Łączna liczba wyświetleń
sobota, 30 listopada 2013
UE - Nowy pakiet praw proceduralnych w procesie karnym
Komisja Europejska publikuje nowy pakiet praw proceduralnych w procesie karnym
( tłumaczenie ze strony http://www.fairtrials.org/press/)
W dniu 27 listopada 2013 r. Komisja Europejska opublikowała pakiet pięciu nowych działań w celu ustanowienia minimalnych norm uczciwego i rzetelnego procesu karnego w całej UE ( opisanych poniżej ) . Obejmuje ona trzy projekty dyrektyw ( w sprawie pomocy prawnej , dzieci i domniemania niewinności ) i dwa zalecenia (na pomocy prawnej i wrażliwych podejrzanych ) , i stanowi kolejny etap planu działań w zakresie praw proceduralnych ustanowiony w 2009 roku .
Fair Trials wielokrotnie wzywał do kontynuacji działań na rzecz ustanowienia efektywnych standardów minimalnych prawa do bezstronnego procesu w UE , w tym niedawno we wspólnym liście do Viviane Reding , w lipcu 2013 r. oraz w ostatnim prospekcie określający priorytety dla przyszłych działań wymiaru sprawiedliwości w UE zidentyfikowane przez sieci sprawiedliwego procesu " wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych i ekspertów w dziedzinie praw człowieka z całej UE (Legal Experts, LEAP ) . Cieszymy się ze współpracy z instytucjami UE , innych organizacji społecznych i członków LEAP podczas negocjacji w sprawie nowych przepisów , aby zapewnić zabezpieczenia praw człowieka potrzebnych do utworzenia przestrzeni wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości w Europie .
W związku z przyjęciem w latach 2010 i 2013 z pierwszych dyrektyw trzy prawa proceduralne dotyczące prawa do tłumaczenia ustnego i pisemnego , prawa do informacji i prawa dostępu do adwokata, komisarz UE ds. sprawiedliwości, Viviane Reding, wyjaśniła, że te środki " reprezentują krok do przodu " we wzmocnieniu prawa do rzetelnego procesu sądowego w Europie :
1 . Pomoc prawna
Proponowana dyrektywa w sprawie pomocy prawnej ustanawia normy prawne w odniesieniu do : (i) tymczasowej pomocy prawnej dla podejrzanych lub oskarżonych pozbawionych wolności , oraz (ii ) pomoc prawną zarówno w wykonującym i wydających nakaz aresztowania państw europejskich. Pakiet zawiera również zalecenie w sprawie pomocy prawnej, które ma szerszy zakres - w tym prawa do pomocy prawnej dla wszystkich osób podejrzanych lub oskarżonych w postępowaniu karnym. Zalecenie określa bardziej szczegółowe wytyczne dla państw członkowskich , w tym w sprawie środków i merytorycznie stosowanych kryteriów potrzeby konkretnego podejrzanego lub oskarżonego o pomoc prawną i jakość reprezentacji prawnej pomocy .
2 . Podejrzane dzieci i osoby szczególnie zagrożone/"wrażliwe"
Proponowana dyrektywa w sprawie zabezpieczeń proceduralnych dla dzieci podejrzanych lub oskarżonych w postępowaniu karnym, do konkretnych luk dot. dzieci w systemie wymiaru sprawiedliwości . Obejmuje ona : ( i)prawo do dostarczynia konkretnych informacji , ( ii )zaangażowanie rodziców i opiekunów , ( iii ) obowiązkowe zastępstwo procesowe , ( iv ) indywidualne oceny ochrony , edukacji, szkolenia i potrzeby integracji społecznej tych dzieci, ( v ) badania lekarskie , ( vi ) audiowizualny zapis przesłuchania , ( vii ) leczenie podczas zatrzymania, ( viii ) szczególną staranność w dochodzeniach , ( ix ) ochronę prywatności , ( x ) osobiste stawiennictwo na rozprawie , i (xi ) pomoc prawną .
Według Komisji Europejskie, prawa osób dorosłych "szczególnie zagrożonych" nie zostały uwzględnione w zaleceniu, z powodu braku porozumienia w sprawie wspólnej definicji " osób dorosłych "szczególnie zagrożonych" . Zalecenie określa wytyczne dla państw członkowskich konieczności szybkiej identyfikacji "wrażliwych, czy szczególnie zagrożonych podejrzanych", prawa do informacji, pomocy prawnej i pomocy medycznej, nagrania audio-wizualne z przesłuchań i potrzebę pewnych kroków które należy podjąć w odniesieniu do pozbawienia wolności osób "wrażliwych, czy szczególnie zagrożonych".
3 . Domniemanie niewinności
Proponowana dyrektywa w sprawie domniemania niewinności określa gwarancje , że (i ) domniemania winy nie można wnioskować z oficjalnych decyzji lub oświadczenia przed ostatecznym wyrokiem, ( ii )ciężar dowodu znajduje się na organach ścigania , jakakolwiek wątpliwość musi być na korzyść oskarżonego , a standardem dowodu jest " ponad wszelką wątpliwość " , ( iii )prawo do nieoskarżania siebie i milczenia jest gwarantowane i żadne negatywne wnioski nie mogą być wyciągnięte z korzystania z tych gwarancji, oraz (iv )oskarżony ma prawo być obecny podczas procesu .
poniedziałek, 18 listopada 2013
Nadzieja umiera w Biurze RPO
Historię Jana
Ptaszyńskiego opowiedzieli: redaktor Elżbieta Jaworowicz w „Sprawie dla
reportera” (program z dnia 15 marca 2012 r.) oraz redaktor Rafał Zalewski
w „Interwencji” (programy z dnia cz. I – 20 kwietnia 2012 r., cz. II – 27
sierpnia 2012 r.),[ii] a także program „Państwo w państwie“ wyemitowany 14 października
2012 r.[iii]
Po raz enty BRPO
potwierdza, że jest kolejną atrapą demokracji na
niby! Kosztuje to podatników ca 40 milionow zł rocznie.
Poniżej dane statystyczne RPO za rok 2012 –
żródło – oficjalna strona RPO. Krótka analiza i parę prostych obliczeń dotyczących tych danych, potwierdza
powyższe twierdzenie.
Rzecznik Praw Obywatelskich to okrutna mega-ściema.
Do RPO wpłynęło 62 400 skarg
( w tym 28 884 "nowe") +
6251 osób zgłosiło się osobiście z wnioskiem + 29 633 telefonicznie = 98 284.
Skargi
dotyczące - spraw karnych (41.7%), cywilnych (15.1%), prawa międzynarodowego i
konstytucyjnego (15.5%), prawa pracy i zabezpieczenia społecznego (14.9%),
prawa administracyjnego i gospodarczego (11.8%).
Z tych
niemal 100 000 skarg BRPO "podjęło"
32 224 spraw, a "rozpatrzyło" 11 094.
Rozwiązanie
"oczekiwane przez wnioskodawcę
uzyskano" w 2756 sprawach w tym 49 wniosków o kasację.
I tutaj dygresja;
zastanawia mnie powyższy eufemizm. Zgodnie z Art. 80 Konstytucji - Każdy ma prawo wystąpienia, na
zasadach określonych w ustawie, do Rzecznika Praw Obywatelskich z wnioskiem o
pomoc w ochronie swoich wolności lub praw naruszonych przez organy władzy
publicznej. A zgodnie z art. 8
& 1 Ustawy o RPO - podejmuje czynności przewidziane w ustawie, jeżeli
poweźmie wiadomość wskazującą na naruszenie wolności i praw człowieka i
obywatela, w tym zasady równego traktowania.
A więc zgodnie z prawem, RPO rozpatrując wnioski obywateli podejmuje czynności
sprawdzające zasadność merytoryczną wniosku. Decyzja o zasadności czy
bezzasadności wniosku musi zależeć więc od oceny faktów, a nie od „oczekiwań
wnioskodawcy“. Te wszyscy wniokodawcy mają identyczne!
Wracając do statystyki, na ca 100 tys. próśb obywateli o pomoc (nawet jeżeli część
jest ponawianą prośbą) BRPO pochylił się troszkę "głebiej" nad 1/3
spraw, a "rozpatrzył" z ogółu ca 11% i z tego ogółu, a tylko mniej
niż 3% próśb obywateli uznał za zasadne!
Jeżeli BRPO zatrudnia (w
przeliczeniu na pełne etaty) 277 osób, to pewnie ca 200 osób lub mniej
faktycznie "rozpoznaje"
prośby o pomoc.
200 osób X ca 1800 godzin
przepracowanych rocznie = 360.000 godzin pracy.
Ale
przecież BRPO nie
tylko "rozpoznaje" skargi obywateli, ale też zajmuje przygotowaniem
sprawozdań, wystąpień legislacyjnych, wniosków do instytucji państwowych,
wnioskow do TK, wizytacją ZK, AŚ etc w ramach Krajowego Mechanizmu Prewencji,
kontrolą np. przystosowania infrastruktury dla potrzeb niepelnosprawnych osób,
kontrolą Policji, Straży Granicznej, Osrodków dla uchodźców, prowadzi akcje
przyjmowania interesantów w terenie, musi przygotowac wystąpienia RPO na
konferencjach, na wizyty zagraniczne, sprawozdania wymagane przez UE i
oczywiście PR, itd itd.
Ile czasu poswięca BRPO na
rozpatrywanie skarg obywateli? Przypuszczam, iż nie więcej niż 40% czyli
przyjmuję ca 140 000 godzin rocznie.
W tych 140 tys. godzin musi udzielić
pisemnej odpowiedzi na każdą prośbę ( zgodnie
z ustawą o RPO) czyli minimum 62 400.
Zakladając przeciętnie tylko 3 godziny na zapoznanie się z prośbą,
ewaluację i odpowiedź daje to 187 200 h pracy.
Tutaj czas
przeznaczony na rozpatrywanie wniosków został przy moich załozeniach wyczerpany.
"Głębsze rozpatrywanie" tych 32 tys z haczykiem podjętych
powinno zająć więcej czasu i przyjmuję tylko 4 godziny przeciętnie = 128 000 h
pracy.
A te 11
tys skarg z haczykiem "podjętych"
do rzeczywistego rozpatrzenia musi zajmowac conajmniej 2-3 dni (w sumie na
różnych etapach) to ca 260. 000 godzin. A gdzie wywiedzenie kasacji co
najlepszym specjalistom zajmuje dobre parę tygodni roboty, a tych RPO wywiódł w
sumie 46.
Stąd konstatacja: nawet gdyby przyjąc, że RPO zatrudnia super-specjalistów i tytanów
pracy, tej ilości skarg i wniosków o pomoc BRPO w liczbie ca 200 osób nie jest
w stanie rozpatrzyć! Brakuje mu
minimum ca 435 tysięcy roboczogodzin!
I tutaj nasuwa się naturalny
i oczywisty wniosek, cala ta statystyka przedstawiana w rocznym sprawozdaniu w
Sejmie przez RPO, nie może być prawdziwa. A nasi przedstawiciele w Sejmie od
dekad przyklepują to sprawozdanie i wszystko jest niby cacy.
A niestety wiedza fachowa
specjalistów (znam z autopsji jakość pracy tych w od postępowań karnych) w
tym urzędzie pozostawia wiele do życzenia, tak zreszta jak i profesjonalne
maniery i stosunek do wnioskodawców.
Tragiczna
prawda - RPO nie stoi na straży praw obywatela, jak gwarantuje Konstytucja, a chroni
interesów urzędu, na którego działania skarży się obywatel.
Samo rozpatrywanie tych 11% - nie wiadomo wg jakich kryteriów wybranych wniosków do "rzeczywistego rozpatrywania" - w lwiej części
polega na przesłaniu pisma
do skarżonej instytucji z zapytaniem "czy to prawda, że obywatelowi X
zrobiliście takie to a takie kuku"? Następnie po otrzymaniu odpowiedzi „ależ skąd
to nieprawda“ wystarczy przepisanie odpowiedzi
na firmowym papierze RPO. I voilà tout! Tadam! (Nawet jezeli ta odpowiedz jest absurdalna, a samo działanie
instytucji rażąco i ewidentnie narusza prawa obywatela).
Zdaję sobie sprawę, że w tym miejscu wielu, być
może większość może mi zarzucić, iż ta ocena jest krzywdząca, nieobiektywna czy
absurdalna, a ja nie znam ani treści tych 100 000 000 wniosków, ani faktów,
dokumentów etc.
Śpieszę wyjaśnić, że zapoznałam się w ciągu kilku lat z dziesiątkami spraw,
z którymi obywatele zwracali się do RPO o pomoc i wiele z nich
dotyczyło nie prośby o kasację w sprawie skazania na dożywocie, czy wieloletnie
więzienie, czy inne skomplikowane sprawy,
gdzie trzeba przestudiowac wielotomowe akta etc. Sprawy te dotyczyły
prostych do zdeterminowania naruszeń praw człowieka i wolności.
Np. w prostej i ewidentnej
sprawie rażącego
naruszania prawa do obrony - kiedy prosba o pomoc w dostepie do akt
sprawy, którego odmawiał sąd okręgowy skazanemu odwołującemu się od wyroku, RPO
odpowiedzial, że jest to sprawa administracyjna sądu i nic nie może(SIC!). Czy
prawo do obrony może być administracyjną sprawą sądu? Ano dla fachowca RPO
może! Na ponowiony wniosek RPO odpowiedział, ze przecież już ustosunkował się
do wniosku i na "dalszą korespondencję" nie będzie wiecej odpowiadał!
Inny specjalista olał kompletnie wniosek o
pomoc i nawet nie odpowiedział na wniosek, a na ponowiony uznał, iż wnioskodawca nie jest pokrzywdzonym, a tylko
pokrzywdzony może składać wniosek, więc niech się odczepi.
Tymczasem w ustawie o RPO stoi jak wół -
Art. 9. Podjęcie czynności
przez Rzecznika następuje:
1) na wniosek obywateli lub ich organizacji, a nie
tylko pokrzywdzonego.
Jeśli zas chodzi o wnioski o
wywiedzenie kasacji w sprawach takiej wagi jak skazanie na dożywotnie
więzienie, odpowiedż odmowna winna zawierać szczegółowe odniesienie się do
zarzutów wnioskodawcy i uzasadnienie odmowy. Odpowiedż informująca o bezzasadności wniosku w
dwóch czy trzech zdaniach jest jawnym pogwałceniem ustawy RPO! Uzasadnienie
odmowy jest podstawą oceny przejrzystości działań tej instytucji.
Rzecznik ślubuje, iż każdą odpowiedż na
wniosek obywatela poprzedzi bezstronnym, z największą sumiennością i starannością
zapoznaniem się z argumentami
wnioskodawcy, sprawdzeniem
zasadności tych zarzutów poprzez zapoznanie się z dokumentami, aktami sprawy
etc. Art. 14 Ustawy o RPO - po zbadaniu sprawy Rzecznik może:
1) wyjaśnić wnioskodawcy, że nie stwierdził naruszenia wolności i praw
człowieka i obywatela. Określenie wyjaśnienie nie jest tożsame z określeniem poinformowanie.
Za to płacimy Rzecznikowi i specjalistom w Biurze RPO (przy
pomocy których Rzecznik wykonuje swoje zadania).
Parę dni temu czytalam w Salonie24 kolejną
historię wniosku do RPO[iv] - a oto
cytat:
“…Szczegółowy wniosek do
Rzecznika Praw Obywatelskich o kasację nadzwyczajną (G.N.) złożył w dniu 9 maja
2013 r. i adresat nie wystąpił do Sądu Rejonowego w Jeleniej Górze o
udostępnienie akt postępowania więc nie mógł zweryfikować obiektywnie
dowodów…”
Abstrahując od kwestii oceny zasadności
czy bezzasadności tego wniosku, pozostaje pytanie jak specjalista BRPO
zdeterminował, że jest on bezzasadny, bez nawet pobieżnego
zapoznania się z aktami sprawy?
Powyższy zarzut,
powtarza się jak mantra w większości historii wnioskodawców, którzy „uzyskali rozwiązanie
nieoczekiwane“!
Instytucja
RPO jest dla setek tysięcy obywateli i ich rodzin ostatnią nadzieją na
"sprawiedliwość", nadzieją, że instytucje państwa popełniają
"błędy", działają bezprawnie, krzywdzą obywateli, ale jest przecież
Rzecznik, ten pomoże. Ale ta ostatnia deska ratunku w morzu bezprawia jest
spróchniała i zgniła jak cała reszta i rozpada sie w przy
pierwszym kontakcie.
Zlikwidować! RPO jest jeszcze jedną
instytucją utrwalającą bezprawie w Polsce, pod przykrywką !
A wracając do Jana Ptaszyńskiego
Apel!
Proszę podpisz petycję o jego ułaskawienie.
Twój
głos jest na wagę ludzkiego życia.
Dla
Ciebie to tylko dwie minuty.
Dla
Jana Ptaszyńskiego CAŁE życie!
Tutaj
link:
i dramatyczny apel matki [vi]
wtorek, 22 października 2013
Marszałka, Sharon Stone, edukacja i potencjalni zmieleni
Najważniejszy news dnia a może nawet tygodnia!
W nadwiślańskim dystrykcie "wizyta wybitnej osobistości" podejmowanej przez wybitną ( wybiła się kopiąc na metr w głąb i przesiewając) marszałkę Kopacz.

Niestety, warchoły i szkodnicy mową nienawiści usiłowali zepsuć marszałce celebrowanie tego wielkiego wydarzenia, domagając się jakiejś debaty na temat referendum i edukacji, która miała sie dzisiaj odbyć w Sejmie, a została wykasowana z programu. Ten marny milion z haczykiem jakichś bezczelnych rosczeniowców i karłów reakcji! Przecież na Pudelku, Hotplota, Plota (wszystkie pl) newsy o tej wizycie "wybitnej osobistości" w Polsce mają już ponad 4 miliony kliknięć i ponad 100 zalajkowało(!?).
"Wybitna osobistość" powiedziała w Sejmie, że jest zachwycona i Polską i marszałką - wspaniałą kobietą, niezwykłą, pełną dobroci i najwyższych standardów moralnych. Uff...ślisko
"Wybitna osobistość" dała zresztą przypadkowo odpór mowie nienawiści warchołów i szkodników!!!
Oczywiście, pełna dobroci i najwyższych standardów moralnych marszałka nie zawracała głowy "wybitnej osobistości" opowieściami o praktyce "mielenia" w Sejmie setek tysięcy podpisów pod wnioskiem o referendum.
Polecam blog mojego "internetowego brata" Adama Kłykowa - Blog weredyka
czwartek, 17 października 2013
Czekając na uchwałę pełnego składu Sądu Najwyższego w kwestii przenoszenia sędziów
Czekając na uchwałę pełnego składu Sądu Najwyższego w kwestii przenoszenia sędziów
Fundamentalną i wydaje się nie budzącą wątpliwości zasadą ustrojową dotyczącą
sądownictwa powszechnego w Rzeczpospolitej jest to, iż osoba powołana przez Prezydenta RP na stanowisko
sędziego jest uprawniona do
orzekania wyłącznie w sądzie
wskazanym w akcie powołania.
Prezydent RP wyznacza w akcie powołania siedzibę sędziego, a tym samym
terytorium, na którym powołany sędzia będzie sprawował władzę sądowniczą.
Udzielając Ministrowi Sprawiedliwości prawa do przenoszenia sędziego w trybie art. 75 ustawy – Prawo o ustroju sądów
powszechnych (u.s.p.) i delegowania sędziego w trybie art. 77 u.s.p., ustawodawca
uczynił wyłom w zasadzie podziału władz, gwarantowanej w art. 10 ust. 1 i art.
173 Konstytucji RP.
Ustawodawca w przywołanych powyżej przepisach u.s.p. nie
daje uprawnienia ministrowi do delegowania swoich obowiązków sekretarzowi stanu, ani podsekretarzowi stanu.
Sąd Najwyższy
wielokrotnie wskazywał, iż w celu zrozumienia istotnego sensu znaczeniowego analizowanego
przepisu i jego funkcjonalnego zakresu, wystarczające powinno być odwołanie się
do wykładni językowej. Stosując to wskazanie - określenie Minister Sprawiedliwości użyte w kontekście – kto deleguje lub
przenosi sędziego nie nastręcza trudności w zrozumieniu istotnego sensu
funkcjonalnego. Przepisy te powinny być interpretowane ściśle i
zawężająco, a nie rozszeżająco, bowiem chodzi tu o
poszanowanie zasady ustrojowej - trójpodziału władzy. Jest to przecież uprawnienie
dane MS – władzy wykonawczej, do wyjątkowej ingerencji w działanie władzy sądowniczej.
Tyle teorii.
W praktyce
zawartość Ustawy Zasadniczej jest
interpretowana dość swobodnie i “mniej więcej“ ściśle i zawężająco.
W
Rzepie Agata Łukasiewicz w alarmującym artykule „Sędziego może przenieść tylko sam
minister“, pisze, iż Ministerstwo Sprawiedliwości jest zaniepokojone
konsekwencjami uchwały SN w sprawie Sygn. akt III CZP 3/13, w której SN
stwierdził, iż tylko minister ma uprawnienia do
przenoszenia sędziego do innego sądu. Tymczasem takie decyzje o przeniesieniu czy delegowaniu
sędziego podejmuje sekretarz stanu w MS. I tak dzieje się od wejścia w
życie Konstytucji 1997r, z krótką przerwą – trwającą aż prawie 4 miesiące
w 2007r.
Ta
przerwa spowodowana była inną uchwałą SN z dnia 17 lipca 2007 r., III CZP 81/07[i],
kiedy to uchwalono, iż delegować sędziego może tylko minister. I ta uchwała SN
wzbudziła niepokój Ministerstwa
Sprawiedliwości, obawiającego się jak i dzisiaj, iż sprawy, w których orzekali
sędziowie delegowani przez sekretarza stanu trzeba będzie powtarzać. Niepokój nie
tylko ministerstwa, ale też prokuratur i sądów szybciutko, bo już 14 listopada tego samego roku, uspokoił sam Sąd
Najwyższy.[ii]
W nowej uchwale , tym razem w pełnym składzie SN zmienił zdanie i stwierdził, iż takie uprawnienia ma również
sekretarz stanu. Zainteresowani odetchnęli z ulgą.
Dwóch sędziów zgłosiło
zdanie odrębne do tej uchwały – sędzia Mirosław
Bączyk i sędzia Zbigniew Kwaśniewski. Natomiast sędziowie, którzy w lipcu byli
zdania, iż delegować może tylko minister : Jacek Gudowski , Gerard
Bieniek i Elżbieta
Skowrońska-Bocian zmienili zdanie.
To właśnie z tą uchwałą była zgodna obecna praktyka
MS przenoszenia i delegowania sędziów przez sekretarzy i podsekretarzy stanu
z upoważnienia ministra. Od 2009r. SN podobno potwierdził to stanowisko w
ca 1400 z hakiem orzeczeniach. A ostatnio w roku 2012 Sąd Najwyższy w postanowieniu z dnia 25
stycznia podkreślił, iż pogląd ten jest wiążący dla wszystkich sędziów SN.
Dlaczego akurat w sprawie III CZP 3/13, po 6 latach SN zmienił front? Samo to orzeczenie jest wiażące tylko w tej konkretnej sprawie, a obawy
MS dotyczą ewentualnej zmiany stanowiska SN w innych sprawach orzeczonych od
listopada 2007r. [iii]
Osobiście nie podzielam tych obaw. Chyba nikt przy
zdrowych zmysłach nie oczekuje od
SN rozpatrzenia ponownie 800 tys. spraw, w których zapadły orzeczenia
tylko w ciągu ostatnich 10 miesięcy po reorganizacji sądów, tylko dlatego, że
sędziowie nie mieli legitymacji do orzekania. I chyba nikt nie myśli, iż nasze
kochane demokratyczne państwo prawa dopuści do takiej sytuacji, tylko dlatego,
że miliony orzeczeń sądów od
1997r. ociążone są bezwzględną przyczyną
odwoławczą.
Mamy więc powtórkę z „rozrywki“ .
Wypowiedzi ministra Biernackiego nie pozostawiają
żadnej wątpliwości w tej materii.
“…Za
sprawowanie wymiaru sprawiedliwości odpowiadają sądy. Minister jedynie za
organizację ich pracy. Jedynym, który może ten problem rozwiązać, jest Sąd
Najwyższy. W interesie nie tylko sądów, ale przede wszystkim obywateli
konieczne jest pilne podjęcie uchwały pełnego składu Sądu Najwyższego, mającej
moc zasady prawnej, wiążącej inne sądy…”
Czekamy więc na uchwałę
pełnego składu Sądu Najwyższego! W 2007r czekaliśmy tylko 4 miesiące.
Gdyby SN aluzju nie paniał, Ministerstwo
Sprawiedliwości zamierza zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego o wydanie orzeczenia
interpretującego art. 75 i art. 77 u.s.p.
O ile orzecznictwo SN w kwestiach delegacji i przeniesień sędziów przez MS było
jednolite i stabilne, abstrahując od kwestii konstytucyjności czy niekonstytucyjności
tychże, orzecznictwo tego sądu w
sprawach legitymacji delegacji wydawanych przez prezesów sądów okręgowych i
apelacyjnych przedstawia się zgoła innaczej. A art. 77 u.s.p przewiduje również
takie delegacje. Decyzje prezesów sądów w tej kwestii uzależnione są od zgody
na delegowanie sędziego przez
Kolegia w tych sądach.
W przypadku tych delegacji Sąd Najwyższy w części swoich orzeczeń zaskakująco niefrasobliwe i nonszalancko traktuje zasady ustrojowe trójpodziału władz i przepisy prawa gwarantujące przestrzeganie tych zasad.
Ale o tym w następnej notce.
[iii] http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/739840,biernacki-orzeczenia-sadowe-do-uniewaznienia.html
sobota, 12 października 2013
Pieniacze sądowi czy zrobieni na szaro? – polemika z komentatorem Salonu 24
Nie wiem kim jest i jaką profesję
reprezentuje komentator Salonu 24 występujący
pod pseudonimem Skrzyp1. Sądząc po aktywności komentatorskiej, interesuje się
zagadnieniami prawnymi. Często też w swoich komentarzach bardziej emocjonalnie
i z pomocą kazuistyki. niż z pomocą logiki i merytorycznie, broni stanu
sędziowskiego i prokuratorskiego. Stąd pewnie biorą się przypuszczenia, iż
Skrzyp1 jest sędzią lub
ewentualnie prokuratorem.
Ostatnio pod tekstem Adama Kłykowa,[i]
Skrzyp1 zmieścił komentarz, który jako żywo przypomina PR korporacji prawniczych.
Ani to nowe ani oryginalne - kwalifikowanie
a priori tych, którzy mają podstawy do podważania podstaw prawnych czy merytorycznych ustaleń prokuratur i
sądów w ich sprawach, jako niezadowolonych
z orzeczeń sądów, roszczeniowców, niezrównoważonych
psychicznie, pieniaczy itp.
Zastępy złotoustych PR-owców większego kalibru, do perfekcji opanowały posługiwanie się erystyką,
sofizmatami i retoryką, aby wtłoczyć w mózg „przeciętnego człowieka“ dowolną
bajkę o dzielnych prokuratorach i nieskazitelnego
charakteru sędziach... Skrzyp1 jeszcze nie z tej ligii.
Nazwanie Adama Kłykowa podręcznikowym i typowym pieniaczem, a w post scriptum komentarza
zrewidowanie tego stanowiska i pieszczotliwe
zmodernizowanie tej „kwalifikacji“ na skrzywionego pieniacza z poważnymi zaburzeniami w postrzeganiu
rzeczywistości, to delikatnie mówiąc trochę przesada.
Określenie
‚pieniacz‘ dawniej dotyczyło
osoby, która lubi się procesować z byle powodu i najczęściej o błahe sprawy.
Stąd synonimy tego określenia; kłótnik,
awanturnik, pasjonat, piekielnik, furiat, impetyk, choleryk, nerwus,
impertynent, zadziora, kogut, hucpiarz, zacietrzewieniec. Historyk J. Geresz uważa,
iż „...pieniactwo jest wyrazem skrajnego
indywidualizmu polskiego (…) jest elementem stereotypu Polaka, a jego źródeł szukać
należałoby w historii szlacheckiego stanu...“. Określenie to w tamtych –znaczy
szlacheckich – czasach, nie oznaczało ani
niedorzecznego zachowania, ani osoby z poważnymi zaburzeniami w postrzeganiu
rzeczywistości, ani też zachowania wynikającego z niskich
pobudek.
Dopiero od
kilkudziesięciu lat, ‘pieniacz’ kojarzy się zdecydowanie pejoratywnie, bowiem współczesna definicja
tego określenia daleko odbiegła od tej z przeszłości.
Łatkę
pieniacza przyczepiają dzisiaj
chętnie m.in. sędziowie, prokuratorzy,
MS, KRS a nawet RPO i inne organy administracji państwowej
każdemu, kto im się
„narazi“ domagając się rozpatrzenia sprawy czy skargi zgodnie z
przepisami prawa i na podstawie
faktów, ponawiając te
żądania i często odwołując się do instancji wyższych czy nadrzędnych.
Innymi słowy twierdzenie a priori, iz
wszystkie wymienione instytucje, a także wszyscy
sędziowie i prokuratorzy są nieomylni, zawsze mają rację, nigdy rażąco nie naruszają przepisów prawa itp, a poddający w wątpliwość czy (o zgrozo) kontestujący ten aksjomat,
to osobnik mający chorobliwą skłonność dochodzenia urojonych krzywd -
tworzy współczesną
definicję pieniactwa.
Skrzyp1 twierdzi, iż zwykłego
pieniacza, “rozróżnia “od „rozsądnego
człowieka“ po ilości urzędników
czy
sędziów, czy też ile instancji rozpatrywało sprawę. Rozsądny człowiek to
wg komentatora taki, który powinien zrozumieć,
że jeżeli kolejno, kilka razy „grupa, być
może nawet 10 osób“ rozstrzygnęła jego sprawę negatywnie, to muszą mieć rację. I muszą mieć rację,
bowiem w końcu są to specjaliści
w swojej dziedzinie, szkoleni przez wiele lat. Natomiast zwykły, podręcznikowy pieniacz, dalej upiera się przy swoim, nie
chce przyznać, że nie ma racji i (o zgrozo) nawet wieloletnie wyszkolenie
sędziów (specjalistów w swojej dziedzinie) nie ma wpływu na jego przekonanie.
Z tym
rozumowaniem Skrzypa1 można byłoby się zgodzić, gdyby w tej definicji pieniacza nie zapomniał o jeszcze
jednym warunku – merytorycznej zasadności lub jej braku w „niezadowoleniu“ i
upartym skarżeniu pieniacza.
Bo przecież absurdem jest twierdzenie, iż tylko ilość urzędników czy sędziów, czy ilość
instancji, w których sprawa była rozpatrywana z takim samym
wynikiem, jest jedynym kryterium słuszności rozstrzygnięcia.
Jak
w takim razie wyjaśni Skrzyp1 takie przypadki:
Ø
sprawa była
rozpatrzona negatywnie dla pieniacza przez grupę conajmniej 10 osób ( w dwóch instancjach SO i SA) aby w SN kasacja została
uznana i sprawa przekazana do ponownego rozpatrzenia?
Ø Albo sprawa
rozpatrzona negatywnie przez conajmniej 15 osób (w dwóch instancjach SO i SA, kasacja w SN), a ETPC stwierdza naruszenie zasad
rzetelnego procesu - art. 6 Konwencji?
Ø i sprawa pieniacza rozpatrywana
przez przez grupę conajmniej 50 osób, specjalistów w swojej dziedzinie - prawo karne,
kilkanaście z tych osób z tytułami naukowymi,
szkoleni więc przez wiele lat. Ta grupa
osób minus 5, w postępowaniach sądowych i rozpatrując
skargi, prośby o wywiedzenie kasacji etc. podtrzymywała ustalenia i wyrok sądu
meriti. A sąd ten udowodnił, iż zabójstwa dokonano powiedzmy 1 stycznia, a
następnie ofiara była przetrzymywana i torturowana(zombi,
czy z martwych wstał ?) i zamordowana (jeszcze
raz?) 23 lutego. Z tych 50 osób
z hakiem, tylko 5 osób (SN I
kasacja) „zauważyło“ ten absurd, co nota bene na nic się zdało, ponieważ
następne osoby w ponownym
postepowaniu olały zalecenia SN co do dalszego postępowania jak i zapatrywania
prawne tegoż sądu i twierdziły, iż
ustalenia faktyczne sądu meriti są prawidłowe i zgodne z zasadmi logiki,
posiadanej wiedzy i zdrowego rozsądku(sic).
w związku
z tym ostatnim przykładem i – w doktrynie w Polsce, jak i w Europie i na świecie uważa się, iż: udowadniany
fakt uznaje się za udowodniny wtedy, kiedy każdy normalny, przeciętnie
inteligientny, doświadczony człowiek, zostanie przekonany ponad wszelkie
rozsądne wątpliwości, że ten fakt jest zgodny z rzeczywistościa.
Czyli ocena dowodów i ustalenie stanu
faktycznego podczas procesu w sądzie nie jest zadaniem wymagającym posiadania
jakiejś tajemnej i niedostępnej zwykłym śmiertelnikom wiedzy czy też
wykształcenia prawniczego. Twierdzenie, iż „sędziowie, czyli osoby specyficznie
wykształcone, wyselekcjonowane i doświadczone“ mogą tylko podołać temu
zadaniu jest fantazją. Fakt, jakże przydatną i poręczną, zamiast
uzasadniania absurdów, które wiadomo, że są niemożliwe, wystarczy powołać się
na (zaiste) specyficzne szkolenie przez wiele lat i prawiczą wiedzę, której
„niewyselekcjonowani“ nie są w
stanie posiąść i szafa gra.
Tak
na marginesie; co w takim razie z tymi miliardami ludzi, ktorzy żyją w
krajach, gdzie obowiązuje common law i dowody ocenia ława przysięgłych, a nie
sędzia?
i jeszcze
jedna dygresja. Nie dalej jak pół
roku temu b. wiceminister sprawiedliwości, dr
hab. Michał Królikowski powiedział:
“
mając akt oskarżenia, (sędziowie)
mentalnie angażują się, żeby tak długo szukać dowodów, aż znajdą tezy na jego
poparcie (...) Sami sędziowie zresztą twierdzą, że bardzo często angażują się w
ratowanie aktu oskarżenia i tak prowadzą postępowanie, żeby usunąć ewentualne
jego braki. I to jest właśnie powód, że zapada 92 proc. wyroków skazujących, a
tak mało jest wyroków uniewinniających "
Czy to też “pieniacz”?
Uwaga: eufemistyczne określenie “tak
długo szukać dowodów, aż znajdą tezy na jego poparcie” w rzeczywistości oznacza
zwyczajne „produkowanie“ dowodów. A faktycznie odsetek wyroków skazujących
osiąga około 97 - 98 %. a nie 92%. Ale i tak to oświadczenie byłego wiceministra
MS jest nadspodziewanie uczciwie przedstawia polskich sędziów.
To Skrzyp1 ma poważne zaburzenia w
postrzeganiu rzeczywistości, a nie autor
komentowanego tekstu!
Nie (s)postrzegł rzeczony komentator,
iż coraz głośniej i otwarciej mówi się o pomyłkach, błędach i
niedoróbkach sędziów i prokuratorów, o zapaści wymiaru sprawiedliwości, o
bezprawiu w Polsce. Trąbią
media mainstream i media drugiego obiegu, nawet „autorytetom“ wymsknie sie tu i
tam, wrą dyskusje w Internecie, możemy
obejrzeć przykłady niemal codziennie w TV - Państwo w państwie, Uwaga, Interwencja i inne, plus wiadomości. Nie tylko pokrzywdzeni (zwani przez korporacje prawnicze
pieniaczami) i ich rodziny, ale i Polacy, którzy nigdy nie mieli spotkania
trzeciego stopnia z wymiarem sprawiedliwosci, powoli zaczynają sobie
zdawać sprawę z powagi sytuacji.
Oliwy do ognia dolało Forum
Obywatelskiego Rozwoju wraz z Instytutem Profilaktyki Społecznej i
Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego, którzy zorganizowali 9
lipca 2012r. na UW konferencję połączoną z prezentacją raportu – „Przyczyny niesłusznych skazań w Polsce“
- autorstwa Łukasza Chojniaka i Łukasza Wiśniewskiego.[ii]
…Łącznie przeanalizowano 119 spraw
rozpoznanych przez sądy z obszaru właściwości Sądu Apelacyjnego w Poznaniu (ze
171 wytypowanych – nie wszystkie akta były dostępne), z czego w 68 sprawach stwierdzono niesłuszne
skazanie. Już te dane, obejmujące sprawy rozpoznane jedynie przez sądy z
apelacji poznańskiej, dowodzą, że liczba niesłusznych skazań w całej Polsce (11
apelacji) musi być zdecydowanie większa niż liczba spraw, w których zasądzono
odszkodowanie lub zadośćuczynienie za niesłuszne skazanie…”
To jest ca. 57% badanych spraw
gdzie udowodniono niesłuszne skazania!
W dyskusji na konferencji
przedstawiającej raport nie było miejsca na podnoszenie kwesti tysięcy
faktycznie niewinnych, niesłusznie skazanych prawomocnymi wyrokami. W świetle
prawa ich wyroki są słuszne, (najczęściej potwierdzone kontrolą
apelacyjną i nieudaną kasacją) a ich zarzuty to „subiektywne odczucia,
do których mają prawo” w najlepszym wypadku. Oczywiście są i inne
warianty - mogą też wynikać z “zaburzeń psychiatrycznych„ skarżących, a
także z „pieniactwa i “wyjątkowej roszczeniowości“, i „zwykłego
niezadowolenia z wyroku“.
I autorzy raportu doskonale zdają
sobie sprawę z istnienia takich przypadków, a ich badania to
tylko czubek góry lodowej.
“..,Mamy
natomiast przekonanie, iż duża część spraw, w których zaistniała pomyłka
sądowa, pozostaje w ogóle niedostrzeżona, skoro często usuwanie takich błędów,
co stwierdziliśmy podczas badań, dzieje się na skutek ich zupełnie
przypadkowego dostrzeżenia i wszczęcia procedury kasacyjnej lub wznowieniowej,
nierzadko przez Rzecznika Praw Obywatelskich lub Prokuratora Generalnego. Ile
takich spraw wciąż pozostało niezauważonych i funkcjonuje w obrocie prawnym –
nie wiadomo…“
Na
zakończenie, odniosę się do jeszcze jednej manipulacji Skrzypa1 w jego
komentarzu: kiedy zarzucił autorowi twierdzenie, że istnieje "spisek w którym siedzi masa
urzędników, wielu sędziów - w tem prezes sądu apelacyjnego. I wszyscy oni tylko
kombinują jak mu zaszkodzić, spać po nocy nie może ta armia
urzedniczo-sędziowska bo układa plany jak tu Adamowi Kłykow dopiec."
Nie z nami te numery Skrzyp1, miast rzeczowych argumentów i rzetelnej polemiki, robienie
z interlokutora durnia? To stary i prymitywny numer. Przecież kazdy
przeciętnie inteligentny człowiek wie, że to nie nazywa się spisek, a zwyczajna
solidarnośc zawodowa, innaczej
„ręka rękę myje“ czy „kruk krukowi oka nie wykole“. Opisali tę przypadłość dużo
bardziej elegancko Łukasz Chojniak i Łukasz Wiśniewski we wskazanym
powyżej Raporcie:
“…Przyjmując, że przyczyna niesłusznych skazań – co do zasady – leży w
słabości ludzkiej pracy i oceny materiału dowodowego, w przypadku zawinionych
błędów nie istnieje – w praktyce – realny system prewencji, przejawiający się
choćby w skorzystaniu w przypadku oczywistych naruszeń prawa przez sąd, z
dyscyplinującej instytucji wytyku, zarezerwowanej tak dla sądów odwoławczych,
jak i dla Sądu Najwyższego. W sprawach, w których orzeczono przykładowo kary
powyżej górnego zagrożenia ustawowego, a więc z rażącą, oczywistą obrazą prawa,
nie stwierdziliśmy skorzystania z instytucji wytyku. Nie chodzi o zatem o
karanie sędziów, obrońców czy prokuratorów w każdym przypadku, gdy w danej
sprawie zaistnieje przypadek niesłusznego skazania, ale jeśli doszło do niego
na skutek zawinionych działań profesjonalnego uczestnika postępowania,
odpowiedzialność dyscyplinarna, a także odszkodowawcza nie powinny być tylko
iluzoryczne. Jeśli przyczyną niesłusznego skazania jest najczęściej ludzki
błąd, to brak mechanizmów wdrażających realną odpowiedzialność za popełnione
błędy z pewnością zwiększa skalę tego zjawiska…“
…Gdyby pokusić się o próbę wskazania jednej głównej przyczyny pomyłek
sądowych skutkujących niesłusznym skazaniem, to w pierwszej kolejności
należałoby wskazać na niekompetencję po stronie profesjonalnych uczestników
postępowania. Zdajemy sobie sprawę z wyrazistości tej oceny, ale niekiedy
jest ona konieczna. Oczywiście, dalecy jesteśmy od generalizacji i ujawnione
przez nas przykłady nie świadczą o całym środowisku sędziów, adwokatów czy
prokuratorów, ale dobitnie wskazują jednak, że profesjonaliści mylą się
niekiedy w sposób niedopuszczalny, co wywołuje daleko idące negatywne skutki.
Wskazywanie tych przykładów ma na celu dążenie do ich ograniczenia w praktyce
wymiaru sprawiedliwości, choćby nawet stanowiły one margines…”
Subskrybuj:
Posty (Atom)