Czekając na uchwałę pełnego składu Sądu Najwyższego w kwestii przenoszenia sędziów
Fundamentalną i wydaje się nie budzącą wątpliwości zasadą ustrojową dotyczącą
sądownictwa powszechnego w Rzeczpospolitej jest to, iż osoba powołana przez Prezydenta RP na stanowisko
sędziego jest uprawniona do
orzekania wyłącznie w sądzie
wskazanym w akcie powołania.
Prezydent RP wyznacza w akcie powołania siedzibę sędziego, a tym samym
terytorium, na którym powołany sędzia będzie sprawował władzę sądowniczą.
Udzielając Ministrowi Sprawiedliwości prawa do przenoszenia sędziego w trybie art. 75 ustawy – Prawo o ustroju sądów
powszechnych (u.s.p.) i delegowania sędziego w trybie art. 77 u.s.p., ustawodawca
uczynił wyłom w zasadzie podziału władz, gwarantowanej w art. 10 ust. 1 i art.
173 Konstytucji RP.
Ustawodawca w przywołanych powyżej przepisach u.s.p. nie
daje uprawnienia ministrowi do delegowania swoich obowiązków sekretarzowi stanu, ani podsekretarzowi stanu.
Sąd Najwyższy
wielokrotnie wskazywał, iż w celu zrozumienia istotnego sensu znaczeniowego analizowanego
przepisu i jego funkcjonalnego zakresu, wystarczające powinno być odwołanie się
do wykładni językowej. Stosując to wskazanie - określenie Minister Sprawiedliwości użyte w kontekście – kto deleguje lub
przenosi sędziego nie nastręcza trudności w zrozumieniu istotnego sensu
funkcjonalnego. Przepisy te powinny być interpretowane ściśle i
zawężająco, a nie rozszeżająco, bowiem chodzi tu o
poszanowanie zasady ustrojowej - trójpodziału władzy. Jest to przecież uprawnienie
dane MS – władzy wykonawczej, do wyjątkowej ingerencji w działanie władzy sądowniczej.
Tyle teorii.
W praktyce
zawartość Ustawy Zasadniczej jest
interpretowana dość swobodnie i “mniej więcej“ ściśle i zawężająco.
W
Rzepie Agata Łukasiewicz w alarmującym artykule „Sędziego może przenieść tylko sam
minister“, pisze, iż Ministerstwo Sprawiedliwości jest zaniepokojone
konsekwencjami uchwały SN w sprawie Sygn. akt III CZP 3/13, w której SN
stwierdził, iż tylko minister ma uprawnienia do
przenoszenia sędziego do innego sądu. Tymczasem takie decyzje o przeniesieniu czy delegowaniu
sędziego podejmuje sekretarz stanu w MS. I tak dzieje się od wejścia w
życie Konstytucji 1997r, z krótką przerwą – trwającą aż prawie 4 miesiące
w 2007r.
Ta
przerwa spowodowana była inną uchwałą SN z dnia 17 lipca 2007 r., III CZP 81/07[i],
kiedy to uchwalono, iż delegować sędziego może tylko minister. I ta uchwała SN
wzbudziła niepokój Ministerstwa
Sprawiedliwości, obawiającego się jak i dzisiaj, iż sprawy, w których orzekali
sędziowie delegowani przez sekretarza stanu trzeba będzie powtarzać. Niepokój nie
tylko ministerstwa, ale też prokuratur i sądów szybciutko, bo już 14 listopada tego samego roku, uspokoił sam Sąd
Najwyższy.[ii]
W nowej uchwale , tym razem w pełnym składzie SN zmienił zdanie i stwierdził, iż takie uprawnienia ma również
sekretarz stanu. Zainteresowani odetchnęli z ulgą.
Dwóch sędziów zgłosiło
zdanie odrębne do tej uchwały – sędzia Mirosław
Bączyk i sędzia Zbigniew Kwaśniewski. Natomiast sędziowie, którzy w lipcu byli
zdania, iż delegować może tylko minister : Jacek Gudowski , Gerard
Bieniek i Elżbieta
Skowrońska-Bocian zmienili zdanie.
To właśnie z tą uchwałą była zgodna obecna praktyka
MS przenoszenia i delegowania sędziów przez sekretarzy i podsekretarzy stanu
z upoważnienia ministra. Od 2009r. SN podobno potwierdził to stanowisko w
ca 1400 z hakiem orzeczeniach. A ostatnio w roku 2012 Sąd Najwyższy w postanowieniu z dnia 25
stycznia podkreślił, iż pogląd ten jest wiążący dla wszystkich sędziów SN.
Dlaczego akurat w sprawie III CZP 3/13, po 6 latach SN zmienił front? Samo to orzeczenie jest wiażące tylko w tej konkretnej sprawie, a obawy
MS dotyczą ewentualnej zmiany stanowiska SN w innych sprawach orzeczonych od
listopada 2007r. [iii]
Osobiście nie podzielam tych obaw. Chyba nikt przy
zdrowych zmysłach nie oczekuje od
SN rozpatrzenia ponownie 800 tys. spraw, w których zapadły orzeczenia
tylko w ciągu ostatnich 10 miesięcy po reorganizacji sądów, tylko dlatego, że
sędziowie nie mieli legitymacji do orzekania. I chyba nikt nie myśli, iż nasze
kochane demokratyczne państwo prawa dopuści do takiej sytuacji, tylko dlatego,
że miliony orzeczeń sądów od
1997r. ociążone są bezwzględną przyczyną
odwoławczą.
Mamy więc powtórkę z „rozrywki“ .
Wypowiedzi ministra Biernackiego nie pozostawiają
żadnej wątpliwości w tej materii.
“…Za
sprawowanie wymiaru sprawiedliwości odpowiadają sądy. Minister jedynie za
organizację ich pracy. Jedynym, który może ten problem rozwiązać, jest Sąd
Najwyższy. W interesie nie tylko sądów, ale przede wszystkim obywateli
konieczne jest pilne podjęcie uchwały pełnego składu Sądu Najwyższego, mającej
moc zasady prawnej, wiążącej inne sądy…”
Czekamy więc na uchwałę
pełnego składu Sądu Najwyższego! W 2007r czekaliśmy tylko 4 miesiące.
Gdyby SN aluzju nie paniał, Ministerstwo
Sprawiedliwości zamierza zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego o wydanie orzeczenia
interpretującego art. 75 i art. 77 u.s.p.
O ile orzecznictwo SN w kwestiach delegacji i przeniesień sędziów przez MS było
jednolite i stabilne, abstrahując od kwestii konstytucyjności czy niekonstytucyjności
tychże, orzecznictwo tego sądu w
sprawach legitymacji delegacji wydawanych przez prezesów sądów okręgowych i
apelacyjnych przedstawia się zgoła innaczej. A art. 77 u.s.p przewiduje również
takie delegacje. Decyzje prezesów sądów w tej kwestii uzależnione są od zgody
na delegowanie sędziego przez
Kolegia w tych sądach.
W przypadku tych delegacji Sąd Najwyższy w części swoich orzeczeń zaskakująco niefrasobliwe i nonszalancko traktuje zasady ustrojowe trójpodziału władz i przepisy prawa gwarantujące przestrzeganie tych zasad.
Ale o tym w następnej notce.
[iii] http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/739840,biernacki-orzeczenia-sadowe-do-uniewaznienia.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz