Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 29 listopada 2015

TK, czy efekt końcowy zależy od materiału wejściowego?




Niemal sto lat temu Sędzia Sądu Najwyższego USA Oliver Wendell Holmes jechał, jak niemal codzień pociągiem do Waszyngtonu. Konduktor poprosił Sędziego o bilet. Holmoes szukał w teczce, w kieszaniach, jeszcze raz w teczce, a biletu nie było. W końcu kondutor rzekł „Proszę się  nie martwić panie Holmes, wszyscy tutaj wiemy kim pan jest. Gdy dojdzie pan  do celu, znajdzie pan bilet i w  po prostu wyśle  go do nas. " Holmes znany poczucia humoru odpowiedział „ Tak, ale problemem jest... jest dokąd ja jadę”.

Zasada, iż efekt końcowy zależy od materiału wyjściowego obowiązuje również przy wyborze  sędziów TK.  Ten „efekt” jest dużo wyraźniej widoczny w porównaniu z wyborem sędziego Sądu Najwyższego w USA.

Orzeka w nim 9 sędziów, którzy są wybierani przez Senat. Konstytucja stanowi, że sędziowie ci sprawowują urząd tak długo, jak chcą, a sędzia może  zostać odwołany ze stanowiska tylko przez impeachment. Stąd wakaty są rzadkie, a wybór nowego sędziego jest ważnym wydarzeniem politycznym, wywołującym szerokie zainteresowanie społeczeństwa. Prezydent nominuje kandydata, a Senat w zatwierdza ten wybór lub nie. Nie jest to jednak arbitralny wybór. Zanim Prezydent nominuje kandydata, zasięga opinii szefów obydwu partii, a sama nominacja poprzedzona jest sporą dozą dyplomacji i negocjacji pomiędzy Prezydentem i przedstawicielami obydwu partii. Dopiero kiedy Prezydent widzi szansę na wybór swojego kandydata, ogłasza nominację. Samo głosowanie Senatu poprzedza szereg trawających kilka miesięcy procedur. Są to: „dochodzenie” przeprowadzane przez sam Senat co do przeszłości kandydata i jego poglądów politycznych i prawnych. Senat  żąda również  od FBI sporządzenia poufnego raportu dot. kandydata.

W tym czasie kandydat odwiedza Capitol Hill i spotyka się indywidualnie z każdym senatorem. Instytucja, która w tym przypadku jest swoistym odpowiednikiem naszego KRS sporządza ewaluację kariery zawodowej kandyta i głosuje nad oceną tejże ( możliwe 3 – wysokie kwalifikacje, wystarczające kwalifikacje i brak kwalifikacji)  i wystawia mu opinię. Ocena i opinia jest przekazana senackiej Komisji Sądownictwa. Przewodniczący tego ciała jest też zwyczajowo pierwszym „świadkiem” słuchanym podczas  trwających około dwóch tygodni „przesłuchań” przez Komisję Sądownictwa kandydata i właśnie „świadków”, których przesłuchanie ma pomóc wszystkim senatorom dokonania wyboru.

Równolegle do tych działań, setki asystentów senatorów i  prawników z Komisji Sądownictwa  przygotowuje „wyciągi” z opinii prawnych (uzasadnień) z orzeczeń  kandydata, a także z jego prac naukowych, jak również istotne dla wyrobienia sobie opinii o kandydacie streszczenia jego publicznych wypowiedzi.

Procedurę „słuchania”  przeprowadzają senatorowie Komisji Sądowej w obecności publiki, całego składu senatu i dziennikarzy (jest ona transmitowana przez wszystkie główne stacje telewizyjne i radiowe). Pytania do świadków i kandydata przygotowane są na podstawie informacji ze źródeł wspomnianych powyżej. I nie jest to formalność, ani przyjemność dla kandydata.

Oczywiście natychmiast po nominowaniu kandydata rozpoczyna się często burzliwa debata publiczna o kandydacie , jego kwalifikacjach i znaczeniu tego kandydata dla przyszłych orzeczeń SN, dot. takich kontrowersyjnych dla społeczeństwa kwestii jak np.posiadanie broni, aborcja, kwestie prawa własności by wymienić tylko kilka.

W kontekście powyższych informacji jest oczywistym, iż polski odpowiednik procesu wyboru sędziego Trybunału Konstytucyjnego, ( także sędziego Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego),  z punktu widzenia dochowania powszechnie uznanych w cywilizowanym świecie standardów i kryteriów demokratycznego wyboru na stanowisko sędziego - jest niemowlęciem w powijakach. Tragedią jest to, iż przez 26 lat nic się praktycznie nie zmieniło w tej kwestii.

 W wyborze sędziego TK nie ma  przejrzystości, staranności i rzetelności, są brane pod uwagę tylko kwalifikacje formalne kandydata, bez brania pod uwagę  historii zawodowej w kontekście „jakości”, czy  „jakości”  orzeczeń kandydata, jak też nie jest oceniana postawa moralna, charakter i  etyka zawodowa kandydata ( np. konkretnie z wymogami zawartymi w Zbiorze zasad etyki zawodowej sędziów)

Kwestia dyskutowania otwartym tekstem o sympatiach politycznych kandydatów na sędziów jest wstydliwie pomijana, jak gdyby posiadanie takowych było przestępstwem. A przecież każdy średnio inteligentny człowiek ma poglądy polityczne i najczęściej sympatyzuje  z jakąś opcją czy partią polityczną. Sędziowie nie są nadludźmi i posiadanie poglądów i sympatii politycznych jest  i naturalne i normalne.  Natomiast zasada niezawisłości wymaga od sędziów, aby w podejmowaniu decyzji i w orzekaniu byli zawiśli tylko od Konstytucji i innych ustaw. Innymi słowy, aby byli niezawiśli m.inn. nie tylko od „sprzyjania” interesowi jakiejś opcji politycznej czy poddawaniu się presji politycznej, ale też, aby prywatne sympatie polityczne sędziego  nie miały wpływu na wypełnianie obowiązków sędziego. I to jest apolityczność sędziego.

Inną kwestią jest brak ustalonych standardów i reguł oceny  zaangażowania politycznego  kandydata TK w PRL-owskiej  przeszłości.  A jest to zdaniem, wydaje się większości społeczeństwa, kryterium jeżeli nie fundamentalne to bardzo ważne, zważywszy, iż minęło 26 lat od zmian ustrojowych w Polsce i „tytuły” mają już prawnicy z rękami nieuwalanymi w PRLu.  

Suma sumarum o 15 sprawiedliwych w TK możemy sobie pomarzyć.  Wybór sędziego TK to przysłowiowa ruska ruletka. W rzeczywistości prawdopodobieństwo trafienia na człowieka spełniającego kryteria wspomniane przy wyborze sędziego SN USA, jak też  kryteria wpisujące się w nasz własny  „etos sędziowski”  jest wielokrotnie mniejsze niż, szanse na przeżycie w ruskiej ruletce.

Taki stan musiał prędzej czy później zakończyć się jakimś fundamentalnym kryzysem. Demokracja nie może być budowana wybiórczo i „na  skróty”, a aplikowana wtedy, kiedy jest to w interesie którejkolwiek  władzy czy opcji politycznej,  z uruchamianą równocześnie  prewencyjną „propagandą” wciskającą Kowalskim, iż teoretyczne standardy demokratycznego państwie prawa to rzeczywistość. Nie jesteśmy i nie byliśmy przez ostatnie trzy ćwierćwiecza państwem prawa. Dopóki nie zdamy sobie z tego sprawy jako społeczeństwo czy Naród, jak również i przede wszystkim – nie zda sobie z tego  władza ustawodawcza, wykonawcza i sędziowska, dopóty będziemy się kręcili w koło, bezsilni wobec faktycznych wyzwań procesu budowania państwa prawa.

Aplikując  informacje dot. wyboru sędziego SN USA, grzechem pierworodnym twórców ustawy o Trybunale Konstytucyjnym z 1997 roku jest niefrasobliwość i bylejakość w jej redagowaniu.   
Np.  art. 5 & 3 tej ustawy
1.     Sędzią Trybunału Konstytucyjnego może być osoba, która:
a.     ma obywatelstwo polskie i korzysta z pełni praw cywilnych i publicznych;
b.     jest nieskazitelnego charakteru;
c.       ukończył wyższe studia prawnicze w Polsce i uzyskał tytuł magistra lub zagraniczne uznane w Polsce;
d.     wyróżnia się wysokim poziomem wiedzy prawniczej;
e.      jest zdolny, ze względu na stan zdrowia, do pełnienia obowiązków sędziego;
f.        ma co najmniej dziesięcioletni staż pracy na stanowisku sędziego, prokuratora, prezesa, wiceprezesa, starszego radcy lub radcy Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa albo wykonywania w Polsce zawodu adwokata, radcy prawnego lub notariusza.
2.     Wymagania, o których mowa w  powyżej, nie dotyczą osoby, która pracowała w polskiej szkole wyższej, w Polskiej Akademii Nauk, w instytucie naukowo-badawczym lub innej placówce naukowej, mając tytuł naukowy profesora albo stopień naukowy doktora habilitowanego nauk prawnych.
Dokładnie takie same wymagania zawiera ustawa uchwalona przez Sejm z większością PO-PSL w czerwcu 2015r. i nowelizacja tej ustawy przez Sejm z większością PiS. Kuriozalnie PRLowska ustawa pierwotna o TK z roku 1985, zawiera dokładnie takie same kryteria.  
I to wszystko w  temacie wyboru sędziego w ustawach o TK. Na marginesie przypomnę, iż naruszeniem art. 2 Konstytucji jest stanowienie przepisów niejasnych, wieloznacznych, a  zgodnie z orzecznictwem tegoż Trybunału „..unormowanie ustawowe cechować musi zupełność...” Tej zupełności nie ma w unormowaniu tego artykułu. Nie są zdefiniowane takie chociażby pojęcia, jak: nieskazitelny charakter czy wysoki poziom wiedzy, co pozostawia całkowitą swobodę w interpretacji tych kryteriów. Niezrozumiałym i absurdalnym  jest też wymaganie od kandydata spełniającego kryteria jak w pkt. f bycia nieskazitelnego charakteru, a pominięcie tego wymogu w stosunku do kandydatów spełniających kryteria zawarte w pkt. 2.  

Sam wybór przez Sejm kandydata na sędziego TK, kiedy większość posłów, a być może niemal wszyscy posłowie nie mają bladego pojęcia, co rzeczywiście reprezentuje sobą kandydat,  czy to człowiek o kryształowym morale z tytułem naukowym czy tak podkreślanym „dorobkiem”, czy też kanalia z tytułem naukowym i tym „dorobkiem”- jest dopełnieniem fikcji zachowania kryteriów obowiązujących i cechujących demokratyczne państwo prawa. Bowiem  jedyne co wiedzą posłowie, to  czy  to „swój”  czy nie, a więc czy decydenci partyjni popierają kandydata czy nie.

Zmiana Konstytucji i wybory powszechne sędziów – postulat słuszny, ale mało realny, a droga  daleka i wyboista. Oficjalna propaganda, wszechobecni dzisiejszy i byli prezesi TK, literalnie dziesiątki różnych „znawców” i  autorytetów prawnych skłaniają do dużo głębszej refleksji i ogólnonarodowej dyskusji  nad stanen sądownictwa w ogóle, w tym uświadomienia sobie braku autorytetu władzy sądowniczej i samego Trybunału Konstytucyjnego, jak też braku autorytetu Prezesa i sędziów tego organu i wreszcie fasadowości roli samego Trybunału w strukturach państwa. W leczeniu uzależnień najważniejszym warunkiem ewentualnego wyleczenia jest uświadomienie, iż jest się uzależnionym.

 Następne 10 dni być może przyniesie jakieś rozwiązanie tego kryzysu. Jakiekolwiek będzie to rozwiązanie, nie otrzymamy odpowiedzi na pytanie Sędziego Holmesa. I to jest tragiczne.

.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz