy – to nie mógł o niej wiedzieć, bez
ponownego obejrzenia kości.
§ Samo zdeterminowanie do jakiej grupy narzedzi
należało narzędzie użyte do rozkawałkowania zwłok jest stosunkowo proste,
szczególnie kiedy dotyczy to róznicy śladów na kościach pozostawionych przez
siekierę czy topór, a tych pozostawionych przez piłę mechaniczną.
§ Po zabezpieczeniu i zatrzymaniu piły przez CBŚ i
po odebraniu zenań od Jerzego B.- w dwa
lata po znalezieniu szczątków - biegły wezwany przez prokuratora do złożenia „dodatkowych“ wyjaśnień, przypomniał sobie, że ciało rozkawałkowano piłą.
Ustalenie przez sędziów, iż ciało rozkawałkowano piłą,
jest oburzającym przykładem, jak nie dochodzenie prawdy, a ukrywanie fałszywego
zeznania biegłego i udowodnienie fałszywych tez zawartych w oskarżeniu prokuratury
było jedynym celem tego procesu. A
wszystkie zasady procesowe
zawarte w przepisach k.p.k, logika, wiedza i doświadczenie życiowe, zdrowy
rozsądek, moralność, etyka zawodowa czy zwykła przyzwoitość, którymi winni
kierować się sędziowei to bajka i fikcja.
cdn
[1]
o dowodach identyfikacyjnych szczątków
więcej tutaj
http://faxe1.blogspot.ca/2012_01_01_archive.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz